poniedziałek, 3 listopada 2014

One.

 *Drrrrrrrrrrrrrrrryn


             - Nieee! Zrób mi chociaż jedną przysługę i ucisz się przynajmniej na piętnaście minut… -wymamrotałam tuląc się do mojej mięciutkiej poduszki.

       Pierwszy dzień w szkole. Zapomniałam dodać. W nowej szkole. Jak się czuję? Nijak. Mam mieszane uczucie. Z jednej strony ciekawią mnie nowe przygody, doznania.  Z drugiej zaś na samo słowo ”szkoła” robi mi się niedobrze. Zawsze przerażała mnie ilość osób przebywająca w ciasnych korytarzach, śmiejąca się młodzież, która tylko wypatruje nową ofiarę. I tego się boję, że mogę być nią ja… Przyjaciółki, ich chyba nie miałam od przedszkola, być może dlatego, że nie lubiłam wyróżniać się z tłumu. Samotnie siedząc w jakimś ciemnym kącie, nikt mnie nie zauważał. Lekcje spędzałam siedząc w ostatnich ławkach, przez czterdzieści pięć minut wpatrując się w okno i oglądając przejeżdżające samochody lub matki z dziećmi spacerujące po parku. Nie odzywałam się, praktycznie nigdy, czasem jedynie gdy nauczycielowi się nudziło i wziął mnie do pytania. Teraz mam wrażenie, że w tym mieście, w tej szkole będzie bardzo podobnie, a może wręcz identycznie…

       Zmęczona wyczołgałam się z łóżka, podchodząc do drewnianej komody i wyciągając z niej dzisiejszy strój. Nie było to nic specjalnego. Czarne rurki, biała bluza z czaszką i trampki tego samego koloru co spodnie. Weszłam do łazienki i wykonałam poranną toaletę. Po szybkim prysznicu, umyciu zębów, ubraniu się i uczesaniu moich długich brązowych włosów, zeszłam na dół, by zjeść śniadanie. Mama krzątała się po kuchni w niewiadomych celach. Ponieważ nie byłam aż tak głodna jak mi się wydawało, sięgnęłam do miski po soczyste, czerwone jabłko.

       Do tej pory nie mam pojęcia, dlaczego musiałyśmy wyjechać z rodzinnego miasta, nie chciałam mamy o nic pytać, bo wiedziałam, że to dla niej nie był najlepszy temat do rozmów, dlatego jakby nigdy się nic nie wydarzyło pożegnałam się z nią i wyszłam na dwór. Do szkoły nie miałam daleko, może jakieś dziesięć minut piechotą, więc nie musiałam się spieszyć. Wyciągnęłam słuchawki z tylnej kieszeni mojej torebki i puściłam pierwszą, lepszą piosenkę. Wypadło akurat na Imagine Dragons - Monster. Sama nie mam pojęcia dlaczego, ale uwielbiam tą piosenkę. Opowiada o człowieku, który chciał się zmienić, próbował, ale nie potrafił. Nie chciał być potworem, lecz nie mógł nad tym zapanować. 

       Gdy tak rozmyślałam o tym utworze, zdążyłam już dojść do szkoły. Ten budynek był ogromny. Mogę być tego pewno, że kiedy tam wejdę to się zgubię. Pchnęłam ciężkie, szklane drzwi i od razu do moich uszu wtargnął głośny gwar, rozmowy nie znanych mi dotąd ludzi. Zaniepokojona ich ilością, zaczęłam się rozglądać na lewo i prawo, szukając cichego miejsca, w którym mogłabym przesiadywać przerwy. Jednak przypomniałam sobie, że miałam jeszcze do odebrania plan dzisiejszych zajęć. Po kilku minutach odnalazłam sekretariat. Lekko zapukałam w śnieżnobiałe drzwi. Kiedy usłyszałam pozwolenie, weszłam do małego pomieszczenia, gdzie kobieta w średnim wieku z okularami na nosie siedziała na krześle przy biurku.

             - Słucham? – zapytała spoglądając na mnie złośliwym wzrokiem.

             - Dzień Dobry. Przyszłam odebrać plan lekcji. Jestem tu nowa… - moją wypowiedź przerwała sekretarka.

             - Aa już wiem. Ty jesteś Scarlett. Słyszałam o tobie. Masz ten plan lekcji i do widzenia.

       Wręczyła mi go do ręki i wskazała palcem na drzwi. Serio? Kogo tu zatrudniają… Na pewno nie ma męża, albo miała, ale już dawno spadł z mostu…

             - Jędza – szepnęłam.

       Wychodząc, spojrzałam na kartkę i zobaczyłam, że pierwsza lekcja to chemia. Super! Tak na początek dnia, dać taki przedmiot. Powinni za to karać!

       Do klasy weszłam równo z dzwonkiem, parząc przed siebie, zauważyłam tylko zajęte ławki. Przeszłam po całej klasie w poszukiwaniu wolnej i na szczęście nie trwało to długo. Usiadłam bokiem na twardym siedzeniu i wypakowałam książki.

             - Jesteś tu nowa? – usłyszałam za sobą dziewczęcy głos.

             - Taaaa… - odpowiedziałam, odwracając się w stronę dziewczyny.

             - Cześć! Jestem Erin. – przedstawiła się wyciągając rękę.

       Była to długowłosa blondynka, o ślicznych szmaragdowych oczach. Zapewne ma niezłe branie chłopaków...

             - Scarlett – potrząsnęłam jej małą dłoń..

             - Nie przyzwyczaiłam się do rozmawiania z obcymi ludźmi – dodałam zmieszana.

             - Już nie jestem obca... – uśmiechnęła się szeroko.

       Do klasy wtargnął jeszcze jakiś uczeń. Miał na sobie czarną bluzkę opinającą jego umięśnioną klatę, oraz tego samego koloru spodnie i buty. Na jego głowie widniały krótkie postawione ku górze blond włosy. Na grzecznego, to on raczej nie wyglądał.

             - Kto to jest? – zapytałam szeptem Erin.

             - To jest Luke. Siedzi w trzeciej klasie już drugi rok. Nie rozmawiaj z nim, najlepiej w ogóle do niego nie podchodź.

             - Taki mam zamiar… - powiedziałam przerażona tym co usłyszałam.

       I ostatnią osobą, która weszła przez drzwi do tego pomieszczenia była to nauczycielka. Chemia była jak chiński. Trudny i nie zrozumiały. Dla mnie lekcja tego przedmiotu była jak szkoła przetrwania, z której nie wiadomo czy wyjdziesz cały.

        Opierając głowę o dłoń, słuchałam wypowiedzi nauczycielki. Wydawało mi się, jakby mówiła w innym języku. Odwróciłam głowę w bok i zauważyłam, że ten chłopak, o którym opowiadała Erin. Luk… Lukas? Logon? Nieważne… On mnie obserwował. Gdy to zauważyłam szybko spuściłam głowę i powróciłam do wcześniejszej pozycji.

Dzwonek!

       Tak długo przeze mnie wyczekiwany. Praktycznie wybiegłam z klasy. Tuż za mną szła zdziwiona moim zachowaniem Erin.

             - Gdzie ty tak pędzisz? Zaczekaj! - zawołała.

       Zwolniłam, więc w końcu mogłam jej powiedzieć o co mi chodziło.

             - Ten Lukas…

             - Luke. - poprawiła.

             - Luke... – prychnęłam zażenowana. – On się na mnie gapił. Nie mam pojęcia czemu. Przecież ja mu nic nie zrobiłam!

             - Jesteś tego pewna? – zapytała patrząc na mnie jak na idiotkę.

             - Tak! Przecież tego nie wymyśliłam, w ogóle po co miałabym to robić?


Perspektywa Luke’a

             - Stary, wyślij mi jeszcze raz zdjęcie tej dziewczyny – zdenerwowany wcześniejszą sytuacją powiedziałem do Harry’ego.

             - Po co?…

             - Nie pytaj, tylko wysyłaj! – przerwałem mu.

       Chwilę później dostałem sms-a ze zdjęciem dziewczyny, którą Harry szukał od ponad roku. To była ona! Byłem tego pewien, wtedy kiedy ją zobaczyłem, ale żeby się upewnić musiałem mieć jej zdjęcie. Ponownie wybrałem numer przyjaciela, by go o tym poinformować.

             - Wiesz… Co powiesz na to, jeśli ona jest nowa w tej szkole i chodzi ze mną do klasy?

             - Nie pierdol! – krzyknął do słuchawki, jakbym był głuchy i nie wystarczało by powiedzieć normalnym tonem.

             - Kończę lekcje o 14.00. Zapewne ona też, więc przejedź i  się przekonasz na własne oczy.

             - Mam nadzieję, że to nie jest wymówka po to, bym przyjechał po ciebie, bo tobie dupska nie chce się ruszyć na piechotę.

       Zażartował śmiejąc się z własnego żartu, który wcale nie był śmieszny, zranił moje uczucia, obrażając mój tyłek.

Kiedyś pożałuje!


Perspektywa Scarlett

       Zaprzyjaźniłam się z Erin. Wreszcie mam normalną, sympatyczną przyjaciółkę. Myślałam, że będę samotna aż do śmierci. Ona jest naprawdę szaloną, zwariowaną, w pozytywnie tego słowa znaczeniu dziewczyną. Jest zupełnie inna jak ja, ale przecież przeciwieństw się przyciągają.

       Za mną już 5 godzin siedzenia w tej szkole. Oprócz tego jak przyłapałam Luke’a na obserwowaniu mnie dzień wydawał się całkiem normalny, w porównaniu do dni w mojej starej szkole. Zostały jeszcze 2 godziny i potem upragnione łóżeczko. Stęskniłam się za nim. Rano wydawało się takie miękkie, jak nigdy. Mogłabym w nim przeleżeć cały dzień…

       Moje rozmyślenia przerwał dzwonek na kolejną lekcję, tym razem była to matematyka. I mamy kolejny przedmiot, z którym sobie nie radzę. Przedtem miałam upragnioną z niej dwóję, tylko dlatego że miałam całkiem miłą matematyczkę, ale tutaj z tego co słyszałam, dostać trójkę to jak przebiec dziesięciokilometrowy maraton ze złotym medalem, czyli jednym słowem nierealne.

             - Czy to jest zrozumiałe? Czy jeszcze coś mam powtórzyć lub wytłumaczyć? –zapytała nauczycielka wskazując ręką na tablicę.

             - Najlepiej wszystko… - szepnęłam do Erin, na co ona zareagowała śmiechem.

             - Przesadzasz! To wcale nie jest takie trudne jak ci się wydaje. – powiedziała robiąc jeszcze jakieś notatki w zeszycie.

             - Tak… Dla mnie to czarna magia - parsknęłam, oburzając się wcześniejszą wypowiedzią blondynki.

       Zadzwonił dzwonek, więc wszyscy zaczęli się pakować, w tym ja. Jako pierwsza wyszłam z klasy, a to dziwne, bo siedziałam w przedostatniej ławce. Najwyraźniej nie spieszy im się na przerwę.
Ostatnia lekcja - plastyka. Z dzisiejszego dnia to chyba najbardziej normalny przedmiot. Tylko nie rozumiem po co on jest. Czego on czy? W przyszłości malarzem nie będę, bo moje malarstwo to nadal poziom przedszkolaka. Na szczęście na tych zajęciach nie malowaliśmy, była to lekcja teoretyczna. Omawialiśmy największe działa sztuki Leonarda da Vinci. Plastyczka tak się nimi zachwycała, jakby… raczej nie chce dokańczać. Byłoby to zbyt obrzydliwe.


Perspektywa Luke’a

             - Widzisz ją gdzieś? – to już chyba dziesiąty raz kiedy mnie o to pyta.

             - Uspokój się, co ty okresu dostałeś?

             - Jak ci kurwa każę się uspokoić to przez tydzień z łóżka nie wstaniesz. - zagroził.

Niegrzeczny…

             - Patrz! Wychodzi… - skinąłem głowę w stronę tej dziewczyny.

             - Rzeczywiście. To ona. Wyładniała przez ten rok… - zaczął zachwycać się jej wyglądem.

       No fakt brzydka nie była… Ale nie o to teraz chodziło.

             - Wsiadaj do samochodu. Przecież muszę się dowiedzieć gdzie mieszka.

             - Powiedziałeś przedtem że mnie nie odwieziesz –przypomniałem mu, po chwili waląc się w łeb.

             - No tak zapomniałem. Idź do domu. Sam to załatwię. –wsiadł do samochodu i odjechał, zostawiając mnie na pastwę losu.

        Dobra może nie, ale przegiął. Tą drogę do domu odbędę piechotą. Ma to swoje plusy i minusy. Na przykład mogę dłużej pogapić się w tyłki jakiś dziewczyn, ale minusem jest to, że nie chce mi się iść…


Perspektywa Scarlett

        Kiedy wyszłam ze szkoły, w moje oczy od razu wpadły brązowe loki. Opierał się o czarny samochód z Luke’iem. Nie znam się na markach, więc nie mam pojęcia jaki był to rodzaj. Brunet wpatrywał się we mnie, zażenowana tym, że to już drugi chłopak, który na mnie się dzisiaj tak dziwnie gapi, ruszyłam przed siebie, nie zwracając uwagi na ich bezczelne zachowanie.

        Szybkim tempem szłam w stronę domu. Miałam wrażenie, że dalej mnie ktoś obserwuje, ale nikogo za mną nie było. Gdy tylko zauważyłam swój dom, poczułam się bardziej bezpieczna. Otworzyłam drzwi i zamknęłam je na klucz, sprawdzając jeszcze raz czy są na pewno zamknięte. Miliony pytań krążyło w mojej głowie. Wydarzenia z przeszłości nie dawały mi spokoju. Musiałam się czegoś dowiedzieć…

        Zaczęłam przeszukiwać wszystkie szafki z góry do dołu. Natknęłam się na różne pierdoły, lecz w końcu znalazłam żółtą teczkę, wydawała się tajemnicza. Powoli ją otworzyłam. Pierwsza kartka była pusta. Druga także, ale na trzeciej był wypisany akt zgonu taty.

Stefan Smith…

Ble, ble, ble.

Przyczyna śmierci: Wstrzyknięcie trucizny

        Co? Trucizny? Przecież tata umarł na raka… Teraz to już naprawdę nic nie rozumiem. Odłożyłam papier na podłogę i szukałam dalej. Jakaś fotografia. Był tam tata, ja gdy miałam rok i jeszcze jakieś dziecko, wyglądało na przedszkolaka. Co to za dziecko! Jeszcze pod jakąś inną kartką była fotografia, tylko ta mną drastycznie wstrząsnęła. Na niej widniał brunet, którego dzisiaj widziałam. To ten chłopak, co stał z Luke’iem. Co on tutaj robi?

        Usłyszałam trzask drzwi. Mama wróciła. Muszę z nią porozmawiać, muszę dowiedzieć się o co z tym wszystkim chodzi.

             - Wróciłam! Co rob… - przerwała, gdy ujrzała mnie siedzącą przy tej teczce.

             - Mamo, wyjaśnij mi to - zażądałam.

             - Nie myślałam, że się kiedykolwiek o tym dowiesz, ale to już najwyższy czas, chodź do kuchni –wstałam i ruszyłam za mamą w stronę kuchni.

             - Siadaj. – nakazała - więc, zapewne widziałaś tą dziewczynkę, która stała koło ciebie. To była twoja siostra…

             - Dlaczego była? – przerwałam jej.

             - Bo ona nie żyje, zabił ją ojciec tego chłopaka, który był na tym drugim zdjęciu. Twój ojciec przez tyle lat go szukał, chciał się zemścić, nie pobierałam tego, ale on się nie dał. W końcu go znalazł, zastrzelił, na oczach jego syna. Uciekliśmy stamtąd, jednak po tylu latach, dorosły już jego syn także odnalazł nas i wstrzyknął tacie truciznę, dlatego chciał żebyśmy uciekli, bał się…

             - Niee… Za dużo tego! – pobiegłam po schodach do swojego pokoju.

        On wrócił, widział mnie. Nie chciałam mówić tego mamie, może nawet lepiej? Ale on był mordercą, zabił mojego tatę. Teraz boję się wyjść z domu. Nie wiadomo czego on chce…

___________________________________________________________________________

Pierwszy rozdział mam za mną. Nie jest jakiś specjalnie długi.
Piszcie komentarze!
Motywują i cieszą:)
Mam jeszcze do was prośbę:
Moglibyście reklamować jakoś tego bloga, chciałabym, aby więcej osób go zauważało.
Z góry dziękuję!:)

16 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uwagi:)
      I będę starała się ich przestrzegać;)

      Usuń
  2. no ciekawe Harry morderca.
    Bedę wpadać cześciej mam nadzieje że ty też odwiedzisz kiedyś mojego bloga, może nie jest tak ciekawy ale mojej współautorce bardzo zależy na opinii bo dopiero zaczyna :)
    http://trust--me--please.blogspot.com/
    a i dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Już nie mogę się doczekać następnej części.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam równieć do siebie http://presuming-harrystyles.blogspot.com/ :)

      Usuń
    2. Mam dla ciebie radę :)
      Wyłącz weryfikację obrazkową i włącz anonima :)

      Usuń
    3. Właśnie!
      Zapomniałam...:)

      Usuń
  4. Fantastyczne! Nie mogę się doczekać nn ;P
    Robi się niebezpiecznie.. Hue, Hue :)
    Czekam i pozdrawiam,
    Elvira Q

    OdpowiedzUsuń
  5. fajne opowiadanie :D
    będę wpadać :)
    J.
    PS. wyłącz weryfikacje! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdzial boski !!! nie mozemy doczekac sie nastepnego

    w wolnej chwili zapraszamy do nas
    http://you--will-always-be-in-my-heart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawie się zaczyna i mam nadzieję, że dalej także będzie równie dobrze. :*
    Trzymam kciuki i weny Ci życzę. ;)

    Jeśli znajdziesz czas i chęci i zapraszam na pierwszy rozdział: opowiadanie-dree.blogspot.com
    Oraz na shota: oneshots-dree.blogspot.com

    Pozdrawiam. :*

    /Dree.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz talent!!! Mega się wciągnełam!!! Czekam na kolejny rozdzialik!!!

    OdpowiedzUsuń