Mijały kolejne sekundy. Wciąż stałam w tym samym miejscu, co
przed chwilą. Miałam nogi jak z waty. Wyobrażałam sobie, że jeśli postawię choć
jeden krok, upadnę na ziemię. Wydawało
mi się, że jestem teraz sama, odizolowana od wszystkich. Przed oczami miałam
pustkę, lecz słyszałam głos Erin. Musiałam się jak najszybciej otrząsnąć, bo
jeśli nie, mogło się to źle skończyć. Z oddali dochodziły ciche szepty, co za
tym szło, mamy jeszcze kilka sekund i przegramy. Otrząsnęłam się i zaczęłam biec w stronę wyjścia.
Zostało mało czasu. Nie znałyśmy miejsca, więc, nie miałyśmy najmniejszych
szans na ucieczkę. Trzeba było wymyślić coś, co mogło by ich zatrzymać
przynajmniej na kilka sekund. Analizowałam wszystko dookoła, by znaleźć coś co
by mi w tym pomogło. Znajdowaliśmy się na świeżym powietrzu, dlatego miałyśmy
duże utrudnienie. Nagle ujrzałam dość sporych rozmiarów kamień. W głowie
przetwarzałam scenariusz, co z takim głazem można by zrobić. Schyliłam się po
niego. Nie był zbyt ciężki, ale też do najlżejszych nie należał. Zauważyłam
kilka cieni wychodzących zza żywopłotu. I wtedy dotarło do mnie co powinnam
zrobić. Położyłam torbę na trawniku i ściągnęłam z Erin apaszkę. Owinęłam sobie
nią głowę i głośno westchnęłam. Od tego zależy twoje życie. Powtarzałam sobie w
myślach, by dodać choć trochę otuchy.
- Poczekaj tutaj – wskazałam palcem na ziemię. – Jak krzyknę
„Już!” zaczynasz jak najszybciej biec. Postaram się ciebie dogonić, o ile wyjdę
z tego cała. Pamiętaj, zaszliśmy już za daleko, by się teraz poddać.
- Ale... – nie dokończyła, bo zatkałam jej ręką twarz.
- Nie ma żadnych ale. Wrócę, obiecuję... – powiedziałam,
spuszczając głowę.
Nie miałam pojęcia, co się wydarzy, a tym bardziej czy
wrócę. Przynajmniej miałam taką nadzieję. Odwróciłam się i zaczęłam iść na
przód. Starałam się nie myśleć o tym, co miało się za chwilę stać. Marzyłam,
żeby już było po wszystkim. Schowałam się za drzewem, czekając na rozwój
sytuacji. Powoli zaczynałam słyszeć już kroki. Teraz plan trzeba wcielić w
życie. Policzyłam do trzech, po czym cicho wyszłam zza drzewa. Byłam za nimi.
Podążałam, praktycznie depcząc im po piętach. Pierwszy punkt. Znajdź cel.
Drugi. Wyceluj. Trzeci. Uciekaj póki życie ci miłe. To już ten czas... Włożyłam
palce do ust i zagwizdałam. Odwrócili się, mierząc mnie wzrokiem. Byłam
owinięta chustką, mogli dalej zgadywać kto to. Kiedy jeszcze z uwagą
przyglądali się mojej osobie. Tak jak to było na mojej liście. Starałam się
wycelować w Harry’ego, poniekąd to on był moim koszmarem, więc należało mu się
trochę bólu. Rzuciłam kamieniem z całej siły Udało mi się w niego trafić,
co lepsze w miejsce, gdzie światło nie dociera. Celny strzał. Uśmiechnęłam się
pod nosem i krzyknęłam, by uprzedzić Erin. Harry zwijał się z bólu, więc
wykorzystałam tą sytuację i zaczęłam biec. Koledzy chłopaka, zamiast mnie gonić
to śmiali się, że dostał od dziewczyny.
Przynajmniej rozpoznali moją płeć. Punkt za spostrzegawczość. Nie odwracając
się wyminęłam żywopłot i znalazłam się w poprzednim miejscu. Szybko zgarnęłam
torbę i nie tracąc czasu szukałam drogi powrotnej. Miałam marną orientację w
terenie, więc było to bardzo trudne. Chciałam wrócić do tego domu, by znaleźć
te klucze do domu. Jednak wiedziałam, że gdybym teraz zawróciła, już nigdy bym
nie wyszła. Nerwowo przekręcałam głową, chcąc sobie przypomnieć jak tu
trafiłam. Nic nie wydawało mi się podobne. Co chwilę, znajdywałam się w nowych
miejsca. Strach ogarnął mnie jeszcze bardziej, kiedy usłyszałam coraz
głośniejsze kroki. Nie zastanawiając się ruszyłam w jakieś zarośla i przedzierając
się przez nie, próbowałam dojść na drogą. Odpychałam od siebie grube gałęzie,
które podrażniały moją skórę. Suche liście szeleściły pod moimi butami, wydając
nieprzyjemne dźwięki. W niektórych miejscach na moim ciele znalazły się plamy
krwi, przez obtarcia. Musiałam zaryzykować, ale też nie miałam innego
wyjścia. Kiedy spod zielonych liści,
ujrzałam jakąś drogę. Odetchnęłam z ulgą. Udało się. Zrobiłam to. Muszę przyznać, że
poszło łatwiej niż się spodziewałam. Ostatni raz spojrzałam na ten dom i
poszłam w kierunku lasu. Nie myślałam o niczym innym niż o tych przeżyciach.
Kiedy już dotarłam do lasu, znów uderzyło mnie to dziwne uczucie. Nie potrafię
tego wytłumaczyć. Ono tak nagle przychodzi i równie odchodzi. Przypomniałam
sobie także o Erin. Nie miałam pojęcia, co się z nią stało. Dlaczego nie
zadzwoniła? Wsadziłam dłoń do torebki w poszukiwaniu telefonu. Przeglądam
wszystko po kolei. No nie... Nie znowu. Jak to mówią, historia lubi się
powtarzać... Musiał mi wypaść kiedy zabierałam torbę, dlatego nie słyszałam
dzwonku. Przecież nie było go przez cały czas. Mogę być pewna, że to nie wróży
nic dobrego.
Perspektywa Harry’ego
Gdy tylko oberwałem tym kamieniem, upadłem na ziemię. Siły,
ile ta dziewczynka włożyła na ten rzut była zaskakująca. Bolało tak cholernie,
że nie byłem w stanie się ruszyć. Na pogorszenie sytuacji te dwa kołki zamiast
ją łapać. Śmiali się do nieprzytomności. Miałem ochotę im przywalić, nie
zwracając uwagi kim oni dla mnie byli. Zastanawiało mnie jedno pytanie. Kim ona
była? Wcale nie byłbym zdziwiony, gdybym dostał od chłopaka, ale dziewczyna?
Tego bym się nie spodziewał za żadne skarby. Musiałem znieść ból i jak najszybciej
wstać z ziemi. Kiedy chłopaki to zauważyli szybko spoważnieli, ale ich kolor twarzy
mówił sam za siebie. Przewróciłem oczami i zacząłem iść w kierunku, którym
uciekła. Byłem wściekły, chociaż i to słowo nie wyraża moich emocji. Już kiedy
miałem kopnąć w drzewo, usłyszałem cichą muzykę. Przecież nie mam sąsiadów,
więc impreza odpada. Nawet jeśli bym miał, to kto robi imprezy po południu?
Zbliżyłem się, nasłuchując bardziej. Znajdowałem się już całkiem blisko, na
tyle, że mogłem rozpoznać tekst. Rozglądałem się po obu stronach. Nic nie
widać. Zrobiłem jeszcze kilka kroków i coś podkusiło mnie do spojrzenia w dół.
Moja intuicja nie zawiodła. Na trawie leżał telefon, najprawdopodobniej ktoś
dzwonił. Schyliłem się, by go podnieść. Odblokowałem i odebrałem połączenie.
- Boże Scar! Tak się martwiłam, że cię znaleźli, albo
gorzej. Powiedz gdzie jesteś, zaraz po ciebie przyjadę! – mówiła to bardzo
spontanicznym, pełnym energii głosem.
Scar? To imię, akurat skądś kojarzę... Czyli to rolę się
odwróciły. Teraz to ona mnie będzie śledzić? Co za dziewczyna. Jeszcze odważyła
się rzucić tym głazem. Zaczyna mnie coraz bardziej intrygować. Przeczuwam, że szybciej będę musiał się jej
pozbyć. Skoro ona się ze mną tak bawi, to ja nie będę dłużny.
- To nie Scarlett... – odpowiedziałem zaciekawiony rozwojem
sytuacji.
- Kim jesteś i co jej zrobiłeś, ty dupku! – krzyknęła do
słuchawki.
- Już mi dałaś imię, to po ci następne? – zaśmiałem się,
trochę oddalając się od poprzedniego miejsca.
- Nie żartuj sobie, dupku! Gdzie ona jest?! Jeśli jej coś
zrobiłeś nie skończy się tylko na twoich jajach!
Groziła mi? To było takie złe, że aż śmieszne. Dziewczyna mi
grozi. Te słowa nawet do siebie nie pasują. Ta jej koleżanka miała podobny
charakterek. Gdzie one się znalazły? W psychiatryku?
- Och, czyli widziałaś ten mały incydent – oznajmiłem,
podkreślając ostatnie słowo. – Jeśli chcesz ją zabrać, wróć tu.
Sam nie wierzę, jak udało mi się wymyślić tak genialny plan
w tak krótkim czasie. Jednym słowem jestem mistrzem w tych klockach.
- Skąd mam wiedzieć, że to nie pułapka? – zapytała bardziej
przejętym tonem.
- Mam jej telefon? Jeśli nie będziesz tutaj za pół godziny, już nigdy jej nie zobaczysz – uśmiechnąłem się przypominając tę sytuację. – Tylko żadnych
numerków. Mam więcej dupków, którzy zachcą cię poznać.
- Dobra, dupku. Ale jaka jest pewność, że oddasz ją z
własnej woli? – powiedziała, na co zacząłem się niecierpliwić.
- Masz moje słowo. Po prostu chciałem poznać wspólniczkę
zamachu na mnie – odpowiedziałem, rozłączając się.
To był chyba najlepszy pomysł w moim życiu. Ta dziewczyna
jest tak naiwna. Jeśli powiedziałbym, że mam w domu jednorożce, też by
uwierzyła? Poszedłem do domu, gdzie zastałem siedzącego Luke’a na kanapie.
Czyli Liam już sobie poszedł i świetnie.
- Za chwilę będziemy mieć gościa – oznajmiłem, podchodząc do
lodówki i wyciągając z niej piwo.
- Znowu jakaś laska? – zapytał jakby wiedział, co miałem za
chwilę powiedzieć.
- Zgadłeś, tylko, że do innych celów – powiedziałem, rozsiadając
się na kanapie.
- Nie wierzę! – krzyknął, udając zdzwionego.
Nie mogłem się doczekać, kiedy wejdzie do domu w
poszukiwaniu porwanej, po czym sama nią będzie. A ta pierwsza nigdy nią nie była.
Luke nie wyglądał na przejętego sytuacją, bardziej zaciekawiony był głupim
filmem w telewizji. Nie miałem nic ciekawszego do roboty, więc przyłączyłem się
do niego. Oglądałem dopóki w drzwiach nie rozebrzmiał dzwonek. Uradowany
wstałem z kanapy, a Luke poszedł do swojego pokoju. Zabawę czas zacząć!
Otworzyłem drzwi, a przed oczami stanęła ładna blondynka. Czyli ta zabawa
będzie jeszcze lepsza niż myślałem.
- Zgaduję, że to ty, więc... Spróbuj coś zrobić, a właduję
ci ten gaz pieprzowy w ślepia! – krzyknęła, ukazując w dłoni gaz.
- Uznajmy, że się przestraszyłem – prychnąłem, po czym
weszła do środka.
Zaczęła się niepewnie rozglądać. Jakby spodziewała się
czegoś innego. Oczywiście, że się spodziewała.
- Prowadź – nakazała. – Jeszcze założyłeś jakąś pułapkę na
myszy, więc nie będę ryzykować.
Przytaknąłem, wymijając są. Weszliśmy po schodach,
prowadzących do jednego z pokoi.
Przeszliśmy przez długi korytarz, do
ostatniego pokoju. Powoli zacząłem otwierać drzwi. Podeszła i wpatrywała kawałek
pomieszczenia.
- Wejdź – machnąłem ręką. Postawiła pierwszy krok, kiedy ja
popchnąłem ją i zatrzasnąłem drzwi.
- Teraz uznajmy, że dotrzymałem obietnicy.
Perspektywa Scarlett
Kilka godzin bez celu błądziłam w lesie. Kiedy tylko udało
mi się z niego wydostać znalazłam się na końcu miasta. Musiałam przejść
piechotę, gdyż żaden autobus teraz nie kursował. Weszłam na chodnik i zaczęłam
przemierzać kolejne metry, w celu dotarcia do mieszkania. Zapewne wyglądałam jak
chodząca katastrofa, ponieważ ludzie omijali mnie szerokim łukiem. Nie dziwię
im się. Marzyłam jedynie, by coś zjeść, umyć się i pójść spać. Na szczęścia
jutro była niedziela, więc nie musiałam martwić się o szkołę. Ale w mojej
głowie, dalej pozostała Erin. Nie skontaktowałam się z nią ani razu. Boję się o
nią. W głębi duszy mam nadzieję, że nic jej się nie stało i teraz śpi. Mijałam
kolejne sklepy, budynki. Wydawało mi się, że ta droga jest coraz dłuższa. Nogi
coraz bardziej zaczęły mi odmawiać posłuszeństwa, więc co chwilę się o nie
potykałam. Szłam ze spuszczoną głowę, co wyglądało jakbym była pijana. No
niestety pomylili się, choć niewiele. Może nie byłam pijana, ale taka się
czułam. Wszystko dookoła wydawało mi się takie inne. Mamrotałam pojedyncze
słówka pod nosem i przechylałam się z boku na bok. Nagle wpadłam na czyjś tors.
Leniwie podniosłam głowę i ujrzałam przystojnego mulata. Miał włosy postawione
ku kurze i śliczne, czekoladowe oczy. Kiedy zauważyłam jego wygląd.... Zaczęłam
poprawiać swój.
- Znam cię skądś – rzekł, wpatrując się w moje poczynania.
- Nie sądzę – odpowiedziałam, uśmiechając się. – A tak po za
tym, to przepraszam za moją ślepotę.
- Nie szkodzi. Jak chcesz to wpadaj na mnie częściej.
- Dobrze, jak tylko znajdę okazję to zadzwonię do ciebie, bo
nie mam na kogo wpaść – zaśmiałam się. – A teraz muszę już iść, więc do
zobaczenia.
- Mam taką nadzieję.
Jak gdyby nigdy nic, wyprostowałam się i ruszyłam dalej.
Po kilkudziesięciu minutach dotarłam do domu, można
powiedzieć pół żywa. Otworzyłam drzwi i wpadłam na kanapę, rzucając na podłogę
torebkę, która wydawała mi się zbędna.
Zamknęłam oczy, ale nie dałam ponieść się snu. Wiedziałam, że muszę wstać,
ogarnąć się, a potem dopiero mogę spać. Tak też uczyniłam. Zleciałam z kanapy,
po czym szybko wstała z zimnego podłoża. Weszłam po schodach do swojego pokoju.
Zabrałam z szafki piżamę i poszłam wziąć prysznic. Byłam wykończona tym dniem...
Ruszyłam w stronę łazienki, zamknęłam drzwi na klucz, choć i tak wiedziałam, że
nikt nie wejdzie, bo mamy nie było w domu. Ale tak dla pewności nie zaszkodzi.
Rozebrałam się, weszłam pod prysznic, ustawiając odpowiednią temperaturę.
Zaczęłam „zmywać z siebie dzisiejszy dzień”.
Po kilku minutach stałam już owinięta ręcznikiem i przeglądałam się w
lustrze. Teraz czułam się o wiele lepiej! Ubrana wróciłam do pokoju, gdzie
zastałam zaświeconą lampkę nocną. Dziwne. Jak tu przyszłam była zgaszona.
Powędrowałam w jej kierunku, chcąc ją zgasić. Lecz kiedy spojrzałam na nią z
bliska, ujrzałam małą kartkę. Wzięłam ją i zaczęłam czytać.
„Mam twoją koleżankę. Jeśli chcesz ją zobaczyć, wróć jutro pod
drzewo. Nie muszę ci chyba tłumaczyć które, bo sama najlepiej wiesz.
Ps. Oberwiesz za ten kamień :)”
__________________________________________________________________________________
Taki krótszy trochę :(
No ale cóż...
Przychodzę dzisiaj jeszcze z niespodzianką! ZWIASTUNEM mojej
roboty! Obiecuję, że już nigdy więcej nie wezmę się za robienie zwiastuna. NIGDY!
Ale zanim go oglądniecie, chcę żebyście przeczytali, to co chcę Wam powiedzieć.
Jak już niektórzy wiedzą dostałam bardzo ważną (dla mnie) nominację na spis1d.
Nominowane są te blogi, które są częściej odwiedzane. To jest niesamowite!
Pamiętam jak w listopadzie podajże pisałam prolog i zastanawiałam się nad
fabułą. Dziś jest 20 obserwatorów i ponad 8.500 wyświetleń. Chcę Wam serdecznie
podziękować! Naprawdę, nigdy bym się nie spodziewała takiego rozwoju. Dziękuję!
Zwiastun:
POPRAWIONY!
Oraz zapraszam do komentowania :)
Cudowne *-* Musiałaś skończyć w takim momencie ? :* Jestem ciekawa jak potoczy się akcja. Ale z tym kamieniem wygrałaś haha :'D Czekam na next. Z poważaniem: Zniecierpliwiona Ja :) @1Dkc5SOS
OdpowiedzUsuńO kurde już się nie mogę doczekać spotkania ^^
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo dobry ;)
Było kilka błędów ale jest okej ;*
Ściskam i życzę weny
You Belong With Me
Woooo *-* końcówka !! Zabiję !! Uwielbiam ! Świetny rozdział :) pozdrawiam ! :* ♥
OdpowiedzUsuń~Rybka
O kurdeczka, to się nam porobiło nieźle. Rozdział krótszy, ale odpuszczam grzechy (co ja się tak ostatnio w księdza bawię??), ponieważ świetny. Kurcze, rozwalił mnie ten jej rzut xD Ma dziewczyna cela :D
OdpowiedzUsuńOj Erin, ale się dałaś nabrać... biedactwo. Miejmy nadzieję, że Harry ci nic nie zrobi.
"Zgadłeś, tylko, że do innych celów" hahahaha xD Domyślam się do jakich były poprzednie xD
Hm... Harry zdążył być już u niej w domu? Szybki jest ;)
A Scralet "spotkała" się z Zaynem! (wiem, że to on xD) O nie nie nie... żadnych flirtów, moja droga. Harry czeka (przy drzewie :D)
Jej no, rozdział świetny! Hm... nie mogę się doczekać kolejnego. Tak samo jak zamówień na GP (i ogólnie kogo przyjmujesz :D)
Aha... i zwiastun równie cudny ;) Z czystym sercem mówię, że opłacało Ci się nad nim męczyć :D
I zapraszam przy okazji na nn ;)
http://my-madness-mentalroad.blogspot.com/
Pozdrawiam, życzę weny, ściskam, ślę buziaki! :*
Hahaha dziękuję za komentarz xDD
OdpowiedzUsuńCiiekawusz co zrobi z gazem pieprzowych. Jak na razie tylko on jej pozostał.
O właśnie... Zapomniałam :D Myślę, że coś wymyśli ;) Na dodatek skoro autorka to tego nawiązuje... :D
UsuńRozdział super! :D weny :*
OdpowiedzUsuńI zapraszam do mnie ;)
www.highfivewomans.blogspot.com
Pozdrawiam :)
Sophie xoxo
Hej! Chciałam Cię poinformować, że zostałaś nominowana do Liebster Blog Awards!
OdpowiedzUsuńSzczegóły tu: http://highly-complicated-story.blogspot.com/2015/03/o-moj-boze.html
Pozdrawiam, i całuje w policzek! :3
Dlaczego do cholery to jest takie ciekawe?!
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
Zapraszam na nowy rozdział:
http://dangerouszaynmalik.blogspot.com/
Kurde, kurde, kurde! Dzisiaj w nocy znalazłam tego bloga i smialo moge powiedzieć, ze to miłość od pierwszego wejrzenia hahaha. Boje sie o Erin oby Harry nie okazał się doszczętnym skurwielem i nic takiego jej nie zrobil, a co do Scar mam nadzieje ze cos wymysli. Pozdrawiam i sciskam xx
OdpowiedzUsuńOd teraz wierna fanka:*
Ciekawi Cię, co się stanie, gdy jeden czyn zaważy na życiu młodego człowieka? Jedno wydarzenie może zmienić wszystko na gorsze. Jeśli tak, koniecznie musisz odwiedzić Zastępcę (wystarczy kliknięcie na tytuł, żeby przenieść się na odpowiednią stronę). Jest to opowiadanie, w którym przeważają sceny przepełnione krwią, ale zdarzają się również inne wzloty. Nic tu nie jest tak, jak powinno być. Ludzie znikają, umierają lub odchodzą, ale zastępca zostaje do samego końca.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam,
dajmond