Zakładając torbę na ramię, wyszłam z klasy i podążałam w
kierunku drzwi frontowych szkoły. Z tego co zaobserwowałam to Luke jeszcze
gramolił się w tyle. Pchnęłam uchwyt, wychodząc na świeże powietrze. Jednak
szybko zrezygnowałam z dalszej drogi, ponieważ zauważyłam krople deszczu.
Chłopak cicho się zaśmiał dołączając do mnie.
- Auto jest zaparkowane kawałek przed szkołą, więc będziesz
musiała się trochę zmoczyć.
- Nie wziąłeś parasola? Czy czegokolwiek?
- Nie księżniczko. Jednak nie jesteś sama, a teraz rusz
tyłek i idź przed siebie – powiedział, omijając mnie i wychodząc.
Gdybym wiedziała, że będzie padać na sto procent zabrałabym
parasol, przecież rano było tak słonecznie. W życiu bym nie pomyślała, że
później będzie zanosić się na deszcz.
Niechętnie przekroczyłam próg drzwi, małymi kroczkami
podążałam w stronę Luke, który był znacznie dalej niż ja. Nie dziwię się. On
miał chociaż kaptur, więc spokojnie mógł dojść bez umoczenia włosów. Po długim
marudzeniu dotyczącego pogody wreszcie stanęłam koło samochodu. Blondyn
siedział już w środku, przeglądając komórkę. Otworzyłam drzwi, po czym
próbowałam zgrabnie wsiąść. Silnik odpalił i wyjechaliśmy spod szkoły. Dopiero
teraz zrozumiałam, że siedzę w samochodzie Luke’a, chłopaka, przed którym
ostrzegała mnie Erin. Do tej pory nie wydawał się taki zły. Pomijając jego
pewność siebie, której mu zazdroszczę jest do wytrzymania.
- Mam jedno pytanie, które ciekawi mnie już od początku
pobytu w szkole – rzekłam odrywając wzrok od szyby.
- Nie lubię odpowiadać na pytania, ale zrobię mały
wyjątek – oznajmił.
- Tylko odpowiedz szczerze. Skąd znasz chłopaka, który stał
koło ciebie na parkingu pierwszego dnia?
- Kolega, a co? Podoba ci się? – zażartował spoglądając na
mnie.
- Nie! – błyskawicznie zaprzeczyłam. – Tylko skądś go
kojarzę, ale to nie ważne… Dobra, zakończmy już ten temat.
- OK – krótko odpowiedział, nie pytając o nic więcej.
Chwilę później Luke włączył radio. Piosenka, która leciała
nie bardzo podchodziła pod mój gust muzyczny. Był to chyba rap? Nie chcąc tego słuchać,
sięgnęłam ręką, by zmienić utwór, jednak gdy od guzika dzieliły mnie milimetry,
chłopak spojrzał na mnie z miną mordercy.
- Nawet nie próbuj! – ostrzegł, wracając do poprzedniej
pozycji.
Zdziwiona i speszona jego zachowaniem, schowałam rękę z powrotem
i zastanawiając się dlaczego ja się
zgodziłam na ucieczkę ze szkoły. Przecież jak nauczyciel zobaczy, że mnie nie
ma. To będę miała przechlapane. Pewnie Luke będzie miał to wszystko w dupie, bo
nieraz miał karę od nauczycieli, ale ja nigdy im się nie sprzeciwiłam. Wolałam
nie przysparzać mamie więcej problemów niż miała dotychczas.
- Tu mnie wysadź, mam niedaleko.
- Jak chcesz – wzruszył ramionami i zatrzymał się.
Wysiadłam z samochodu i czekałam aż odjedzie bym mogłam
spokojnie dojść do domu. Po chwili tak się stało. Z tylnej kieszeni wyciągnęłam
słuchawki i podpięłam je do telefonu. Wybrałam pierwszą playlistę i wypadło na
piosenkę Eda Sheerana – Give me love. Zasłuchana w piosenkę nawet nie
zauważyłam kiedy stałam przed wejściem do domu. Wyjęłam klucz spod doniczki na
kwiatka i wsadzając go to dziurki, przekręciłam wchodząc do mieszkania.
Ściągnęłam kurtkę i powiesiłam ją na haku. Mamy nie było, ponieważ miała jakąś
ważną konferencję, na której musiała być. Jakoś musiała zarobić na nasze utrzymanie.
Kilka razy mówiłam jej, że się przemęcza i poszukam pracy, ale ona nigdy na to
mi nie pozwoliła. Zawsze twierdziła, że szkoła teraz jest najważniejsza i nią
powinnam się zająć, a ona da radę. Jak przychodzi zmordowana z pracy to aż mi
serce pęka. Tak bardzo chciałabym jej pomóc. Chociażby rozdawać ulotki za marne
pieniądze, ale to już zawsze coś.
Usiadłam na miękkiej kanapie, po czym wzięłam do ręki pilota
i zaczęłam przerzucać kanały w poszukiwaniu jakiegoś filmu lub serialu. Niczego
nie było, same telenowele, wiadomości i programy rozrywkowe. Zrezygnowana
wstałam i udałam się do pokoju, gdzie zrobiłam zadanie domowe. Był to dopiero
początek szkoły, a już tyle zadają. Nie chcę wiedzieć ile będę musiała siedzieć
nad książkami pod koniec semestru.
Nim spostrzegłam zegar wskazywał już 21, a nic wiele nie
zrobiłam. Usłyszałam trzask drzwi, co sygnalizowało powrót mamy. Pędem wstałam
z łóżka i wybiegłam z pokoju, schodząc po schodach do salonu. Mimo tych
wszystkich przeszkód jakie spotkałyśmy na naszej drodze w życiu, byłyśmy ze
sobą naprawdę bliskie.
- Jak było w pracy? – zapytałam, podchodząc i przytulając
ją.
- Nijak. Szef katuje, jeszcze nigdy nie widziałam tak
podłego człowieka. Uwierz mi, wiem co mówię. Jeszcze ta dzisiejsza konferencja…
To były tortury - odpowiedziała,
siadając zdyszana na krześle obok stolika.
- Może jednak poszukam pracy… W szkole dam radę. Pogodzę to – oznajmiłam
pewna swojego wyboru.
- Nie! Ty się musisz kształcić, musisz być kimś. To są
Scarlett inne czasy. Nie poradzisz sobie w życiu, a gdy mnie już zabraknie
wylądujesz na ulicy, bo kelnerka to nie jest dobrze płatny zawód. Mogłabyś
zostać adwokatem albo lekarzem, ale to tego trzeba cię uczyć. Nic teraz nie ma
się za darmo.
I znów ta sama śpiewka...
Zamilkłam. Wiedziałam, że dalsze kontynuowanie tej rozmowy byłoby
bez sensu.
Nazajutrz obudził mnie budzik. Niechętnie wyciągnęłam rękę,
by go wyłączyć. Jedynym powodem dla którego szybciej wstałam był fakt, że
dzisiaj jest piątek. Z drewnianej szafki wyciągnęłam dzisiejsze ubrania.
Weszłam do łazienki, zamykając drzwi na klucz. To był mój taki odruch.
Podeszłam pod umywalkę, po czym odkręciłam wodę i zimną przemyłam twarz.
Następnie wyszczotkowałam zęby i ubrałam się. Zeszłam na dół, by zjeść
śniadanie, ale rano przeważnie nie jestem głodna, więc tylko usiadłam na
krześle. Przeczekałam kilkanaście minut i wyszłam z domu. Znów czekała mnie 10
minutowa droga do szkoły. Ku mojemu zaskoczeniu ktoś zaparkował samochód przed
domem. Podeszłam i przyjrzałam się bardziej kierowcy. To był Luke, ale skąd on
wie gdzie ja mieszkam. Przecież wczoraj specjalnie kazałam mu mnie wysadzić
wcześniej, by się o tym nie dowiedział. Kiedy mnie zauważył wyszedł z auta i
podążał w moim kierunku. Ubrany był na czarno. Co za nowość... Speszona szłam
dalej nie okazując żadnego zaskoczenia, aż do mnie dołączył, wtedy nie
wiedziałam co powiedzieć i jak się zachować.
- Co powiesz na to, jeśli podwiozę cię do szkoły?
- Dzięki, poradzę sobie bez twojej jakże wielkiej pomocy –
odpowiedziałam obojętnie.
- Nie chcesz się przejechać ze wspaniałym, mega przystojnym
Luke’iem? No weź, nie oszukujmy się.
- Wiesz co, oświecę cię, nie! I ani z jednym z wymienionych
wcześniej argumentów się nie zgodzę.
- Nie doceniasz tego, gdybyś wiedziała ile dziewczyn
chciałoby być na twoim miejscu, nawet dla większej popularności i
zainteresowania.
- Yyy...Zero? Proszę cię, kto by zachwycał się takim
palantem, oprócz pustych lasek z wielkim ego – powiedziałam, po czym ominęłam
go, ale on mnie dogonił i chwycił za rękę.
- A zdziwiłabyś się...
- Sugerujesz coś? – zapytałam, patrząc na niego jak na
idiotę.
- Zapytaj Erin. Ona powinna wiedzieć coś na ten temat, ja się już zamykam, a teraz wsiadaj –
pociągnął mnie, próbując wsadzić do samochodu.
- Czekaj, czekaj. Erin? Ta Erin? Blondynka?
- Słońce, wiem jaki ona ma kolor włosów. Tak ta Erin, z
którą się kumplujesz. Niesamowite! – udał zachwyconego, po czym wrócił do
normalnej miny bad boy’a, dodając. – Albo tam wejdziesz teraz albo użyję siły.
Gdybym był na twoim miejscu wybrałbym to pierwsze.
- No spokojnie, już wchodzę... Ale powiesz mi coś więcej na
temat Erin.
- Tak, tak i co jeszcze, kartkę na święta też wysłać? –
odpowiedział zamykając drzwi.
Okrążył auto i wsiadł
na miejscu kierowcy. Pociągnęłam za klamkę, chcą wyjść.
- Zamknąłeś drzwi?! – krzyknęłam wpatrując się w szybę.
- Wiedziałem, że będziesz chciała wyjść. To tak na wszelki
wypadek.
- Jesteś psychiczny!
- Z tym się zgodzę, a teraz zamknij tą jadaczkę, próbuję się
skupić na drodze.
- Akurat – prychnęłam, krzyżując ręce na piersi. – No powiedz mi coś o Erin, proszę?
- Ty umiesz prosić? O chyba, że tak, więc co chcesz
wiedzieć? – zapytał, jakby nie wiedział co chcę.
- Najlepiej wszystko.
- Cóż, Erin była kiedyś moją dziewczyną, sama należała do
tych twoich plastików o resztę tej historii, zapytaj ją.
- Co kurwa?! Erin była TWOJĄ dziewczy...czy – zająkałam się,
nie umieć dokończyć tego słowa.
- Dziewczyną. Trudno to teraz pojąć. Nie wiem, co mi wtedy
strzeliło do łba.
Dojechaliśmy pod szkołę, więc Luke zakończył rozmowę. Samochód się
zatrzymał i kiedy wyszłam z niego wszystkie pary oczu zostały skierowane na
mnie. Natomiast wyraz ich twarzy był nie do opisania. Niektórzy, zabijali mnie
wzrokiem. Tutaj mówię o grupce lalek, bo inaczej ich nazwać nie mogę. Ta ich
sztuczność... Obrzydliwe!
- A nie mówiłem? –
szepnął mi do ucha, po czym odszedł.
Powolnym krokiem szłam w stronę szkoły, kiedy wszyscy
zebrani dalej się na mnie gapili. Mogę się tylko cieszyć, że moje policzki nie
były w kolorze buraka. Gdzieś w tyle zauważyłam głowę Erin, której dzisiaj
miałam dużo do powiedzenia. Kiedy do
niej dotarłam, chwyciłam ją za rękę i zaprowadziłam do jakiegoś kąta.
- Dlaczego przyjechałaś z Luke’iem do szkoły. Przecież
mówiłam ci, żebyś się trzymała od niego z daleka – zaczęła.
- Brzmisz jakbyś była zazdrosna.
- O kogo, o Luke’a? Śmieszna jesteś. Po prostu się martwię,
nie chcę żeby cię skrzywdził...
- Jak ciebie? – dokończyłam.
- C...o? – twarz Erin wyraźnie przybrała inny kolor. Zaczęła
się denerwować.
- Wiem o wszystkim, o tym, że byłaś jego dziewczyną, że
byłaś inna niż teraz, ale nie wiem jaki był tego powód.
- Skąd to wszystko wiesz? Miałaś się o tym nigdy nie
dowiedzieć – powiedziała, kiedy pojedyncze łzy spływały po jej policzkach.
- Czemu? Myślałaś, że wtedy cię nie polubię? Erin to by
niczego nie zmieniło.
- Teraz tak mówisz, ostrzegłam cię przed Luke’iem, po to
żebyś nigdy nie musiała odczuwać tego co ja, żebyś się w nim nie zakochała, bo
to jest pierwszy krok to piekła jakim jest nim on sam.
- Nie płacz już, słyszysz? Tylko opowiedz mi od czego to się
zaczęło.
- No więc wszystko było normalnie, Luke’a omijałam jak
ognia, ale gdy zaczął przyjaźnić się z moim bratem, przychodził do nas często i
wtedy coś we mnie pękło. Za każdym razem kiedy przyszedł mogłam się na niego
patrzyć godzinami. Po prostu się w nim zakochałam, Luke po jakimś czasie
odwzajemnił to, więc byliśmy parą. Jednak w szkole wszystko zostało jak
wcześniej. Chciałam się zmienić i być tą, której nie będzie musiał się
wstydzić. Zaczęłam być tą sztuczną laską, która chodzi w krótkich spódniczkach
na piętnastocentymetrowych szpilkach. Na początku związku było wszystko
świetnie, z czasem zaczęły się kłótnie, zaczął mnie krzywdzić psychicznie, nie
bił mnie, ale zdradzał, na moich oczach całował się z inną. Jego nie obchodziły
moje uczucia. Traktował mnie jak zabawkę. Zerwałam z nim i od tamtej pory boję
się komukolwiek zaufać.
- Tak mi przykro... – przytuliłam ją, po chwili pomagając
jej wstać, bo zadzwonił dzwonek.
Weszłyśmy do klasy. Na szczęście nie było nikogo, oprócz
kujonów siedzących w pierwszych ławkach i uczących się na lekcje. Nawet nie
zwracali na nas uwagi, więc spokojnie usiadłyśmy czekając na resztę
uczniów. Wyciągnęłam podręczniki do matematyki, bo taka była teraz lekcja. Nie
byłam zdenerwowana, że nauczyciel mnie zapyta. Ostatnia lekcja była całkiem
łatwa, więc zdołałam ją opanować. Wkrótce rozpoczęła się lekcja, wszyscy umilkli
i zaczęli zapisywać nowy temat w zeszytach. Nie bardzo mogłam skupić się na
tym, ponieważ w głowie miałam dalsze myśli dotyczące Luke’a i Erin. Jaką on
musiał być świnią, że ją zdradzał. Przecież związek opiera się na zaufaniu i
wierności. Zaczęłam przemyśleć wszystko, o czym opowiadała mi dziewczyna. Aż mi
trudno uwierzyć w te wydarzenia. Ile się
działo przed moim przyjściem do tej szkoły...
Kiedy się ocknęłam zadzwonił dzwonek, a ja nawet nie
zapisałam durnych obliczeń. Będę musiała pożyczyć zeszyt od Erin. Wyszliśmy z
klasy, wzrokiem zaczęłam szukać blondynki. Po chwili zastałam ją rozmawiającą z
nauczycielem. Poczekałam chwilę i zaczęłam powoli iść przed siebie.
- Scar, czekaj! – usłyszałam krzyk dziewczyny.
- Pożyczyłabyś mi zeszyt, nie bardzo nadążałam z pisaniem...
– powiedziałam, kiedy do mnie dołączyła.
- Jasne, czekaj chwilę – odsunęła plecak i poszukała właściwego
zeszytu, po czym mi go wręczyła.
Podziękowałam jej i ruszyłyśmy dalej. Stanęłam kiedy w
oddali zauważyłam swoją mamę. Co ona tu robi, przecież powinna być teraz w
pracy. Podbiegłam do niej aby dowiedzieć się w jakim celu przyszła.
- Co tutaj robisz?
- Nie wiem, dyrektor mnie wezwał. Powiedział, że ta sprawa
nie może czekać.
Zaniepokoiłam się, po chwili wyszedł dyrektor i zaprosił ją
do środka, co gorsza mnie też. Nie wiedziałam o co chodzi, dopóki nie
zobaczyłam Luke’a siedzącego przy biurku.
-------------------------------------
I jest czwarty, a ja jak zwykle spóźniona.
Jak wam minęły święta, bo mi jakoś normalnie nie działo się nic niezwykłego.
Jeśli jeszcze ktoś czyta, a nie zaobserwował bloga to bardzo proszę, by to zrobił :)
Możecie dodawać się do informowanych, wtedy szybciej dowiecie się o nowych rozdziale.
I ostatnia rzecz:
Chciałam wszystkim niesamowicie podziękować, za komentowanie. Zawsze je czytam z uśmiechem na ustach. To jest naprawdę przyjemne, wiedząc, że ktoś czyta moje coś...
Jeszcze raz DZIĘKUJĘ:) I zachęcam dalej:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ:)
Zapomniałbym:
Udanego Sylwestra:)
Zapomniałbym:
Udanego Sylwestra:)