- No to chodź, bo nam jeszcze ucieknie! – wykrzyknęła dziewczyna, pośpieszając mnie.
Szybko wstałam na równe nogi, zabierając z podłogi torebkę. Obeszliśmy kilka stojących stolików w kawiarni, a potem pędem wyszliśmy z pomieszczenia. Zaczęliśmy się rozglądać, pośpiesznie odwracając głowę z prawej na lewą stronę próbowałyśmy wyłapać chłopaka. Jednak korytarz był na tyle długi, że udało nam się go jeszcze zobaczyć. Znajdował się bardzo blisko końca centrum, więc musiałyśmy dość nieźle przyśpieszyć, by móc znaleźć się w jego pobliżu. Niestety te ruchu uniemożliwiały nam ludzie, którzy także znajdowali się w środku, rozglądając się i szukając nowego zakupu. Nim zdążyłyśmy się przez wszystkich przepchać jego już nie było. Nie udało się... Dysząc oparłam się o jedną z pobliskich ścian. Miałam ochotę rzucić kwiatkiem o podłogę, by mógł poczuć to co ja wtedy czułam. Jednak wyżywanie się na roślinie, które nie była niczym winna, byłoby bardzo dziwne nie tylko dla mnie, ale także dla innych. Mieliby niezłą sensację, gdyby ujrzeli psychopatkę rozwalającą centrum. Nie chciałam się jeszcze podawać. Adrenalina wciąż pływała w żyłach, co dodawało mi siły, by w duchu krzyknąć: Wstań i idź dalej! Tak też zrobiłam, pociągnęłam Erin za rękę. Zdezorientowana dziewczyna przyglądała mi się zdziwionym wzrokiem, lecz nic nie powiedziała. Ruszyłam w stronę wyjścia, po czym otworzyłam drzwi i weszłyśmy na główny parking. Puściłam rękę dziewczyny, po czym wzrokiem szukałam Luke’a. Trzęsły mi się nogi, naprawdę chciałam go odnaleźć, by móc go potem śledzić. Tak, głupio to brzmi, ale dla mnie to było jak zbawienie. Przechodziłam obok różnych marek samochodów, łudząc się na spotkanie z chłopakiem. Erin poszła na drugą stronę, więc mogłyśmy obserwować cały parking. Komunikowałyśmy się jedynie przez nasze telefonu, wysyłając do siebie pojedyncze sms-y. Przemierzałam co raz to nowe odcinki, rozglądałam się na wszystkie możliwe strony. Wszystko na marne. Nie było już po nim śladu. Usiadłam zrezygnowana na ławce i kiedy już wyciągnęłam komórkę, by napisać wiadomość do Erin, sama ją dostałam. Bałem jej się otworzyć, bo po wczorajszych wydarzeniach, takich rzeczy unikałam szerokim łukiem. Jednak, gdy na wyświetlaczu pojawiło się imię przyjaciółki, odetchnęłam z ulgą. Przejechałam po ekranie i przeczytałam wiadomość. Gdy tylko oczy napotkały tekst, automatycznie wstałam i wtedy nadzieja powróciła. Napisała, że widzi Luke’a jak rozmawia z kimś przez telefon. Zaczęłam iść w podanym przez Erin miejscu. Szłam tak szybko, że nie ominęło się bez jakikolwiek wypadku. Potknęłam się o jedną z opon. Na szczęście obyło się bez runięcia z impetem na ziemię, ale niewiele brakowało. Kostka piekła mnie niemiłosiernie. Starałam się nie zwracać na nią uwagi, tylko iść dalej. Musiałam stłumić chęć położenia się na betonie i opatrzenia jak bardzo w ciężkim stanie znajduje się moja kość. Kiedy dotarłam już na miejsce, spostrzegłam opierającą się o jeden z samochodów Erin.
- Dlaczego tak się chowasz? – zapytałam szeptem, przyjmując podobną pozycję.
- Bo... – lekko się wyprostowała. – Nasz kolega znajduje się kilka metrów od nas i nie chcę, żeby nas zauważył.
- Nie wierzę, że udało ci się go znaleźć – odpowiedziałam z lekkim podekscytowaniem.
- No to spójrz. Tam stoi –oznajmiła, po czym wskazała palcem na chłopaka. – Teraz już nic nas nie powstrzyma od skopania mu tyłka.
W tym czasie, gdy to powiedziała włączył się alarm w samochodzie. Zdenerwowane zaczęłyśmy się cofać do tyłu. Byłam pewna, że nas zauważył. Odwracając się, biegłyśmy do następnego auta, który znajdował się niedaleko tego poprzedniego. Nagle piski ucichły, a Luke powoli wychodził na przód i szedł w stronę jakiejś uliczki. Nie zastanawiając się, ruszyłyśmy za nim. Miałam lekkie problemy z chodzeniem, bo nadal bolała mnie kostka. Szłyśmy za nim zostawiając bezpieczną odległość między nami. Niekiedy chowaliśmy się w zaroślach, by być pewne, że nas nie zobaczy. Założył ciemny kaptur na głowę, zakrywając przy tym blond włosy. Szedł bardzo szybko, więc musiałyśmy przyśpieszać z minuty na minutę. Nie zastanawiałam się nad tym co może mnie spotkać kiedy już dotrzemy. W ogóle nie wiedziałam gdzie dotrę...
- Scar, rusz się! - krzyknęła szeptem towarzyszka.
- Łatwo ci mówić! Miałam mały wypadek – odpowiedziałam dziewczynie, trochę zirytowana.
Chciałam w pełni chodzić normalnie, ale moje szczęście jest bardzo małe, więc byłoby niemożliwe, gdyby nic się nie stało. Przed oczami ukazał nam się las. Zaczęłyśmy się powoli bać. Od małego lasy, były moimi wrogami, a teraz się to tylko potwierdza. Luke nie oglądając się za siebie, wparował prosto na jedną z kamienistych dróżek. Jeśli tam wejdziemy będzie nas słychać, co zmarnuje nasz cały plan. Dlatego też szłyśmy koło drzew, na trawie. Jak najbardziej starałyśmy zachować spokój i ciszę, a to, że nie było tu żywej duszy, tylko nam to utrudniało. Czasami podpierałam się o drzewo, by móc chociaż przez małą chwilę odpocząć. Niestety dalsze takie poczynania skończyłyby się spuszczenie wzroku z Luke’a, a co za tym idzie, zgubienie go. To na pewno nie wchodziło w grę. Za daleko zaszłyśmy, by się teraz poddać. Ból w kostce nasilał się coraz bardziej, ale siedziałam cicho nie chcąc denerwować Erin. Do naszych uszu dotarł dźwięk jakiejś muzyki. Był to prawdopodobnie dzwonek telefonu. Ujrzeliśmy chłopaka podnoszącego komórkę i wtedy zaczęłyśmy nasłuchiwać rozmowę.
- Idę już do domu.
- Czekaj na mnie.
- Wiem.
- Jak przyjdę to ci powiem.
- Dobra.
Wyłapywałyśmy tylko pojedyncze zdania, przez co niewiele zrozumiałyśmy. Na obecną chwilę wiedziałyśmy, że idzie do domu. A potem? Czas pokaże.
Mijałyśmy kolejne drzewa, a końca nie było widać. Miałam już dość, lecz wiedziałam, że nie mogę stchórzyć. Przeszłam tyle w życiu, że jakiś głupi ból nie sprawi, że się wycofam. Zacisnęłam ręce i szłam dalej. Krzaki powoli zaczynały schodzić nam z oczu, a pokazywała nam się idealnie skoszona trawa i małe drzewka. W końcu zobaczyłyśmy piękny dom, a raczej willę. Luke tu mieszka?
- Powiedz mi, że ty też to widzisz – zaniemówiła blondynka.
- Ta... – rzekłam, wypuszczając powietrze z ust.
Kiedy spostrzegłyśmy, że chłopak wchodzi do środka, ukryłyśmy się za żywopłotem, znajdującym się blisko domu. Roślina była na tyle duża, że nie mogłyśmy nic zobaczyć.
- No i jak będziemy cokolwiek widzieć! – oburzyłam się, ciągnąc włosy.
Erin zaczęła się rozglądać dookoła. Nie było nic poza niewysokim drzewem. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła, dając do zrozumienia, że to jedyne wyjście. Chyba sobie żartuje...
- O nie, na pewno nie będę tam wchodzić! – krzyknęłam spoglądając na nią.
- A chcesz widzieć cokolwiek? To jest jedyne wyjście – powiedziała, podwijając rękawy swojej bluzki. – Może akurat będzie się działo jakieś morderstwo lub strzelanina. Twój wybór, ja wchodzę.
Nie chodziło o to, że nie umiałam się wspinać, a o lęk wysokości. Nawet niewielka wysokość wywoływała u mnie ogromny strach. Jednak muszę go pokonać, muszę mu pokazać, gdzie jego miejsce. Niepewnie podeszłam pod korę i wpatrywałam się w zielone liście. Nawet nie wiedziałam kiedy Erin znalazła się już na górze. Siedziała na jednej z gałęzi, wymachując przy tym nogami. Wyrywała pojedyncze listki, próbując we mnie wycelować. Mimo jej starań, za każdym razem leciały w inną stronę niż chciała. Wyciągnęłam ręce i zaczęłam się wspinać. Gdy moje nogi oderwały się od podnóża, podniosła wzrok do góry. Nie patrzyłam się w dół. Strach zawładnął moim ciałem. Wyobrażałam sobie wysokość, która dzieliła mnie od ziemi. Wiem, że nie była ona duża zaledwie kilka metrów, lecz i one potrafiły mnie zastraszyć. W końcu dotarłam na grubą gałąź blondynki. Zaczęłam przesuwać się w jej stronę i kiedy mi się to udało, usiadłam trzymając wzrok przed siebie.
- No więc teraz czekamy aż wydarzy się coś wartego uwagi – zachichotała, wyciągając z torebki małą lornetkę.
- Lornetka? Po co masz ją w torbie? - pytałam, próbując wyciągnąć ją z jej ręki.
- Czasami są sytuacje, w którym mi się przydaje – uśmiechnęła się zawijając kosmyk włosów wokół palca.
- Na przykład? – znów spytałam.
- Nie ważne – zaśmiała się, przybliżając lornetkę do oczu.
Nawet nie wiedziałam ile czasu siedziałyśmy na tej gałęzi rozmawiając, śmiejąc się lub grając w różne durne gry, które wymyślała Erin. Nie wydarzyło się nic ciekawego. Z domu nikt nie wychodził, okna wszędzie pozamykane, żadnego dźwięku. Cisza. Nie chciałam wmawiać sobie, że wszystko poszło na marne. Dalej liczyłam na jakąś akcje, która by mogła mnie choć trochę usatysfakcjonować. Graniczyło to z cudem, ale przecież one się zdarzają. Prawda? Musiałam się dowiedzieć co robili w środku, za wszelką cenę. Jednak nie mogłam ryzykować, bo tam być może znajdował się brunet ze spluwą, który tylko czeka, aż mnie porwie. Więc nie uproszczę mu tego zadania, mimo iż ma klucze do mojego domu i może to zrobić w każdej chwili. Po raz pierwszy odważyłam się spojrzeć w dół. Chwilę się zachwiałam, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że nie jest zbyt wysoko. Mimo to i tak nie będę dalej spoglądać.
- Eeeerin? – ładnie zapytałam, chcąc by się zgodziła na moją propozycję.
- Cokolwiek to jest nie zgadzam się. Wiem, że coś ode mnie chcesz, więc moja odpowiedź brzmi nie.
- Nie chcesz zadzwonić do środka? A szkoda, bo myślałam, że byłabyś chętna – oparłam dłoń o kolano, wzdychając przy tym.
- Oszalałaś dziewczyno! Przecież co ja bym niby miała powiedzieć? A może jak bym tam weszła, to już nigdy nie wyszła?! – krzyknęła blondynka żywo gestykulując.
- Oj tam... Histeryzujesz. Jak nic nie zrobimy to niczego się nie doczekamy. Musimy zrobić ten pierwszy krok – rzekłam bardzo wyraźnym i poważnym tonem.
- Mów za siebie. Co byś zrobiła gdy...
- Patrz! – przerwałam się, wskazując palcem w stronę drzwi. Niestety widziałam tylko kawałek i to mały. Jednak mogłam stwierdzić, że ktoś właśnie je otworzył.
Erin gdy to zobaczyła podniosła lornetkę i wycelowała ją w stronę wejścia. Chwilę się przyglądała nic nie mówiąc.
- Widzę Luke’a. Opiera się o ścianę – powiedziała, po czym trochę się odchyliła, by móc widzieć więcej. – Gada z jakimś typkiem... No nie, ten typek jest bez koszulki. Cholera!
Na te słowa starałam się wziąć lornetkę od Erin i sama zobaczyć na własne oczy.
- Możesz mi ją dać? Ja też chcę zobaczyć! – odpowiedziałam, ale ona nawet nie zareagowała. – Proszę?
Po chwili wręczyła mi rzecz i przechylając się w jej stronę ujrzałam najpierw Luke’a, a potem... Harry’ego! Tego bałam się najbardziej. Fakt, że on był bez koszulki wcale nie pomagał. Próbowałam odciągnąć wzrok od tej części ciała, ale nie mogłam. Scarlett! Ty masz się go bać, a nie się nim zachwycać! Skarciłam się w myślach. Ten chłopak prawdopodobnie mieszka z Luke’iem. Już gorzej być nie mogło. Erin już zaczynała powoli się niecierpliwić, więc lekko szturchała mnie w łokieć bym oddała jej lornetkę. Z niechęcią to zrobiłam. Wszelki widok na dom, zasłaniały mi te głupie liście. Zaczęła je odgarniać z mojego pola, ale było ich na tyle dużo, że nic to nie dało.
- Wyszedł jakiś trzeci chłopak. Czekaj... – przyjrzała się bardziej. – Co tutaj robi mój brat?!
To znaczy, że brat Erin też zna Harry’ego. Czy on w ogóle wie kim on jest? Co gorsza, jeśli on sam jest jednym z nich? Nie powiedziałam jej, że znam bruneta, co raczej wyszło mi na dobre. Chciałam zobaczyć jak jej brat wygląda, dlatego wyciągnęłam dłoń po lornetkę. Z małym użyciem siły chwyciłam za koniec i pociągnęłam. Ona jednak mi jej nie dała, więc podwoiłam siłę, dalej nic.
- No daj na chwilę! - krzyknęłam, próbując jej wyrwać lornetkę.
Z lekkich pociągnięć stało się szarpaniną o głupią, małą rzecz. Każda z nas chciała ją mieć, a rozdwoić jej nie mogłyśmy. Nagle przez ilość siły zachwiałam się na gałęzi, po czym spadłam z niej wydając przy tym pisk. Mimo, że to była niska wysokość, zabolało. Jednak wtedy nie przejmowałam się bólem, tylko tym, że mogli mnie usłyszeć. Erin zauważyła coś niepokojącego i zaczęła schodzić z gałęzi. Znaczyło to tylko jedno. Idą tu! Szybko wstałam z ziemi i wkurzona czekałam, aż zejdzie z drzewa. Kiedy już się znalazła na ziemi, posłała mi przepraszające spojrzenia.
- Zobaczyli nas. Musimy uciekać! – powiedziała przestraszona. Właśnie tego nie chciałam usłyszeć!
Nie mieliśmy szans. Nie znałyśmy terenu. Ich było trzech, więc mogli nas okrążyć. Czekałyśmy na kolejny cud, tylko był jeden problem. Wiedziałyśmy, że on nigdy nie nadejdzie.
____________________________________________________
No tak wiem, bardzo fajnie zakończyłam. Akurat tu mi pasowało xD
Więc już kolejny rozdział. Dodałam po dwóch tygodniach, bo przeważnie wtedy dodaję.
Jak widzicie na krainie fanfiction Disguise ma prawdopodobnie pierwsze miejsce. Tak więc chciałam Wam podziękować za głosy, ale i nie tylko.
Oczywiście za cierpliwość w czekaniu na rozdziały.
Za wszystkich obserwatorów.
ZA KOMENTARZE
I za to że czytacie tego bloga.
Uwielbiam Was i do następnego! :)
Dobrze, że jesteś świadoma tego, że baaardzo źle zakończyłaś, już oszczędzę sobie gadek na ten temat hahaha! Rozdział ciekawy, zresztą jak wszystkie :) Teraz będę się zastanawiać przez te dwa tygodnie czy tam jeszcze więcej aż do następnego rozdziału, czy chłopacy je znaleźli.. Wielkie dzięki! Czekam niecierpliwie! Buziaki :*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak zwykle genialny rozdział, nie mogę doczekać się nexta <3
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam wszystkich lubiących opowiadania z nutką tajemnicy i fantastyki na opowiadanie Crazy mind oraz jego drugą część, Another mind.
http://haveyougotcrazymind.blogspot.com/
Kurcze no Kochana Moja Droga! Jestem zła, ale też tak megaśnie podekscytowana! :D Zła, bo tak zakończyłaś (ale to chyba wiesz) . Jej... błagam Cię na kolankach... dodaj kolejny rozdział szybciej *.* Proszę... Ja nie wyczekam.. i jestem tak przeokropnie ciekawa, co tam robił brat Erin! ;) ... Dodaj szybciej, dodaj szybciej, dodaj szybciej! Jak powiesz, że nie, to założę tu "stowarzyszenie" i będę Cię męczyć wraz z innymi (a chyba będzie ich dużo) i będziesz zmuszona, żeby dodać rozdział szybciej! ;)
OdpowiedzUsuńOgólnie to rozdzialik był przecudowny i pełny napięcia ;) Tak było spokojnie i ciekawie (zwłaszcza Harry bez koszuli ^_^ ... to musiało byc piękne xD) , a potem nagle ona z drzewa spadła! :D ja chcę już kolejny! ;)
I tak... Dodam jeszcze (bo nie wiem czy widziałaś ;D), że założyłam z koleżanką bloga ;) (bohaterowie to też Luke i Harry! ^_^ No i inni...) Zapraszam: http://my-madness-mentalroad.blogspot.com/
I jeszcze jedna sprawka... Mam pytanko ;) Kiedy dodasz na GP notkę z szablonami?? :D Bo właśnie... pamiętasz może jak wykonywałaś szablon na bloga -> http://forbidden-feeling-louistomlinson.blogspot.com/ ?? To ja teraz pisze z tą dziewczyna i potrzebujemy szablonu! ;) Czekamy na Ciebie! ;)
Pozdrawiam, ściskam, weny życzę! :3 (za błędy w komentarzu przepraszam, ale nie chce mi się go sprawdzać xD)
O kurdeczka *.*
UsuńStowarzyszenie brzmi ciekawie xDDD
Nowy blog? Już lecę go czytać!! Bohaterowie mnie zaciekawili, no nie powiem xD
Co do notki to już niedługo, bo nagłówki mam zrobione, więc reszta będzie szybciutko ;)
Dziękuję serdecznie za komentarz! ;*
Erin i Scar jak agenci FBI ;D
OdpowiedzUsuńŻeby tylko udało im się uciec...
Ściskam i życzę weny
You Belong With Me
Będę wpadać, historia mnie zaciekawiła *.* Pozdrawiam xx
OdpowiedzUsuńTwój blog został dodany do Katalogu Euforia. Pozdrawiam, Repesco.
OdpowiedzUsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńfanfiction-back.blogspot.com
Mam nadzieję że wpadniesz ;)
Przeczytam resztę niedługo xx
Rozdział cudowny zresztą jak cale opowiadanie *-* Zakończyłaś w takim momencie, że ughh... :* Nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału. Czy mogę byc informowana o nowych rozdziałach ? x @1Dkc5SOS
OdpowiedzUsuńOczywiście :*
Usuń