piątek, 13 lutego 2015

Seven.

          - Ja? Emm... No jak to co. Przyszedłem oglądać film – oznajmił, drapiąc się po karku.

          - To dlaczego cię na nim nie ma? – zapytałam zdziwiona postawą Luke’a.

          - A... dlaczego ciebie nie ma? – powiedział, cicho się śmiejąc.

       Nie widziałam nic w tym zabawnego. Naprawdę ciekawiło mnie dlaczego nie widziałam go wcześniej. Dokładnie wpatrywałam się w ludzi i jego jakoś nie ujrzałam.

          - Poszłam do łazienki – zaczęłam się tłumaczyć zupełnie nie rozumiejąc dlaczego to ja mam się mu spowiadać.

       On jedynie przytaknął i oparł się o blat stołu, który stał tuż koło niego. Zaś ja zbulwersowana stałam i oglądałam jego dziwaczne zachowanie.

          - Nie wracasz? – spytał, zmieniając wcześniejszy temat. Oczywiście zapomniałam o tym, że miałam wrócić.

       Gdy jednak zorientowałam się, że powinnam była pójść już 5 minut temu, zafascynowani ludzie zaczęli wychodzić z sali. No super, przegapiłam cały film. Wpatrywałam się w nich, wzrokiem szukając Marcela, który także powinien wyjść. Kiedy to się stało, podbiegłam do niego. Zauważył Luke’a, przez co jego zacisnęły się jego pięści. Tylko po co, skoro go nie znał. Może zazdrosny? Na samą myśl, kąciki moich ust powędrowały w górę. Chłopak nie dał po sobie poznać, że był wnerwiony. Gdy tylko skapnęłam się, że kolejne minuty wpatrywania Marcela mogą skończyć się niezbyt dobrze, pociągnęłam go za ręku ku wyjściu. Teraz nic nie czułam, dotknęłam go, ale nic nie stanęło mi przed oczami. Czar prysł? Brunet posłał Luke’owi piorunujące spojrzenia, na co ten jedynie się uśmiechnął. Czy dla niego każda sytuacja musi zakończyć się uśmiechem? Najwyraźniej... Znaleźliśmy się na dworze, gdzie auta powoli zaczynały się rozjeżdżać, robiąc miejsce dla kolejnych gości. Kiedy siedzieliśmy już w samochodzie, przez głowę przechodziły mi tysiące pytań, dlatego też nie wytrzymałam i musiałam znać odpowiedź przynajmniej na jedno z nich.

          - Znasz Luke’a? – zapytałam krótko, nie owijając w bawełnę.

          - Kogo? – skłamał. Na pewno go znał, skoro zachowywał się tak, jakby zaraz miał go rozszarpać.

          - Tego chłopaka, z którym miałeś wojnę wzrokową – starałam mu jak najlepiej wytłumaczyć kim on był, ale i łudziłam się, że zna go doskonale.

          - Jaką wojnę? – zaśmiał się ukazując dołeczki. Cholera! Niech on tego więcej nie robi, bo nie mogę się skupić na byciu złą. – Znam go z widzenia. Nikt specjalny.

          - Wyglądało to inaczej... - odpowiedziałam, spuszczając wzrok znad szyby.

       Musiałam dowiedzieć się kim był dla niego. Daję sobie głowę uciąć. Musieli się znać. Po chwili zastanowienia, wpadłam na pomysł jak wydusić z niego tą informację.

          - Szkoda, bo to jest mój chłopak i pomyślałam, że fajnie by było gdybyś go znał...

       Marcel kiedy przetworzył moją wypowiedź i zrozumiał co powiedziałam, gwałtownie zahamował, przez co prawie dostałam zawału. Zdenerwował się? To mało powiedziane.

          - Ten szczyl to twój chłopak? Czemu mi kurwa nic nie powiedział?! – pytał, praktycznie krzycząc, na co zrobiło mi się niedobrze. W tak krótkim czasie z miłego chłopaka potrafi zmienić się w potwora.

          - Czyli jednak go znasz! Tylko powiedz skąd? – starałam się nie ujawniać przed nim przerażenia.

          - Taki dawny kolega. Naprawdę nikt ważny.  Serio to twój chłopak?

       Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wnerwionego i to wszystko przeze mnie, ale ja po prostu musiałam się tego dowiedzieć. Być może jestem uparta, ale ja tylko dążę do upragnionego celu. Teraz pasowałoby to wszystko odkręcić. Tylko jak on zareaguje na to. Uspokoi się czy wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej wnerwi.

          - Marcel, to nie jest mój chłopak. Prędzej skoczyłabym z mostu niż bylibyśmy razem! – zapewniłam chłopaka, że wcześniejsze informacje były błędne i nieprawdziwe.

          - Scarlett, nigdy więcej takich żartów! Jeszcze chwila i by Luke przewracał się w grobie -  na te słowa, lekko się zaniepokoiłam. On by mu coś zrobił? On? Nie... Tylko tak powiedział, bo był zdenerwowany.

       Odpuściłam ten temat. Zapewne ani dla mnie ani dla niego, nie był on najlepszy do rozmów. Chwilę jeszcze przejechaliśmy, a potem przyszedł czas na rozstanie, bo podjechaliśmy pod mój dom.

          - To... Um, dzięki za dzisiaj – zająkałam się wysiadając z samochodu.

          - Nie ma sprawy. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze to powtórzymy – powiedział, po raz ostatni się uśmiechając.

       Odwróciłam się na pięcie i przemierzyłam drogę w kierunku drzwi, odwracając się przy tym kilka razy. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, nie dlatego, że na polu było bardzo zimno, lecz chciałam przemyśleć kilka spraw i zadzwonić do Erin. Szukałam klucza w torbie, jednak nie było go w tym miejscu gdzie włożyłam przed wyjściem. Sprawdziłam dokładnie tą przegródkę, ale nic. Jeszcze bardziej zestresowana zaczęłam szukać w innych kieszonkach. Chusteczki, telefon, tusz, portfel. Nie ma! Do oczu zaczęły napływać łzy. Co jeśli ktoś mi je ukradł, gdy zasnęłam? Włamie się i zabije? Scarlett, myśl optymistycznie! Po prostu się zgubiły, wypadły na drodze, jakiś samochód je przejechał i już ich nie ma. Żaden zboczeniec, pedofil, morderca ich nie ukradł, spokojnie... Jak mogłam być spokojna, skoro nie wiadomo kiedy, ktoś wejdzie do domu ze spluwą, gdy nie będzie mamy i będę zdana sama na siebie. Jedyne rozwiązanie tej sytuacji to zmienić zamki w drzwiach, ale mama zaczęła by wtedy swoje kazanie, jaka to nieodpowiedzialna byłam. Nie chcę jej tego robić. Jest mnóstwo zapasowych kluczy w domu, więc zginięcie nie stanie się koszmarem. Jeden ma mama, więc nie będzie zakrzątać sobie głowy, by go szukać. Cała drżałam. Co jeśli ułatwiłam Harry’emu zabicie mnie i to on znalazł te klucze? Może ma je Luke? I on da je Harry’emu, by przeszedł i mnie zabił. Scarlett, ogarnij się, jesteś nie do zniesienia! Odezwała się moja zła podświadomość, która nieustannie próbuje mnie doprowadzić do szału. To tak jakby w mojej głowie zamieszkał szatan, który tylko nasuwa mi pomysły jak mogę  umrzeć.

       Stałam na dworze jeszcze kilka minut, zupełnie nie wiedząc co zrobić, tak jakbym nie mogła po prostu zadzwonić do drzwi. Bałam się, że otworzy mi jakiś psychopata z nożem w ręce. Już nigdy nie oglądnę żadnego horroru. To mi siada na psychice i utrudnia prowadzenie spokojnego, normalnego życia. Przecież muszę się jakoś dostać do środka, a zadzwonienie  to jedyne wyjście, pomijając rozwalenia szyby. Podniosłam rękę przycisnęłam  guzik, przez co w domu rozebrzmiał donośny dźwięk. Oddychaj, Scarlett, oddychaj...

       Musiałam stłumić krzyk, który niewątpliwie chciał wydostać się z mojego gardła, podczas czekania, aż ktoś otworzy drzwi. Ktoś przekręca  klucz w zamku. Już pozostaje tylko chwila... Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam w progu mamę.

          - Scarlett, zapomniałaś kluczy? – zapytała mama, wpatrując się na mnie jakby widziała ducha.

          - Można tak powiedzieć... Ugotowałaś coś? Jestem głodna – marudziłam, wchodząc do mieszkania i rzucając się na kanapę.

          - Sałatka jarzynowa jest w lodówce – oznajmiła, na co cicho jęknęłam.

       Nienawidziłam tej sałatki, odkąd pamiętam, ale mama ją robiła, bo za to ona ją uwielbiała. Byłyśmy takie inne, a jednocześnie tak podobne.

          - Nici z jedzenia. Idę do pokoju – odpowiedziałam zrezygnowana, wstając z kanapy i udając się w kierunku schodów.

       Pragnęłam jak najszybciej znaleźć się łóżku, mimo iż byłam głodna i trudniej będzie zasnąć. Chciałam przed tym zadzwonić do Erin, jednak gdy spojrzałam na zegarek, stwierdziłam, że pewnie śpi. Ja także powinnam. Kiedy powoli oczy mi się zamykały i zapadałam w piękną krainę, usłyszałam dźwięk wibrującego telefonu. Ze złością otworzyłam zaspane oczy i zaczęłam się zastanawiać kto to mógł być. Przecież o tej porze normalni ludzie już śpią. Znad kołdry wyciągnęłam rękę i skierowałam ją na małą szafkę, znajdującą się koło mojego łóżka. Zaczęłam macać napotkane rzeczy, by znaleźć telefon. Kiedy go znalazłam, przyciągnęłam do siebie, przejeżdżając palcem po ekranie, by go odblokować. 1 wiadomość.

Od: Nieznany

Nie zgubiłaś PRZYPADKIEM kluczy? Niemądrze, mogły wpaść w niepowołane ręce. Jak myślisz kto je ma? Mała podpowiedź... Ja!

Moje oczy stanęły. Strach powrócił. Nie przedstawił się, więc w głębi duszy miałam nadzieję, że to jakiś żart. Łudziłam się, żeby autorem tego był Luke. Chciał się ze mnie trochę pośmiać i to by było do wytłumaczenia. Nawet śmieszny kawał, tylko szkoda, że ja musiałam cierpieć myśląc, że to jakiś przestępca. Brawo Luke!

Do: Nieznany

Nie sądzisz, Luke, że jesteś trochę za duży na takie nieśmieszne żarty? Trochę żałosne, ale udało ci się mnie nabrać, a nawet przestraszyć.  Oddasz mi te klucze w szkole, co nie?
Wysłałam i czekałam, aż potwierdzi moje podejrzenia. Starałam się opanować strach, ale był nie do zniesienia. Bałam się nawet cienia mojej ręki, myśląc, że to jakiś terrorysta.

Od: Nieznany

Och... słońce, chciałabyś, żeby to był Luke, nieprawdaż? Niestety. Pomyłka i to okropna. Już mnie nie pamiętasz? Twój tatuś na pewno by ci powiedział, ale cię nie oświeci. Dlaczego? Bo go otrułem... Już sobie przypominasz? 

       Kiedy czytałam ostatnie zdania, po moim policzku popłynęła łza. Ściskałam telefon z nadzieją, że źle odczytałam. Próbowałam jeszcze zrozumieć czy, aby na pewno to wszystko dzieje się naprawdę. Czyli to nigdy się nie skończy? Nigdy już nie da mi spokoju, będzie mnie męczył psychicznie, a potem fizycznie. Nie chcę jeszcze umierać. Też mam swoje plany, marzenia i tak nagle puff! Wszystko przemija, a najgorsze jest to, że nic nie możesz z tym zrobić. On zawsze jest o krok przede mną. Dlaczego to wszystko przytrafia się mnie? Odkąd pamiętam nie miałam łatwego życia. O idealnej rodzinie mogłam jedynie pomarzyć. Nawet gdy tata żył, chodził do pracy, przez co nie było go cały dzień w domu. Siedziałam sama w pokoju czytając książki lub słuchając muzyki, a gdy byłam mała po prostu czekałam na niego w kącie, wpatrując się w ścianę kilkanaście godzin. Nie chcę życia w strachu, chcę żyć jak normalna dziewczyna. Mieć swoje problemy, zwierzać się z nich, płakać przez chłopaka po rozstaniu. Czy tak wiele pragnę?  Nie mogłam zmrużyć oka, jak tylko to zrobiłam, wspomnienia wracały, przez co miałam mętlik.

       Przez całą noc spałam może dwie godziny? I tak po tym obudziłam się z krzykiem. Koszmary nie odstępują. Śnią mi się tylko porwania, nic co chciałabym, żeby mi się śniło. Przetarłam oczy i nawet nie zauważyłam kiedy dostałam nową wiadomość. Nie chciałam jej otwierać, ale jeśli to Erin lub Marcel?

Od: Nieznany

Już o mnie śnisz? Jak miło. Możesz zdradzić o czym był twój sen, skoro budzisz się z krzykiem?
Nie wytrzymałam. Miałam ochotę rzucić telefonem o ścianę. Jednak powstrzymałam chęć, bo miałam niesamowitą ochotę mu wszystko wygarnąć, tylko nie wiedziałam jak.

Do: Nieznany

Możesz się ode mnie odczepić? Co mam zrobić, żebyś dał mi spokój i dalej żyć swoim dawniejszym życiem?

Od: Nieznany

Nie spodziewałem się takiego pytania po tobie, cóż... Nie zastanawiałem się nad tym, ale sądzę, że nie chcesz znać odpowiedzi.

       Już nie chciałam więcej do niego pisać. Pragnę go znaleźć i zastrzelić, nie licząc się z konsekwencjami. Usłyszałam dzwonek z telefonu. Ktoś dzwonił. Zaczęłam panikować. Jednak przestałam, gdy zobaczyłam, że to Erin.

          - H-hallo? – odezwałam się lekko wystraszona

          - Scar, coś się stało? Brzmisz jakbyś się czegoś bała.

       Chciałam jej odpowiedzieć, że naprawdę się boję, jednak musiałam powstrzymać swoje zapędy.

          - Nie nic się nie stało... – skłamałam

          - Spotkajmy się przed centrum handlowym za pół godziny – odpowiedziała, po czym się rozłączyła, nie czekając na moją odpowiedź.

       Z ogromną niechęcią wstałam z łóżka, by pójść do łazienki i zrobić się na człowieka. Po nieprzespanej nocy, zapewne wyglądam jak zombie.

***

       Kiedy dotarłam na miejsce, Erin już na mnie czekała. Podeszłam i mocno ją przytuliłam. Razem weszłyśmy do środka i najpierw ruszyłyśmy do naszej ulubionej kawiarni. Zamówiłyśmy po kawie i rozsiadłyśmy się w swoich miejscach.

          - Byłam wczoraj u ciebie – zaczęła blondynka, na co trochę spanikowałam. – Twoja mama mi oznajmiła, że jesteś na randce z jakimś kolegą, więc dlaczego mi nic nie powiedziałaś!

       Siedziałam zszokowana. W ogóle bym się nie spodziewała, że ona się o tym dowie. Miałam zachować to jedynie dla siebie. Ponieważ nie chciałam już brnąć dalej w kłamstwach, zaczęłam jej opowiadać  wszystko od początku.

          - Naprawdę, ten film był tak nudny, że zasnęłaś?! – zaśmiała się, słysząc część historii. Oczywiście nie powiedziałam jej, że przy tym miałam koszmar, którego nie powinna znać.

          - Potem ni stąd ni zowąd spotkałam Luke’a, rozumiesz? On mnie chyba śledził – powiedziałam, popijając kawę – Co ciekawsze nie po raz pierwszy. Ten chłopak jest niemożliwy!

          - Śledził cię? Zapewne nie może zrozumieć, dlaczego to nie z nim jesteś na randce – odpowiedziała, przez co obie zaśmiałyśmy się.

       Z Erin naprawdę miło spędzało mi się czas. Można powiedzieć, że przy niej zapomniałam o wszystkich problemach, odstresowałam się. Mimo, że bez przerwy gadała, była najlepszą przyjaciółką jaką miałam.

          - Luke, przez ostatnie dni wydawał się bardzo podejrzany. Jak nigdy – stwierdziłam, kręcąc kosmyk włosów na palcu. – O wilku mowa!

       Zauważyłam blondyna przechodzącego przez centrum. Wydawało się to dziwne, że jest w tych samych miejscach co ja.

          - Co powiesz na małą zabawę w szpiega? – krzyknęła podekscytowana Erin.

          - Chcesz go śledzić? – zdziwiłam się, jednak wiedziałam, że ten chłopak, może być odpowiedzią na większość moich pytań. – Wchodzę w to!

---------------------
Siódemeczka! Udało się, napisałam go jeszcze na feriach. Mimo, iż to jest moja końcówka, przez co jest mi bardzo smutno :( Jak wam minął tłusty czwartek? Zjadłam jedynie jednego pączka, ale cóż... Dzisiaj koncert Eda, na którym mnie nie ma. Z tego powodu jest mi jeszcze gorzej. Jednak mam nadzieję, że tym co się udało, będą mieli niezapomniane chwile, które będą pamiętać do końca życia.
Pamiętajcie o głosowaniu na blog miesiąca na:
kraina-fanfiction.blogspot.com
Jak na razie jest drugie miejsce, przez co chciałam Wam serdecznie podziękować. Nigdy bym się nie spodziewała na tego typu wyróżnienie. Jeśli jeszcze nie zagłosowałeś, a blog ci się podoba. Zawsze możesz kliknąć, wtedy naprawdę będę szczęśliwa.
Oczywiście, stara śpiewka, którą już doskonale znacie.
Co sądzisz o tym rozdziale? Podoba się? Zostaw komentarz. Nie podoba się? Również zostaw. Zniosę wszelką krytykę.
Jeśli chcesz, żeby końcówka moich ferii była udana pozostaw komentarz, nawet jeśli będzie to tylko jedno słowo, będzie na wagę złota :)




czwartek, 5 lutego 2015

Six.

Przeczytaj notkę pod rozdziałem :)

* Scarlett *

      Od 19 dzieliły już tylko minuty. Z lekkim zdenerwowaniem wpatrywałam się na drogę przez cienką szybę, dzielącą mnie od świeżego powietrza. Zaczęło pomału kropić, co troszkę utrudniało mi to niezbyt ciekawe zajęcia. Nie byłam w stanie zobaczyć żadnego samochodu przejeżdżającego przez mój dom. Po chwili zaczynałam już tracić nadzieję na zjawienie się chłopaka, z którym miałam wyjść. Kiedy zrezygnowanie odwróciłam wzrok od okna i skierowałam się na pobliską sofę, usłyszałam dźwięk zatrzymującego się pojazdu. Zadowolona uśmiechnęłam się sama do siebie i czekałam, aż podejdzie pod drzwi, co po chwili się stało. Wyciągnęłam swoją dłoń licząc do trzech i szarpiąc za klamkę. W progu stał wysoki chłopak, który miał na sobie czarne, wąskie rurki i biały podkoszulek okryty kurtką. Włosy były lekko w nieładzie. Brak okularów sprawiał, że nie byłam w stanie go rozpoznać.

            - Gotowa? – zapytał retorycznie. Oczywiście, że byłam gotowa! Już od jakiś piętnastu minut.

      Kiwnęłam głową. Wyszliśmy z mieszkania, przekręciłam klucz w zamku i wsadziłam je do torby upewniając się, że tam są. Nie, wyfrunęły... Skarciłam się w myślach. Zeszliśmy z kilku schodów obitych ceglastymi płytkami i podeszliśmy pod samochód. Marcel zwinnie otworzył mi drzwi, na co ja wydukałam ciche ‘dziękuję’, po czym okrążył go z przodu i usiadł na miejscu kierowcy. Zaczęłam rozglądać się, skanując wygląd środka. Krzesła obite były czarną skórą, co dodawało elegancji, a kremowe wycieraczki świetnie się z nimi kontrastowały. Byłam zachwycona, nie spodziewałam się takiego samochodu po nim.

            - No więc na jaki film jedziemy? – powiedziałam spoglądając przed siebie.

            - A zobaczysz – uśmiechnął się przyjaźnie, nie odrywając wzroku z jezdni. - Nie będę zdradzał ci wszystkich sekretów dotyczących dzisiejszego wieczoru.

      Zamilkłam. Może i nie lubię niespodzianek, ale czasem są miłe i sprawiają mi dużo radości. Nie pytałam już o nic więcej, dałam ponieść się mojej wyobraźni, układając po kolei plan wieczoru. Przyglądałam się krajobrazowi za szybą, który nieustannie się zmieniał. Raz były wysokie korony drzew, zaś niekiedy pojawiało się miasto. Skupiłam wzrok na małej dziewczynce, która ciągnęła swoją mama za skrawek sukienki, prawdopodobnie, by kupiła jej dużego misia, który stał nieopodal. Wyglądało to tak słodko, że nie zaoszczędziłam cichego chichotu. Chwilę  później kobieta z córką znikły mi z pola widzenia, a usłyszałam głos towarzysza.

            - Jesteśmy! – krzyknął, zatrzymując samochód i wyciągając kluczyk ze stacyjki.

      Moim oczom ukazał się duży budynek z kilkunastoma migającymi światełkami w kolorze jasnej żółci. Od środka był przepełniony kilkudziesięcioma krzyczących ludzi. Szeregi aut stały przed kinem, praktycznie blokując wejście. Niespodziewanie Marcel chwycił mnie za rękę, a przed oczami ukazał się moment kiedy szłam przez pustą aleję i napotkałam Harry’ego szczerzącego mi się prosto w twarz. Ten uśmiech widniał jeszcze przez kilka sekund kiedy ja stałam w osłupieniu. Dreszcze na ramionach stawały się coraz większe. Dziwne uczucie, dalej nawiedzało moje ciało. Wydawało mi się, że ponownie jestem  w tej alei i znów patrzę na jego złośliwy uśmiech. Tylko był jeden problem. Stałam koło kina, więc było to praktycznie niemożliwe. Te wszystkie wspomnienia wróciły za pomocą jednego dotyku. Coś ze mną nie tak. Spokojnie, to tylko twoja chora wyobraźnia. Powtarzałam sobie w kółko w myślach, próbując zapomnieć o przykrej sytuacji, która miała miejsce kilka minut temu.

            - Wszystko dobrze? – zapytał, spoglądając na moją dłoń, na której widniała gęsia skórka.

            - Tak, tak – odpowiedziałam, lekko przeczesując włosy. – Zakręciło mi się w głowie.

      Nie chciałam go zbyt bardzo niepokoić, dlatego skłamałam. Przecież co miałam mu powiedzieć. Miałam zwidy, że jakiś psychopata się do mnie szczerzył i co prawda niedługo będzie próbował mnie zabić? Tylko zrobiłabym z siebie idiotkę, nie uwierzyłby, w ogóle nikt by nie uwierzył, nie tylko on. To wszystko nie trzymało się kupy. Gdy Erin trzymała mnie za rękę nic się nie działo. Dlaczego akurat on. Może ma jakąś magiczną moc, dzięki której wywołuje wspomnienia u osób, które dotknie? I tu kolejny problem, nawet jeśli to czemu te złe, a nie na przykład, kiedy rodzice kupili mi psa na dziesiąte urodziny albo jak pojechaliśmy do Francji na wakacje.

      Chociaż... Ten moment nie był taki zły w porównaniu do umierającego taty. Zapomniałabym. Przecież ON to zrobił, więc - tak spotkałam się z mordercą twarzą w twarz, tak uśmiechnął się do mnie, tak czekał kiedyś przed szkołą, co znaczy, że wie gdzie się uczę, tak zna Luke’a, którego powinnam unikać szerokim łukiem, ale coś mnie do niego ciągnie, niczym magnes, a co najważniejsze próbuje się zemścić. Każdy głupi by się domyślił. Kto byłby na tyle stuknięty, żeby kogoś zabić i czekać aż go policja zabierze. Właśnie policja! Czemu mama nie poszła na komisariat i nie doniosła na niego. Cóż.. On jest mordercą, to chyba jest dobry powód, by to zrobić.

            - Pójdę po popcorn – oznajmił, na co kiwnęłam głową.

      Zaczęłam niepewnie się rozglądać, jakbym czuła na sobie czyjś wzrok. Tak, psychopata przyszedł przyłączyć się do wspólnego oglądania. Boże Scarlett, ogarnij się, z takim podejściem jutro wylądujesz w trumnie. Szczerze wątpię, że planuje mnie zabić w kinie. Przecież tu jest tyle ludzi, nie odważyłby się albo jest na tyle chory i to jednak zrobi. Dlaczego ja tak strasznie się zamartwiałam? Nigdy wcześniej o tym nie myślałam, nawet nie bardzo się przejmowałam, że z dnia na dzień może mnie już nie być. Obawiałam się, że te zwidy to dopiero początek i nie przystanie tylko na nich. One coś znaczyły, nie pojawiły się ot tak. Jest jeszcze coś czego nie wiem. Przynajmniej tak mi się wydaje.

            - Scarlett, chodź już! – krzyknął Marcel, trzymając w ręku dużą paczkę popcornu.

      Niepewnym krokiem ruszyłam, przyłączając się do chłopaka. Staliśmy w środku olbrzymiej kolejki. Byliśmy tak ściśnięci,  że nie dałoby włożyć kartki papieru. Gdzie tak im się spieszy, to tylko film, o którym jeszcze nie miałam pojęcia.

            - Co to za film? Oglądałeś zwiastun? Fajny jest? – pytania same wypowiadały się z moich ust, powoli zamieniając się w Erin.

            - Spokojnie, za chwilę się przekonasz. Chcę cię przetrzymać w krótkiej niepewności.

            - Skoro nie chcesz zdradzić mi tytułu to chociaż powiedz gatunek, proszę? – nalegałam, niedbale  chowając kosmyk włosów za ucho.

            - Horror! – powiedział, szeroko uśmiechając się, ukazując śliczne dołeczki.

      I wtedy coś mnie naszło. Nie chodziło o gatunek filmu, bo bardzo lubiłam horrory, tylko o ten uśmiech. Jakbym go gdzieś widziała, ale nie miała zielonego pojęcia skąd. Mama ani tata nie mają dołeczków w policzkach, coś tu jest nie tak... Wiem już! Kuzyn Nathan. Tak to był uśmiech Nathana. Wiedziałam, że skądś go kojarzę. To takie słodkie, że chociaż w minimalnym stopniu mi go przypomina. Nie widziałam go już chyba od roku. Szkoda, bo to zdecydowanie najlepszy kuzyn. Zza ciemnej kotary w kolorze bordo, wyłonił się pracownik, który oznajmił, że wszystko jest już przygotowane i można wchodzić. Życzył także miłego oglądania. Skoro to horror to na pewno nie będzie mile. Gdy weszliśmy do środka, ujrzeliśmy kilkanaście szeregów krzeseł. Kiedy Marcel wzrokiem szukał naszego rzędu, ja skanowałam małe światełka, które leżały co stopień na schodach. Lekkie światło odbijające się od pomieszczenia, powoli drażniły moje oczy, więc szybko przestałam na nie patrzeć. Zauważyłam, że Marcel powoli zmierza do wolnych miejsc, więc szybko ruszyłam za nim, by potem go nie zgubić. Po chwili siedzieliśmy już wygodnie w swoich ‘stanowiskach’ i na ekranie zaczęły pojawiać się napisy. Jednak nie bardzo mogłam się na nich skupić, bo ktoś kopnął mój fotel. Zażenowana chciałam się odwrócić i zobaczyć kto to. Jednak krzesło było zbyt wysokie i jedyne co widziałam to szorstki materiał. Na chwilę dałam sobie z tym spokój, by ponownie móc skupić się na filmie, dopóki to się nie powtórzyło. Jakiś małolat robi sobie żarty? Wkurzyłam się. Próbowałam stanąć na krześle tak, bym mogła zobaczyć kto jest na tyle głupi, żeby zachowywać się jak pięciolatek. Gdy udało mi się wychylić głowę i zobaczyć co było za mną, skręciłam głowę w stronę skąd dochodziły kopnięcia. Co ciekawsze nikogo nie mogłam dostrzec. Oh... To są już jakieś jaja.

            - Scarlett! Co ty robisz? – zapytał zdezorientowany, kiedy zauważał w jakiej sytuacji się znajdowałam.

            - Ktoś kopał mój fotel! – krzyknęłam przyciszonym głosem, żeby nie przeszkodzić innym w oglądaniu seansu. Też bym chciała, ale ktoś mi to uniemożliwię, jeszcze złośliwie się chowa.

            - Daj spokój, jakiś dzieciak chce cię wnerwić. Nie zniżaj się do jego poziomu – upomniał mnie, gdy właśnie wracałam do poprzedniej pozycji.

      Może i miał rację. Nie powinnam przejmować się takimi błahostkami, a bardziej skupić się na filmie, o którym nie miałam w ogóle pojęcia, nawet tytułu nie znałam, bo ktoś postanowił zabawić się w kotka i myszkę. Cóż... Chyba wygrał. Oparłam rękę o krzesło i starałam się zapomnieć o tej przygodzie. Zaczęłam oglądać wtedy, kiedy prawdopodobnie morderca śledził główną bohaterkę. Co zrobiłby by normalny człowiek? Biegł ile sił w nogach, nawet by się nie odwrócił. A co ona wyprawiała? Krzyczała ‘Kim jesteś?’ Zapytaj się jeszcze o adres i numer telefonu... Nabijałam się z tego filmu w myślach, gdyż nie miałam innego ciekawszego zajęcia. Następny fragment i tak był znacznie lepszy. Dziewczyna zauważyła, że ktoś chodzi po domu w środku nocy ‘Gdzie jesteś?’ pytała schodząc po schodach. To już pobiło wszelkie rekordy. Co miał powiedzieć psychopata, który szuka noża, by ją zadźgać ? W kuchni, chciałem ci zrobić kanapkę? Próbowałam powstrzymać śmiech, dusząc go w sobie. Dla mnie to nie był horror, lecz komedia. Nagle moje oczy zaczęły powoli opadać, nawet nie wiedziałam kiedy usnęłam.

      Dumnie przemierzałam zamglone ulice, kiedy silny wiatr próbował mnie zmusić do założenia kurtki, której nie wzięłam. Przyspieszyłam krok, kiedy usłyszałam cichy szelest dochodzący z wysokich krzaków. Lekko zaniepokojona wyciągnęłam telefon z kieszeni, by sprawdzić godzinę - 2.38... Kto o tej porze chodzi sam po ulicy. Oczywiście, że ja. Wybrałam numer do mamy, by po mnie przyjechała. Wcisnęłam zieloną słuchawkę, kiedy zza drzew wyłonił się wysoki mężczyzna w czarnym kapturze na głowie. Zmierzał w moim kierunku, więc próbowałam zacząć biec. Jednak jakaś niewidzialna przeszkoda mi nie pozwoliła. Próbowałam odgadnąć co to mogło być. Nic nie widziałam, oprócz człowieka, od którego dzieliło mnie mniej niż cztery metry. Dlaczego nie mogłam wykonać żadnego ruchu, jedyne co mi pozostało to wpatrywać się w niego i wołać o jakąkolwiek pomoc, która i tak nie przybędzie. Nagle przybliżył się do mnie, zakrywając mi rękę usta. Z wszystkich sił starałam się wyrwać. Był znacznie silniejszy ode mnie, więc nie miałam z nim żadnych szans. Poddałam się... Nie umiałam nic zrobić. Po prostu się poddałam, dając mu nade mną całkowitą  kontrolę.

- Właśnie nadszedł twój koszmar...

      Natychmiast obudziłam się cała zdyszana. Przetarłam ręką zimny pot z czoła, powtarzając w myślach, że to tylko zły sen.

            - Coś się stało? Dlaczego jesteś taka spięta? – zauważył Marcel, spuszczając wzrok z ekranu.

            - Po prostu... Przejęłam się filmem. On... doprowadzi mnie do szału – zaśmiałam się, ciężko oddychając.

            - Naprawdę? Aktualnie nic nie działo się specjalnego, co mogło się do takiego stanu doprowadzić.

            - Nie? I tak wszystko było bardzo przerażające, jak możesz nic sobie z tego nie robić. Ten film jest taki... straszny – uśmiechnęłam się sztucznie, dając mu znak, żeby się przymknął.

      Przez kolejną część seansu siedziałam jak na szpilkach. Nie dałam zawładnąć snu. Powtórka, byłaby czymś nie do wytrzymania. Zamiast oglądać uciekającą bohaterkę skupiałam się na tym, co on chciał mi przekazać. Że zostaje mi kilka dni życia, czy zostaje mi kilka dni życia. Najpierw te zwidy, potem sen. To wszystko nie dzieje się przypadkowo. Coś, a raczej ktoś musi za tym stać. Dlaczego mnie dzieją się takie rzeczy?!Dlaczego los mnie tak bardzo ukarał. Nie wystarczyła mu śmierć taty. Musi mieć coś jeszcze na deser. Przypływ dreszczy ponownie wrócił.  Siedzenie z założonymi rękami nie było moją rolą.

            - Muszę iść do łazienki – oznajmiłam, szepcząc mu do ucha.

            - W najlepszym momencie? – skrzywił się.

            - Opowiesz mi później co się działo, ja naprawdę muszę iść do łazienki – skinęłam głowę w kierunki drzwi.

      Wyminęłam wszystkie osoby siedzące z tym rzędzie, co chwilę mówiąc ‘przepraszam’,  bo przypadkiem potykałam się o ich nogi. Wreszcie udało mi się dostać do drzwi. Pchnęłam je, po czym się otworzyły, dając mi dostęp do spokojnego pójścia do ubikacji. Ale nim ją znalazłam, zwiedziłam połowę kina, szukając jej. Mogliby dać ją w widocznym miejscu, a nie na końcu korytarza w ciemnym rogu. Wzruszyłam ramionami, podchodząc do drzwi. W środku znajdowało się ogromne lustro, które zajmowało połowę pomieszczenia. Nie chciałam skorzystać z łazienki, pragnęłam zobaczyć się w lustrze i ocenić jak bardzo marnie wyglądałam. Co do tego to się nie pomyliłam w ogóle. Wielkie wory pod oczami próbowałam zakryć pudrem. Niby coś pomogła, ale i tak nie na tym mi zależało.

      Kiedy znalazłam się na korytarzu, próbowałam znaleźć drogę powrotną. Zanim to zrobiłam, spostrzegłam znajomą blond czuprynę.

            - Luke?! Co ty tu robisz?
---
Skojarzcie sobie fakty :D
Dość ciężko pisało mi się ten rozdział, który nawet nie jest długi ani zbyt ciekawy. No cóż... Postaram się, by następny był ciut lepszy :D Mam teraz ferie, więc postaram się napisać jeszcze jeden.

Jak już wiecie zostałam nominowana do Bloga Miesiąca na kraina-fanfiction.blogspot.com
Zauważyłam, że głosy poszły w górę, dlatego serdecznie chciałam Wam podziękować. Nie wiem dokładnie kto zagłosował, ale i tak jestem niesamowicie wdzięczna. Jeśli jeszcze chciałabyś zagłosować, nie wstydź się :)  Naprawdę, zależy mi nawet na jednym głosiku. To znaczy dla mnie, że są osoby, które czytają ten ff. Dla was to dwa kliknięcia, a mi szczenna opada kiedy widzę nowe głosy.  Także, nie musicie się oszczędzać :*
Jak zwykle ta sama śpiewka:

Zapraszam do:
- Informowanych (szybciej dowiesz się o nowych rozdziałach, bla bla bla)
- Obserwowanych (jeśli tego jeszcze nie zrobiłeś xD)
 - ORAZ OCZYWIŚCIE DO KOMENTOWANIA!!
Napiszcie co sądzicie o zachowaniu Scarlett, o tajemniczym kopaniu w fotel (xD), o ‘wizjach’ i o czym tylko chcecie :)


Przeczytałaś - Napisz opinię :)

poniedziałek, 2 lutego 2015

Ważna informacja!

Tak więc chciałam poinformować, że to ff zostało nominowane na bloga miesiąca:
kraina-fanfiction.blogspot.com
Jeśli chcesz oddaj głos. Jeśli to uczyniłaś z całego mojego serduszka dziękuję. Dla mnie to jest niesamowite wyróżnienia, naprawdę mi na tym zależy. Każdy głos będzie idealnym prezentem i ogromną motywacją do dalszego pisania. 
Jak na razie jest na trzecim miejscu, ale dzięki wam może znaleźć się wyżej :)

Dziękuję za chwilę uwagi :)

Nowy rozdział jeszcze w tym tygodniu, nie wiem dokładnie, ale jestem w trakcie pisania. :)

xx