*Drrrrrrrrrrrrrrrryn
- Nieee! Zrób mi chociaż jedną przysługę
i ucisz się przynajmniej na piętnaście minut… -wymamrotałam tuląc się do mojej mięciutkiej
poduszki.
Pierwszy dzień w szkole. Zapomniałam
dodać. W nowej szkole. Jak się czuję? Nijak. Mam mieszane uczucie. Z jednej strony
ciekawią mnie nowe przygody, doznania. Z
drugiej zaś na samo słowo ”szkoła” robi mi się niedobrze. Zawsze przerażała mnie
ilość osób przebywająca w ciasnych korytarzach, śmiejąca się młodzież, która tylko
wypatruje nową ofiarę. I tego się boję, że mogę być nią ja… Przyjaciółki, ich chyba
nie miałam od przedszkola, być może dlatego, że nie lubiłam wyróżniać się z tłumu.
Samotnie siedząc w jakimś ciemnym kącie, nikt mnie nie zauważał. Lekcje
spędzałam siedząc w ostatnich ławkach, przez czterdzieści pięć minut wpatrując się
w okno i oglądając przejeżdżające samochody lub matki z dziećmi spacerujące po parku.
Nie odzywałam się, praktycznie nigdy, czasem jedynie gdy nauczycielowi się nudziło
i wziął mnie do pytania. Teraz mam wrażenie, że w tym mieście, w tej szkole będzie
bardzo podobnie, a może wręcz identycznie…
Zmęczona wyczołgałam się z łóżka,
podchodząc do drewnianej komody i wyciągając z niej dzisiejszy strój. Nie było to
nic specjalnego. Czarne rurki, biała bluza z czaszką i trampki tego samego koloru
co spodnie. Weszłam do łazienki i wykonałam poranną toaletę. Po szybkim prysznicu,
umyciu zębów, ubraniu się i uczesaniu moich długich brązowych włosów, zeszłam na
dół, by zjeść śniadanie. Mama krzątała się po kuchni w niewiadomych celach. Ponieważ
nie byłam aż tak głodna jak mi się wydawało, sięgnęłam do miski po soczyste, czerwone
jabłko.
Do tej pory nie mam pojęcia, dlaczego musiałyśmy wyjechać z rodzinnego miasta, nie chciałam mamy o nic pytać, bo wiedziałam, że to dla niej nie był najlepszy temat do rozmów, dlatego jakby nigdy się nic nie wydarzyło pożegnałam się z nią i wyszłam na dwór. Do szkoły nie miałam daleko, może jakieś dziesięć minut piechotą, więc nie musiałam się spieszyć. Wyciągnęłam słuchawki z tylnej kieszeni mojej torebki i puściłam pierwszą, lepszą piosenkę. Wypadło akurat na Imagine Dragons - Monster. Sama nie mam pojęcia dlaczego, ale uwielbiam tą piosenkę. Opowiada o człowieku, który chciał się zmienić, próbował, ale nie potrafił. Nie chciał być potworem, lecz nie mógł nad tym zapanować.
Gdy tak rozmyślałam o tym
utworze, zdążyłam już dojść do szkoły. Ten budynek był ogromny. Mogę być tego pewno,
że kiedy tam wejdę to się zgubię. Pchnęłam ciężkie, szklane drzwi i od razu do moich
uszu wtargnął głośny gwar, rozmowy nie znanych mi dotąd ludzi. Zaniepokojona ich
ilością, zaczęłam się rozglądać na lewo i prawo, szukając cichego miejsca, w którym
mogłabym przesiadywać przerwy. Jednak przypomniałam sobie, że miałam jeszcze do
odebrania plan dzisiejszych zajęć. Po kilku minutach odnalazłam sekretariat. Lekko
zapukałam w śnieżnobiałe drzwi. Kiedy usłyszałam pozwolenie, weszłam do małego pomieszczenia,
gdzie kobieta w średnim wieku z okularami na nosie siedziała na krześle przy biurku.
- Słucham? – zapytała spoglądając
na mnie złośliwym wzrokiem.
- Dzień Dobry. Przyszłam odebrać
plan lekcji. Jestem tu nowa… - moją wypowiedź przerwała sekretarka.
- Aa już wiem. Ty jesteś Scarlett.
Słyszałam o tobie. Masz ten plan lekcji i do widzenia.
Wręczyła mi go do ręki i wskazała
palcem na drzwi. Serio? Kogo tu zatrudniają… Na pewno nie ma męża, albo miała, ale
już dawno spadł z mostu…
- Jędza – szepnęłam.
Wychodząc, spojrzałam na kartkę i
zobaczyłam, że pierwsza lekcja to chemia. Super! Tak na początek dnia, dać taki
przedmiot. Powinni za to karać!
Do klasy weszłam równo z dzwonkiem,
parząc przed siebie, zauważyłam tylko zajęte ławki. Przeszłam po całej klasie w
poszukiwaniu wolnej i na szczęście nie trwało to długo. Usiadłam bokiem na twardym
siedzeniu i wypakowałam książki.
- Jesteś tu nowa? – usłyszałam za
sobą dziewczęcy głos.
- Taaaa… - odpowiedziałam, odwracając
się w stronę dziewczyny.
- Cześć! Jestem Erin. –
przedstawiła się wyciągając rękę.
Była to długowłosa blondynka, o ślicznych
szmaragdowych oczach. Zapewne ma niezłe branie chłopaków...
- Nie przyzwyczaiłam się do rozmawiania
z obcymi ludźmi – dodałam zmieszana.
- Już nie jestem obca... – uśmiechnęła
się szeroko.
Do klasy wtargnął jeszcze jakiś uczeń.
Miał na sobie czarną bluzkę opinającą jego umięśnioną klatę, oraz tego samego koloru
spodnie i buty. Na jego głowie widniały krótkie postawione ku górze blond włosy.
Na grzecznego, to on raczej nie wyglądał.
- Kto to jest? – zapytałam szeptem
Erin.
- To jest Luke. Siedzi w trzeciej
klasie już drugi rok. Nie rozmawiaj z nim, najlepiej w ogóle do niego nie podchodź.
- Taki mam zamiar… - powiedziałam
przerażona tym co usłyszałam.
I ostatnią osobą, która weszła przez
drzwi do tego pomieszczenia była to nauczycielka. Chemia była jak chiński. Trudny
i nie zrozumiały. Dla mnie lekcja tego przedmiotu była jak szkoła przetrwania, z
której nie wiadomo czy wyjdziesz cały.
Opierając głowę o dłoń, słuchałam wypowiedzi nauczycielki. Wydawało mi się, jakby mówiła w innym języku. Odwróciłam głowę w bok i zauważyłam, że ten chłopak, o którym opowiadała Erin. Luk… Lukas? Logon? Nieważne… On mnie obserwował. Gdy to zauważyłam szybko spuściłam głowę i powróciłam do wcześniejszej pozycji.
Dzwonek!
Tak długo przeze mnie wyczekiwany.
Praktycznie wybiegłam z klasy. Tuż za mną szła zdziwiona moim zachowaniem Erin.
- Gdzie ty tak pędzisz? Zaczekaj!
- zawołała.
Zwolniłam, więc w końcu mogłam jej
powiedzieć o co mi chodziło.
- Ten Lukas…
- Luke. - poprawiła.
- Luke... – prychnęłam zażenowana. – On się na mnie gapił. Nie mam pojęcia czemu. Przecież ja mu nic nie zrobiłam!
- Jesteś tego pewna? – zapytała patrząc
na mnie jak na idiotkę.
- Tak! Przecież tego nie wymyśliłam,
w ogóle po co miałabym to robić?
Perspektywa Luke’a
- Stary, wyślij mi jeszcze raz zdjęcie
tej dziewczyny – zdenerwowany wcześniejszą sytuacją powiedziałem do Harry’ego.
- Po co?…
- Nie pytaj, tylko wysyłaj! – przerwałem
mu.
Chwilę później dostałem sms-a ze
zdjęciem dziewczyny, którą Harry szukał od ponad roku. To była ona! Byłem tego
pewien, wtedy kiedy ją zobaczyłem, ale żeby się upewnić musiałem mieć jej zdjęcie.
Ponownie wybrałem numer przyjaciela, by go o tym poinformować.
- Wiesz… Co powiesz na to, jeśli
ona jest nowa w tej szkole i chodzi ze mną do klasy?
- Nie pierdol! – krzyknął do słuchawki,
jakbym był głuchy i nie wystarczało by powiedzieć normalnym tonem.
- Kończę lekcje o 14.00. Zapewne
ona też, więc przejedź i się przekonasz na
własne oczy.
- Mam nadzieję, że to nie jest
wymówka po to, bym przyjechał po ciebie, bo tobie dupska nie chce się ruszyć na
piechotę.
Zażartował śmiejąc się z własnego żartu, który wcale nie był śmieszny, zranił moje uczucia, obrażając mój tyłek.
Zażartował śmiejąc się z własnego żartu, który wcale nie był śmieszny, zranił moje uczucia, obrażając mój tyłek.
Kiedyś pożałuje!
Perspektywa Scarlett
Zaprzyjaźniłam się z Erin. Wreszcie
mam normalną, sympatyczną przyjaciółkę. Myślałam, że będę samotna aż do śmierci.
Ona jest naprawdę szaloną, zwariowaną, w pozytywnie tego słowa znaczeniu dziewczyną.
Jest zupełnie inna jak ja, ale przecież przeciwieństw się przyciągają.
Za mną już 5 godzin siedzenia w tej
szkole. Oprócz tego jak przyłapałam Luke’a na obserwowaniu mnie dzień wydawał się
całkiem normalny, w porównaniu do dni w mojej starej szkole. Zostały jeszcze 2 godziny
i potem upragnione łóżeczko. Stęskniłam się za nim. Rano wydawało się takie miękkie,
jak nigdy. Mogłabym w nim przeleżeć cały dzień…
Moje rozmyślenia przerwał dzwonek
na kolejną lekcję, tym razem była to matematyka. I mamy kolejny przedmiot, z którym
sobie nie radzę. Przedtem miałam upragnioną z niej dwóję, tylko dlatego że miałam
całkiem miłą matematyczkę, ale tutaj z tego co słyszałam, dostać trójkę to jak
przebiec dziesięciokilometrowy maraton ze złotym medalem, czyli jednym słowem nierealne.
- Czy to jest zrozumiałe? Czy jeszcze
coś mam powtórzyć lub wytłumaczyć? –zapytała nauczycielka wskazując ręką na tablicę.
- Najlepiej wszystko… - szepnęłam
do Erin, na co ona zareagowała śmiechem.
- Przesadzasz! To wcale nie jest
takie trudne jak ci się wydaje. – powiedziała robiąc jeszcze jakieś notatki w zeszycie.
- Tak… Dla mnie to czarna magia - parsknęłam, oburzając się wcześniejszą wypowiedzią blondynki.
Zadzwonił dzwonek, więc wszyscy zaczęli
się pakować, w tym ja. Jako pierwsza wyszłam z klasy, a to dziwne, bo siedziałam
w przedostatniej ławce. Najwyraźniej nie spieszy im się na przerwę.
Ostatnia lekcja - plastyka. Z dzisiejszego
dnia to chyba najbardziej normalny przedmiot. Tylko nie rozumiem po co on jest.
Czego on czy? W przyszłości malarzem nie będę, bo moje malarstwo to nadal poziom
przedszkolaka. Na szczęście na tych zajęciach nie malowaliśmy, była to lekcja teoretyczna.
Omawialiśmy największe działa sztuki Leonarda da Vinci. Plastyczka tak się nimi zachwycała,
jakby… raczej nie chce dokańczać. Byłoby to zbyt obrzydliwe.
Perspektywa Luke’a
- Widzisz ją gdzieś? – to już chyba
dziesiąty raz kiedy mnie o to pyta.
- Uspokój się, co ty okresu dostałeś?
- Jak ci kurwa każę się uspokoić
to przez tydzień z łóżka nie wstaniesz. - zagroził.
Niegrzeczny…
- Patrz! Wychodzi… - skinąłem głowę
w stronę tej dziewczyny.
- Rzeczywiście. To ona. Wyładniała
przez ten rok… - zaczął zachwycać się jej wyglądem.
No fakt brzydka nie była… Ale nie
o to teraz chodziło.
- Wsiadaj do samochodu. Przecież
muszę się dowiedzieć gdzie mieszka.
- Powiedziałeś przedtem że mnie nie
odwieziesz –przypomniałem mu, po chwili waląc się w łeb.
- No tak zapomniałem. Idź do domu.
Sam to załatwię. –wsiadł do samochodu i odjechał, zostawiając mnie na pastwę losu.
Dobra może nie, ale przegiął. Tą
drogę do domu odbędę piechotą. Ma to swoje plusy i minusy. Na przykład mogę dłużej
pogapić się w tyłki jakiś dziewczyn, ale minusem jest to, że nie chce mi się iść…
Perspektywa Scarlett
Kiedy wyszłam ze szkoły, w moje oczy
od razu wpadły brązowe loki. Opierał się o czarny samochód z Luke’iem. Nie znam
się na markach, więc nie mam pojęcia jaki był to rodzaj. Brunet wpatrywał się we
mnie, zażenowana tym, że to już drugi chłopak, który na mnie się dzisiaj tak dziwnie
gapi, ruszyłam przed siebie, nie zwracając uwagi na ich bezczelne zachowanie.
Szybkim tempem szłam w stronę domu.
Miałam wrażenie, że dalej mnie ktoś obserwuje, ale nikogo za mną nie było. Gdy tylko
zauważyłam swój dom, poczułam się bardziej bezpieczna. Otworzyłam drzwi i zamknęłam
je na klucz, sprawdzając jeszcze raz czy są na pewno zamknięte. Miliony pytań
krążyło w mojej głowie. Wydarzenia z przeszłości nie dawały mi spokoju. Musiałam
się czegoś dowiedzieć…
Zaczęłam przeszukiwać wszystkie szafki
z góry do dołu. Natknęłam się na różne pierdoły, lecz w końcu znalazłam żółtą teczkę,
wydawała się tajemnicza. Powoli ją otworzyłam. Pierwsza kartka była pusta. Druga
także, ale na trzeciej był wypisany akt zgonu taty.
Stefan Smith…
Ble, ble, ble.
Przyczyna śmierci: Wstrzyknięcie
trucizny
Co? Trucizny? Przecież tata umarł
na raka… Teraz to już naprawdę nic nie rozumiem. Odłożyłam papier na podłogę i szukałam
dalej. Jakaś fotografia. Był tam tata, ja gdy miałam rok i jeszcze jakieś dziecko,
wyglądało na przedszkolaka. Co to za dziecko! Jeszcze pod jakąś inną kartką była
fotografia, tylko ta mną drastycznie wstrząsnęła. Na niej widniał brunet, którego
dzisiaj widziałam. To ten chłopak, co stał z Luke’iem. Co on tutaj robi?
Usłyszałam
trzask drzwi. Mama wróciła. Muszę z nią porozmawiać, muszę dowiedzieć się o co z
tym wszystkim chodzi.
- Wróciłam! Co rob… - przerwała,
gdy ujrzała mnie siedzącą przy tej teczce.
- Mamo, wyjaśnij mi to - zażądałam.
- Nie myślałam, że się kiedykolwiek
o tym dowiesz, ale to już najwyższy czas, chodź do kuchni –wstałam i ruszyłam za
mamą w stronę kuchni.
- Siadaj. – nakazała - więc, zapewne
widziałaś tą dziewczynkę, która stała koło ciebie. To była twoja siostra…
- Dlaczego była? – przerwałam jej.
- Bo ona nie żyje, zabił ją ojciec
tego chłopaka, który był na tym drugim zdjęciu. Twój ojciec przez tyle lat go szukał,
chciał się zemścić, nie pobierałam tego, ale on się nie dał. W końcu go znalazł,
zastrzelił, na oczach jego syna. Uciekliśmy stamtąd, jednak po tylu latach, dorosły
już jego syn także odnalazł nas i wstrzyknął tacie truciznę, dlatego chciał żebyśmy
uciekli, bał się…
- Niee… Za dużo tego! – pobiegłam
po schodach do swojego pokoju.
On wrócił, widział mnie. Nie chciałam
mówić tego mamie, może nawet lepiej? Ale on był mordercą, zabił mojego tatę. Teraz boję się wyjść z domu. Nie wiadomo czego on chce…
___________________________________________________________________________
Pierwszy rozdział mam za mną. Nie jest jakiś specjalnie długi.
Piszcie komentarze!
Motywują i cieszą:)
Mam jeszcze do was prośbę:
Moglibyście reklamować jakoś tego bloga, chciałabym, aby więcej osób go zauważało.
Z góry dziękuję!:)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńDziękuję za uwagi:)
UsuńI będę starała się ich przestrzegać;)
no ciekawe Harry morderca.
OdpowiedzUsuńBedę wpadać cześciej mam nadzieje że ty też odwiedzisz kiedyś mojego bloga, może nie jest tak ciekawy ale mojej współautorce bardzo zależy na opinii bo dopiero zaczyna :)
http://trust--me--please.blogspot.com/
a i dużo weny :)
Dziękuję:)
UsuńŚwietny rozdział. Już nie mogę się doczekać następnej części.
OdpowiedzUsuńZapraszam równieć do siebie http://presuming-harrystyles.blogspot.com/ :)
UsuńDziękuję!;)
UsuńMam dla ciebie radę :)
UsuńWyłącz weryfikację obrazkową i włącz anonima :)
Właśnie!
UsuńZapomniałam...:)
Fantastyczne! Nie mogę się doczekać nn ;P
OdpowiedzUsuńRobi się niebezpiecznie.. Hue, Hue :)
Czekam i pozdrawiam,
Elvira Q
Dziękuję:)
Usuńfajne opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńbędę wpadać :)
J.
PS. wyłącz weryfikacje! <3
rozdzial boski !!! nie mozemy doczekac sie nastepnego
OdpowiedzUsuńw wolnej chwili zapraszamy do nas
http://you--will-always-be-in-my-heart.blogspot.com/
Ciekawie się zaczyna i mam nadzieję, że dalej także będzie równie dobrze. :*
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki i weny Ci życzę. ;)
Jeśli znajdziesz czas i chęci i zapraszam na pierwszy rozdział: opowiadanie-dree.blogspot.com
Oraz na shota: oneshots-dree.blogspot.com
Pozdrawiam. :*
/Dree.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMasz talent!!! Mega się wciągnełam!!! Czekam na kolejny rozdzialik!!!
OdpowiedzUsuń