sobota, 6 czerwca 2015

Twelve.

       Z niedowierzaniem wypatrywałam się w jego postać. Analizując każdy centymetr jego twarzy, próbowałam uwierzyć. Wydawało mi się to niedorzeczne. Człowiek, którego uznawałam za zmarłego właśnie stoi przede mną twarzą w twarz. To nie mógł być on. Jestem pewna, że to jakiś niewiarygodnie dobry aktor. Musiał kłamać... A jeśli nie? Co jeśli to wszystko jest prawda, a ja byłam tą okłamywaną? Tak naprawdę nie miałam o niczym pojęcia. Wierzyłam w pierwsze przypadkowe słowa, by zaspokoić swoją ciekawość i zaprzestać szukania prawdy. Byłam na tyle głupia, by tak łatwo dać się zmanipulować. Teraz widać skutki.

       Drżącą dłonią zgarnęłam kilka kosmyków włosów, opadające na moje oczy. Przełykając  gulę w  gardle, zrobiłam kilka kroków w przód. Niepewnie spoglądając na mężczyznę, próbowałam wyszukać szczególnych zarysów jego twarzy. Wyrażała ona nic innego niż smutek. Pojedyncze zmarszczki widniejące na czole i policzkach oraz wargi wygięte ku dołowi. Mimo to, był wciąż młody. Przez dłuższą chwilę zaczęłam się zastanawiać dlaczego miałam go nienawidzić. Przecież nie znam tego człowieka. Nie wiem kim on jest naprawdę. Tak mi się tylko wydawało. Łzy napłynęły mi do oczy, kiedy przypomniałam sobie słowa mojej mamy, w których była mowa o tym, że to on zabił moją siostrę. Osobę, której nie zdołałam poznać. Młodą dziewczynkę. Jakim trzeba być potworem, żeby coś takiego uczynić.

          - To ty ją zabiłeś, prawda? –krzyknęłam, wpatrując się w niego wzrokiem pełnym goryczy i żalu. – Tylko nie kłam, znam prawdę!

       Miałam ochotę rzucić się na niego z pięściami, tylko co by to dało? Nie przywróciło by jej do żywych, nic by nie zmieniło...

          - Tak naprawdę to nic nie wiesz. Jesteś okłamywana od początku. Przykre, ale prawdziwe. Mimo, że bym chciał, nie zdradzę ci prawdy – powiedział spoglądając mi prosto w oczy.

          - Dlaczego? Co stoi ci na przeszkodzie uczynienia mojego życia szczęśliwszym niż jest? – zapytałam spokojnym tonem, przecierając pojedynczą łzę rękawem.

          - Właśnie ty. Zrozum, nie mogę wyznać ci prawdy, ponieważ to cię zniszczy. Przytłoczy, upadniesz i gwarantuję ci, że już nie wstaniesz. Nie chcę tego dla ciebie, jesteś mi do czegoś potrzebna, a o tym dowiesz się w swoim czasie. Teraz już muszę iść – oznajmił spuszczając głowę i ruszając w stronę drzwi.

          - Obiecaj mi, że wrócisz i powiesz mi wszystko, od początku -  wyznałam idąc za nim.

          - Obiecuję – odpowiedział lekko się uśmiechając. Chwilę później wyszedł z domu, a ja usiadłam na podłodze wybuchając niekontrolowanym płaczem. Nie potrafiłam być w tej sytuacji silna. 

       Rzeczywiście, wszystko wydawało mi się szare. Przez cały czas myślałam, że przeszłam już za wiele, by mogło stać się jeszcze gorzej. Nawet nie wiedziałam jak bardzo się myliłam. Okłamywałam sama siebie. Chociażby tym, że jestem na tyle silna, żeby stawać opór światu. Lecz tak naprawdę byłam delikatnym piórkiem, który za podmuchem lekkiego wiatru mógł wyfrunąć w powietrze i zgubić się, nie zostawiając za sobą żadnego śladu. Schowałam twarz w moich dłoniach, próbując hamować płacz. Stało się to jednak o wiele silniejsze niż myślałam.

          - Scarlett, gdzie jesteś? – usłyszałam głos dochodzący zza drzwi. Należał on do Erin. Szybko przetarłam wilgotne oczy, wstając spojrzałam na białą kopertę. Schyliłam się, by ją podnieść.
Następnie schowałam ją do kieszeni i wyszłam. Ujrzałam blondynkę stającą w kuchni. Kiedy usłyszała za sobą ciche głosy, odwróciła się. Przywitała mnie ze szczerym uśmiechem, po czym podbiegła i mnie przytuliła, praktycznie płacząc.

          - Już myślałam, że ten dupek cię porwał! – krzyknęła, nie odrywając się ode mnie. Było ciemno, więc nie zdołała zobaczyć moich pogrążonych płaczem oczów. Chcąc uniknąć zbędnych pytań, starałam się zmienić temat.

          - Chodźmy już spać. Jest późno – objęłam ją ramieniem i razem weszłyśmy na górę do mojego pokoju. Ciekawość, by otworzyć tą kopertę wzrastała. Wiedziałam, że muszę się powstrzymać. Nie mogłam zrobić tego przy Erin. Bóg wie co tam może się znaleźć.

       Szybko wparowałam do łóżka i starałam się zasnąć. Blondynka także próbowała. Jednak po dzisiejszych wydarzeniach wątpię, żebym zmrużyła chociaż na chwilę oko. W głowie myślałam jedynie o tym co znajduje się w kopercie. Nie mogłam skupić się na niczym innym.
Po nieprzespanej nocy w końcu zawitał dzień. Kątem oka spojrzałam na Erin, która jeszcze spała. Zazdroszczę, że jej to się udało. Jak za pomocą czarodziejskiej różdżki, zaczęła się budzić. Przetarła zaspane oczy i powoli podniosła się do pozycji siedzącej.

          - Dobry – powiedziała ziewając. Jej włosy były w dość dużym nieładzie, przez co wygląda trochę śmiesznie. Próbowałam stłumić cichy śmiech, jednak ona to zauważyła.

          - Co? Mam jakiegoś pryszcza? – przestraszyła się, wstając i ruszając w stronę łazienki.

          - Tak!  – krzyknęłam, kiedy biegiem przekraczała jej próg. Chciałam zobaczyć jej reakcję na widok swoich włosów, dlatego wstałam z łóżka i poszłam za nią. Stanęłam w progu, kiedy z jej ust wydobył się głośny pisk przerażenia. Przeczesując je palcami, starała się doprowadzić je do ładu.
Jej nieszczęsne poczynania oglądałam z wielkim uśmiechem na twarzy. Erin co chwile posyłała mi mordercze spojrzenia. Nie mogąc już dłużej na nią patrzyć, wyciągnęłam z dolnej szafki szczotkę i jej wręczyłam. Cicho podziękowała i zaczęła rozczesywać swoje kołtuny.

       Kiedy już skończyła wyszła z łazienki, ja w tym czasie siedziałam na łóżku rozmyślając o liście, którego jeszcze nie przeczytałam. Stwierdziłam, że uczynię to jak Erin wyjdzie z domu.

          - Chodź na śniadanie. Mama już na pewno zrobiła – zawołałam, podchodząc do niej.

          - Nie, już muszę iść do domu. Naprawdę, z chęcią bym została, ale nie mogę – wyjaśniła ze sztucznym uśmiechem. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Jednak nie chciałam zagłębiać tematu.
Wyszłyśmy z pokoju, schodząc do kuchni. Nie pomyliłam się. Mama siedziała przy stole, jedząc kanapkę z pomidorem. Gdy usłyszała kroki, odwróciła się. Natychmiast wstała i stanęła obok nas.

          - Więc... do widzenia – mruknęła Erin, prawie wychodząc.

       Jej pośpiech lekko mnie nie pokoi. Wyglądała tak, jakby się czegoś obawiała. Także jej nietęga mina, świadczyła o strachu.

          - Nie zjesz z nami śniadania? – zapytała, starając się ją przekonać do zmiany decyzji.

          - Nie, dziękuję. Spieszę się do domu – posłała ostatni uśmiech, po czym bez zbędnego komentarza wyszła z domu.

       Chciałam jak najszybciej pójść na górę i w końcu przeczytać ten list. Ciekawość niemożliwie we mnie buzowała. Nie miałam pojęcia od kogo mógł być ten list i chyba to było najbardziej rzeczywistą rzeczą, która nie dawała mi spokoju.

          - Dziwnie się zachowywała. Była jakaś zdenerwowana – zauważyła mama, wracając do kuchni. Przytakując i wypowiadając ciche „Tak”, po cichu, po schodach wróciłam na górę.

       Z impetem rzuciłam się na łóżko, wyciągając spod materacu białą kopertę. W końcu nadszedł ten czas. Myślę, że poznania prawdy. Rozerwałam zaklejony koniec i powolnym ruchem wyciągnęłam list. Odszukałam początek i zaczęłam czytać starannie napisaną treść.

Droga Scarlett!

       Nie mam pojęcia jak zacząć. Nie wiem dlaczego. Może chodzi o to, że jeszcze mnie nie poznałaś? Stałaś się pierwszą osobą, która codziennie widniała w mojej głowie. Która nigdy jej opuszczała. Można powiedzieć, że jesteś jej częścią. Wyobrażam sobie Twój uśmiech tryskający radością, oczy pełne szmaragdowego blasku. Pewnie sobie myślisz, że żartuję. Lecz nie. Wiem, że o uśmiechu już dawno zapomniałaś. Czasem, kiedy jesteś z tym chłopakiem, widzę na Twojej twarzy niepozorny uśmieszek. Powolnymi kroczkami stajesz się szczęśliwsza, dzięki niemu. Nie oszukuj się. Przed szczęściem nie da się uciec. Możesz jedynie spowolnić jego przybycie, ale wiedz, że ono nadejdzie. Po każdej nawet gwałtownej burzy, wychodzi słońce. Nie zapomnij o tym!
       Tak naprawdę piszę ten list, by przypomnieć Ci, że życie się nie skończyło. Nadal trwa. Ty kierujesz jego losem. Jesteś młoda. Wierzę, że uda Ci się osiągnąć to, o czym od zawsze marzyłaś. Życie pod pewnym względem jest bajką, taką jaką ty nakręcisz. Ty jesteś reżyserem, to właśnie ty piszesz scenariusze. Jeśli chcesz byś szczęśliwa, po prostu zapomnij o codziennych kłopotów i zrelaksuj się wychodząc z przyjaciółką na miasto. Jak byłaś mała na pewno oglądałaś ich mnóstwo. Teraz powiedz mi czy któraś zakończyła się źle? Jeśli przerwiesz tę opowieść, może ominąć Cię najpiękniejszy moment. Moment, na który od zawsze czekałaś. Możesz nigdy się go nie doczekać, a przecież każdy z nas, chce być królową lub królem w swojej bajce. Załóż koronę i znajdź swojego króla!
       Jesteś pewnie zdezorientowana, bo nie masz pojęcia kto pisze ten list. Na tę porę powinnaś wiedzieć, że jestem tak jakby Twoim aniołem stróżem. Czuwam nad Tobą, gdy płaczesz, jesteś na skraju rozpaczy, ale jestem także, gdy na Twej pięknej, młodej twarzy pojawia się uśmiech. Nigdy nie myśl, że jesteś sama. Bo tak nie jest. Zaufaj mi. Zgaduję, że pomyślałaś sobie: „Jak mogę zaufać osobie, której nie znam”. Tak Ci się tylko wydaję. W rzeczywistości mnie znasz, często myślisz o naszym spotkaniu. Wydaję ci się ono niemożliwe, ale kiedyś nadejdzie. Tylko musisz być gotowa. Twoja rodzina chce Cię chronić przed niebezpieczeństwem czyhającym w ciemnym zaułku. Bądź czujna! Miej oczy szeroko otwarte. Nie wiesz kto jest twoim przyjacielem, a kto wrogiem. Zapamiętaj jeszcze, że przyjaciel to nie ktoś z kim zaprzyjaźniłeś się jako pierwszy, tylko ten, który nie opuścił Cię, gdy potrzebowałaś bliskości. To ktoś, do którego możesz zadzwonić o trzeciej nad ranem z prośbą o przyjście, a on będzie już w połowie drogi. Przyjaźń jest tylko owocna, kiedy jest prawdziwa.

Do zobaczenia niebawem – Twój strażnik przed złem.

       Skończyłam czytać list, przecierając łzę rękawem. Miał/Miała rację. Nie mogę zakończyć tej bajki. To jest początek, chcę dotrwać do końca. Poczuć smak przyjaźni, miłości. Czegoś czego nigdy nie doświadczyłam. Tak bardzo chciałam się dowiedzieć, kto to napisał i co miał/ła wspólnego z ojcem Harry’ego. Myślę, że dowiem się tego niedługo. A jak na razie... Będę się cieszyła z każdej małej rzeczy. Ten list uświadomił mi, że tak naprawdę nie chcę nic zmieniać w moim życiu. Jest jedno, niepowtarzalne. Dlatego je lubię. Codziennie mam mnóstwo niespodzianek. Jest kolorowe. A może zbyt bardzo? Gdybym nie miała tego psychopaty na głowie, na pewno stałoby się jeszcze lepszym. Chciałabym móc go spotkać, wygarnąć mu wszystko, uderzyć w twarz, a potem wyjechać, tak by mnie nigdy nie znalazł...

W tej chwili zawibrował mój telefon, leżący na skraju łóżka. Sięgnęłam dłonią po niego, przejeżdżając palcem po ekranie, by go odblokować . Wyświetliła mi się wiadomość od Luke’a? Tak dawno z nim nie pisałam. Nie spotykałam się z nim. Nic. Tak jakby przepadł i nie było z nim kontaktu.

Od: Luke
Spotkajmy się w parku najszybciej jak możesz.  Pilne!

Perspektywa Erin

       Musiałam jak najszybciej wyjść z mieszkania Scar. Byłam jej niezmiernie wdzięczna, że mogłam u niej przenocować, ale byłam także przestraszona. Niby rodzice wiedzieli, że zostanę u niej na noc, lecz wciąż się bałam. Może nie ich, lecz niego... Nienawidzę go tak bardzo, że to powinno być karalne. Przez moją głupotę naraziłam nie tylko siebie, ale i Scarlett. Nie chciałam tego, lecz sytuacja zmusiła mnie do postąpienia w ten, a nie inny sposób.

       Szybkim krokiem przemierzałam ulicę, chcąc jak najprędzej dostać się do mieszkania. Nie zwracałam uwagi na przypadkowych ludzi, którzy obrzucali mnie złośliwymi spojrzeniami. Nie przejmowałam się nimi. Miałam tylko jeden cel. Dostać się do domu. Mimo iż byłam głodna, starałam się dotrzymać tempa i nie myśleć o tym. Patrzyłam tylko przed siebie. W głowie układałam sobie, co dokładnie mam powiedzieć rodzicom, jak wytłumaczyć im to, że nie wróciłam do domu. Mogę się domyślić, że projekt z historii nie był najlepszym pomysłem, ale był jedynym, który wpadł mi do głowy w tamtym czasie.

       Powoli zaczęłam poznawać okolice domu, więc przyspieszyłam. Był późny ranek, więc niektórzy jeszcze spieszyli się do pracy, przez co musiałam się trochę siłować, by przepchnąć się pomiędzy nich.

       Już prawie dotarłam, lecz zaczęłam coraz ciężej dyszeć, więc musiałam się na chwilę zatrzymać. Oparłam dłonie o kolano i odpoczęłam. Kiedy stwierdziłam, że już się zmobilizowałam, podniosłam głowę i dokończyłam bieg do domu.

       Drzwi były zamknięte, więc musiałam zapukać. Przystawiłam rękę i uderzyłam może nie z całej siły, lecz mocno. Chwilę odczekałam, aż ujrzałam mamę. W jej oczach ujrzałam smutek. Bez słowa otworzyła szerzej drzwi, wpuszczając mnie do środka. To co zobaczyłam wstrząsnęło mną. Panował kompletny nieład. Kanapa leżała przewrócona. Stół wraz z krzesłami został połamany. Wszystkie szklane przedmioty leżały potłuczone na podłodze. Nawet obrazy pospadały ze ścian.

          - C...o się stało? – zdążyłam wydukać, kiedy mama zamiatała miotłą szkło.

          - Ktoś się włamał w nocy.

       Po tych słowach myślałam, że zaraz eksploduję. Przez chwilę zastanawiałam się kto to mógł być, ale nie na długo. Zdałam sobie sprawę, że to nie mógł być inny niż on. Pewnie mnie szukał. Nie mam pojęcia co by się stało, gdybym nie poszła do Scarlett, a została w domu. Zawarłam pakt z diabłem. Jego nie da się przerwać. To jest umowa, której nie da się zniszczyć. Trzeba zapłacić. Słono...

________________________________

Olałam kompletnie sprawę. Tak bardzo chciałam Was nie zawieść. Wziąć się w garść i napisać rozdział. Ale nie potrafiłam. Pisałam ponad miesiąc. Nie czuję się z tym dobrze. Nie miałam kompletnie weny. Miałam kilka myśli, by zaprzestać prowadzenie tego bloga, ale później to stłumiłam i zamiast narzekać, napisałam. Wiem, że w tym rozdziale spodziewaliście się więcej akcji. Rozumiem to. Chciałam napisać list, tak aby nie było wiadomo czy pisze to kobieta czy mężczyzna. Musiałam usuwać wyrazy, które to zdradzały. Zastępować je innymi i tak dalej. W końcu udało mi się to. Dodałam rozdział. Niedługo będą wakacje, także będą występować one częściej. Mam nadzieję, że będziecie cierpliwi. A stałym czytelnikom chciałam z całego serca podziękować. Czekaliście dość długo. Nigdy nie wyrażę słów, takich, które opisały by moją wdzięczność. Uwielbiam Was!


Do następnego!

PS. NIE ZAPOMNIJCIE O KOMENTARZU :D