To wszystko o czym opowiadała mi
mama nie mogło być prawdą. Jest mi tak trudno uwierzyć w te wszystkie wydarzenia.
Nie mam pojęcia co teraz począć. Użalać się nad sobą czy wziąć się w garść. Chciałabym,
mieć tyle siły i zapomnieć o tym. Żyć jak przedtem, jakby to się nigdy nie wydarzyło,
ale się nie da. Tyle lat kłamstw ze strony najbliższych mi osób, za którymi byłabym
wstanie wskoczyć w ogień. Od małego uczyli mnie, że nie wolno kłamać, że lepiej
powiedzieć prawdę, niż oszukiwać. Jaki oni dają przykład?
Miałam siostrę. Siostra to słowo
dla mnie brzmi zupełnie nieznanie. Tak dużo pytań przychodzi mi w tej chwili do
głowy. Czy była ona podobna do mnie? Ile miałaby teraz lat? Gdzie jest jej grób?
Dlaczego nigdy nie byliśmy na nim? Czemu w rodzinnym albumie nie ma jej żadnego
zdjęcia? W ogóle dlaczego ona umarła?
Nie potrafię wyobrazić sobie życia
z innymi osobami oprócz moich rodziców. Przez cały ten czas liczyłam się tylko ja,
nawet nie przyszłaby mi jakakolwiek myśl, że mogłoby się to zmienić. Moje życie
wyglądałoby zupełnie inaczej gdyby ona żyła…
Gdy wyrzucałam już dwudziestą przepłakaną
chusteczkę do kosza, za drzwi wyłoniła się mama.
- Przepraszam, że ci to powiedziałam,
ale kiedyś się tego musiałaś dowiedzieć – powiedziała ze łzami w oczach.
- Dlaczego tak długo to przede mną
ukrywałaś? Czemu nie mogłaś mi tego wcześniej powiedzieć?
- Czy pomyślałaś w ogóle
o mnie? Pomyślałaś o moich uczuciach, ty wiesz jak ja się teraz czuję? Nie wiesz…
Właśnie w tym problem – wychrypiałam łamiącym się głosem.
- Byłaś
wtedy za mała, żeby to zrozumieć, zresztą ja do tej pory nie mam pojęcia o co do
końca z tym chodzi.
- Teraz
też jestem? Co by było gdybym nie zaglądnęła do tej teczki? Powiedziałabyś mi?
- Tak, tylko
później. Dopiero umarł tata, chciałam się trochę otrząsnąć. – spuściła głowę w dół
i zaczęła przyglądać się swoim paznokciom.
- Jak ty
chcesz się otrząsnąć, skoro nie jesteś ze mną szczera!
Łzy coraz
szybciej zaczęły spływać po moich policzkach, nie mogąc nad tym zapanować. To wszystko
mnie przerosło. Ta przeszłość, która kiedyś wydawała mi się nudna, teraz wolałabym
jej nie znać.
- Nawet
nie wiesz jak mi jest przykro. Chciałabym cofnąć czas, chciałbym cofnąć się do czasu,
wtedy kiedy jeszcze tata żył, wtedy kiedy życie było takie piękne, ale nie mogę
i muszę się z tym pogodzić. Zostałyśmy same i musimy się trzymać razem. Pomożesz
mi w tym? – zapytała, lekko się uśmiechając.
- Postaram
się… - wyszeptałam, po czym przytuliłam moją rodzicielkę.
- Zakończy
ten temat w naszym życiu i zacznijmy wszystko od nowa. Tylko ja i ty.
Jeszcze
przez krótką chwile trwaliśmy w bezruchu, później mama wyszła, by przygotować kolację.
Teraz to
ja czuję się winna, bo nie opowiedziałam jej wszystkiego. Gdybym jej powiedziała
to od razu, kazałaby się pakować i wyjeżdżać, a może ten chłopak to nie był on,
tylko mi się coś przewidziało, musi być na to jakieś solidne wytłumaczenie.
Strach,
zdenerwowanie, stres towarzyszył mi dzisiaj przez cały dzień. Naprawdę jestem już
tym zmęczona. Chciałabym żeby był to koniec tego wszystkiego, ale obawiam się, że
to dopiero początek…
Perspektywa
Harry’ego
Po
skończonym ``śledztwie’’ wróciłem do domu, gdzie już w progu przywitał mnie Luke
z miską chipsów? Jego oczy nie wyrażały niczego po za zdziwieniem, może to była
złość, ale nie mogłem go wziąć na poważnie, bo naprawdę śmiesznie wyglądał.
- Dlaczego
mnie pozostawiłeś na parkingu? – podszedł bliżej auta, wymachując rękami na wszystkie
możliwe strony.
- Bo tak
– powiedziałem krótko, omijając go i wchodząc do mieszkania.
- Bo tak?
Mógł mnie ktoś porwać! - krzyknął, wchodząc tuż za mną.
- Proszę
cię. Ile ty masz lat? Jedyną osobą na tej ulicy, która może kogoś porwać to jestem
nią ja – westchnąłem i usiadłem na kanapie, włączając pilotem telewizor.
- Bardzo
śmieszne. Taki z ciebie gangster jak ze mnie baletnica.
- Skoro
nią jesteś to dlaczego cię nigdy w spódnicy nie widziałem.
- Um nie
wiem, bo ja tylko przed smerfami tak chodzę… Ogarnij się lepiej, dobrze ci radzę.
– warknął wchodząc po schodach prowadzących na górę.
- Tylko
podłogi nie rozwal jak będziesz tańczył - zażartowałem, kierując głowę w stronę
schodów.
- Spadaj! – oburzył się, znikając z punktu widzenia.
Zostałem sam patrząc w telewizor, ale nie mogłem się na nim skupić.
W mojej głowie cały czas był obraz tej dziewczyny. Jeszcze nie dawno pamiętałem
jej imię. Skyler? S… Scarlett! Tak, to była Scarlett. Ostatnim razem widziałem ją
może rok temu, gdy obserwowałem tą rodzinkę, szykując plan zemsty dla jej tatusia.
Nigdy nie zapomnę jak błagał bym go puścił. A wiecie co ja wtedy zrobiłem?
Wstrzyknąłem mu truciznę. Nie chciałem go zabijać od razu, pragnąłem by umierał
powoli w cierpieniach. Z każdym kolejnym dniem mógł umrzeć, to pewnie nie dawało
mu spokoju, świadomość, że za chwile może go zabraknąć i pozostawić córkę i żonę
samą. Musiało mu być ciężko. Właśnie o to chodziło, od tamtego czasu, gdy mój ojciec
umarł w jego domu przeszukałem centymetr po centymetrze, przeszukując wszystkie
kartki, aż w końcu znalazłem jego adres. Najdziwniejszą rzeczą było to, że nadal
tam mieszkał. Każdy normalny człowiek po zabiciu kogoś, od razu by uciekł, a on?
Spał sobie spokojnie myśląc, że nie będę się zemścił? Niedoczekanie… Gdy on już
umarł, wcale nie odczułem tej satysfakcji, dalej było mi mało.
Zabicie jednej osoby
z tej rodziny, nie wypełniło tej złości, którą przeżyłem, kiedy zobaczyłem zwłoki
ojca leżących w kałuży krwi na strychu, więc postanowiłem, że to nie będzie koniec,
że ta rodzina długo mnie zapamięta. Żeby zemścić się na pozostałych członkach, muszę
wymyślić plan idealny, tak żeby nic nikt nie podejrzewał, tak jakbym był zupełnie
innym, człowiekiem.
Perspektywa Scarlett
22 czerwca 2014
Z tatą było coraz gorzej, więc mama zawiozła go do szpitala.
Boję się, tak strasznie boję się o jego zdrowie, że może umrzeć. Chciałabym mu pomóc,
ale nie wiem jak. Mama chodzi jak na szpilkach. Cały czas płacze, nie może wykrztusić
z siebie żadnego słowa, a tak bardzo chciałbym się dowiedzieć co z nim jest. Dlaczego
ona udaje, że mnie nie ma? Przecież jestem, żyję i potrzebuję choć trochę zainteresowania.
Miejmy nadzieję, że stan zdrowia taty się poprawi i mama nie będzie musiała już
nigdy więcej płakać, bo mi tak trudno jest na to patrzeć. Wolę nic nie mówić, nie
chciałabym jej zranić, ja tylko chcę, żeby była szczęśliwa tak jak dawniej.
25 czerwca 2014
Miałyśmy odwiedzić tatę w szpitalu. Byłam tym przerażona. Nie
miałam pojęcia jak on będzie wyglądał.
Czy zastanę go zdrowego czy ledwo żywego. Marzyłam, żeby było to pierwsze,
ale po tym co zobaczyłam, gdy weszłam do jego małego, pokoju drastycznie mną wstrząsnęło.
Nie widziałam w nim życia, miał podpuchnięte, zamknięte oczy. Jego skóra była biała
jak papier. Wydawało mi się, że schudł. Już nie promieniał radością, lecz prawie
umierał. Widziałam to. Ledwo oddychał. Z trudem łapał oddech. Lekarze nic z tym
nie robili, nie dawali mu szans na przeżycie, ale ja w głębi duszy dalej miałam
nadzieję, że przeżyje, że nie długo pójdziemy na lody, będziemy się cieszyć najcenniejszym
darem jakim jest - życie.
3 lipca 2014
Dzisiaj obędzie się pogrzeb taty. Tak ciężko jest mi się z tym
pogodzić, że jego już nie ma z nami. Jeszcze miesiąc temu było wszystko w porządku.
Żyliśmy jak normalna rodzina, a dziś? Można powiedzieć, że nie ma dzisiaj. Z coraz
to nowym dniem, odczuwam większą pustkę. Brakuje mi go. Tyle nocy nie
przespałam, wmawiając sobie, że to jest sen, z którego zaraz się obudzę. Pożegnanie
się z kimś bliskim, zawsze było i będzie najgorszym dniem w życiu. Odchodzi ktoś
na którym ci zależało, którego kochałeś bezgranicznie i nadchodzi dzień by się z
nim pożegnać. Całą ceremonię przepłakałam, z resztą nie tylko ja. Gdy patrzyłam
na trumnę stojącą przede mną, myśl, że w środku leżał mój tata doprowadzała mnie
do szału. Zebrało się tyle ludzi, by uczcić jego pamięć to było bardzo mile z ich
strony. Kiedy już pochowaliśmy go na cmentarzu i cała uroczystość dobiegła końca
wszyscy rozeszli się do domu. Ostatni wdech, ostatnie spojrzenie i wypowiedzenie
tego słowa: Żegnaj!
Ze łzami w oczach przeglądałam kartki zeszytu, w którym opisywałam
moją codzienność, dni, które szczególnie pozostaną na zawsze w mojej pamięci, dni,
których wtedy nie doceniałam, dni, w których mój anioł jeszcze żył…
Wykończona dzisiejszym dniem, położyłam się w łóżku i błyskawicznie
zasnęłam.
***
- Nie daj się prosić. Wyskoczmy gdzieś po szkole – nalegała
Erin.
- Nie mam ochoty… - powiedziałam, ponurym wzrokiem przyglądając
się szkolnym szafkom.
- Tylko na jedną kawę. Zajmie to niecałą godzinkę.
- No nie wiem
- Proszę. Zgódź się! - marudziła, próbując mnie przekonać do
zmiany decyzji.
- No dobrze, ale tylko godzina.
Tak na prawdę to wyczekiwałam tego, aż ona mnie gdzieś zaprosi.
Nie chciałam siedzieć cały dzień przed telewizorem lub telefonem. Dobrze mi to
zrobi. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Kiedy przeszłyśmy wzdłuż szeregu szafek, na końcu ich
zauważyłyśmy opierającego się o szafkę Luke’a, wyglądało to tak jakby czegoś przysłuchiwał.
- Podsłuchiwałeś nas?! - krzyknęłam, wpatrując się w niego.
- Nie tym tonem. Nie zapomnij do kogo mówisz. – odpowiedział
prostując się.
- Do kogo mówię? Do przydupasa, który kibluje już drugi rok w
trzeciej klasie. Gratuluję inteligencji!
- Uważaj skarbie. Mój kolega jest jeszcze większym przydupasem
i na pewno z miłą chęcią cię pozna, albo nie, nie musi. On cię już zna. Jeden niepewny
krok, lądujesz w piekle. Wybieraj… - ostrzegł.
- Spieprzaj! – machnęłam ręką, odwracając się do niego plecami.
Ruszyłam przed siebie, łapiąc za ramię Erin, która
przyglądała się całemu zdarzeniu.
- Ostra… - usłyszałam za sobą.
Byłam zszokowana, tym jak się zachowałam. Normalnie nigdy się
nie odzywałam, a tym bardziej nie przeklinałam. Coś we mnie pękło, coś w sobie dusiłam,
ale nie jestem w stanie powiedzieć co to było.
Jeszcze jedna rzecz zakłócała moje myśli. Czy chodziło mu o tego
chłopaka ze zdjęcia? Wolałabym nie wiedzieć jaka jest prawda, ale jeśli to rzeczywiście
on to o jakie piekło mu chodziło? Czy ta historia się kiedyś zakończy?
Moje rozmyślenia przerwał dzwonek na
lekcje. Szybkim krokiem szłam w stronę klasy, by jak najprędzej zająć sobie miejsce
przy oknie.
Ostatnie zajęcia minęły w mgnieniu
oka. To znaczy, że czekał mnie wypad na miasto. Podekscytowana dziewczyna
trąbiła o tym już od końca drugiej lekcji. Musiało jej na tym zależeć. Był to też
dobry pomysł na lepsze zapoznanie się ze sobą.
Wyszłyśmy z klasy i powędrowałyśmy
w stronę drzwi. Miałyśmy dużo czasu, więc pośpiech był niepotrzebny. Znalazłyśmy
się na parkingu, gdzie obmawiałyśmy plan naszego wyjścia.
- Jasne, czemu nie – zgodziłam się.
Droga do miasta zajęła nam mniej niż
15 minut. W tym czasie zdążyłam zauważyć, że Erin lubi mówić. I to naprawdę dużo.
W przeciwieństwie do niej ja jestem niczym.
Dotarłyśmy do kawiarni, zajęłyśmy stolik
naprzeciwko baru. Koleżanka poszła złożyć zamówienie, więc mogłam spokojnie
rozejrzeć się po pomieszczeniu. Blisko nas usiadła dziewczyna pijąca kawę, wyglądała
na bardzo zmęczoną. Trochę dalej siedział młody chłopak w okularach. Uporczywie
czytał jakąś książkę. Po jego minie i zmarszczkach było widać, że nic z
przeczytanego fragmentu nie rozumie. To właśnie
on przykuł najwięcej mojej uwagi. Nie zdążyłam zauważyć kiedy Erin wróciła.
- Komu się tak przyglądasz? –
przerwała moją obserwację.
- Nikomu… Too. Opowiedz mi coś o sobie.
- Mieszkam w tym mieście od przedszkola.
Mam starszego brata Liam’a. Musisz go poznać. Jest naprawdę świetny. Moje życie
nie wyróżnia się niczym szczególnym, można powiedzieć, że jest normalne. A ty? Opowiadaj,
dlaczego się przeprowadziłaś? - zapytała, oczekując odpowiedzi, o której nie chciałam
za bardzo mówić.
- Noo, więc przeprowadziłam się tu
ze względu na śmierć taty. Szczerze powiedziawszy na początku nie podobał mi się
ten pomysł, ale musiałam się z tym pogodzić. Teraz nie żałuję, bo przecież poznałam
ciebie i lepiej bym sobie nie mogła wymarzyć. Nie mam rodzeństwa. Mama pracuje w
biurze jako asystentka dyrektora jednej z firm podróżniczej. Przedtem mieszkałam
w Nowym Jorku, ale los wolał, żebym zamieszkała tu – zaśmiałam się.
- Przykro mi z powodu twojego taty.
- Jest dobrze, nie musisz mi współczuć
- zapewniłam.
- Jak chcesz…
Wreszcie mogłyśmy zakończyć tą rozmowę,
bo kelnerka przyniosła nasze zamówienia. Zanurzyłam rurkę w kubku kawy i zaczęłam
pić. Nagle Erin przerwała ciszę, która w tamtej chwili panowała.
- Dlaczego tak naskoczyłaś na Luke’a?
- Sama nie wiem. Podsłuchiwał nas,
a ja tego nienawidzę – odpowiedziałam obojętnie.
- Wiesz, że on może cię zniszczyć.
- Jestem tego świadoma, ale nie boję
się go. To dalej gówniarz – westchnęłam opierając łokcie o kant stołu – Muszę iść
do łazienki.
- Tylko się nie zgub. – zażartowała.
- Bez obaw
Rozpoczęłam poszukiwania drzwi z napisem
WC, ale nigdzie takich nie mogłam znaleźć. Weszłam w jedyne drzwi znajdujące się
tej kawiarni. Po otworzeniu ich zauważyłam, że łazienka jest na końcu długiego korytarza.
Powolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Przez cały ten czas byłam rozkojarzona
i wpatrywałam się w podłogę, dlatego na kogoś wpadłam. Gdy podniosłam głowę zobaczyłam
wcześniej oberwanego przeze mnie. Z bliska wyglądał naprawdę słodko.
- Przepraszam. Nie patrzyłam pod nogi
–zaczęłam się tłumaczyć.
- Nie ma sprawy. Może zamiast przeprosin
powiesz mi swoje imię?
- Scarlett
- Jestem H.. Marcel. Miło mi cię poznać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I drugi rozdział zakończony! Jak wam
się podobał? Opinie zapiszcie w komentarzu. Zajmie wam to tylko minutkę.
Chciałam podziękować za 7 obserwatorów!
To jest naprawdę wspaniała rzecz. Dziękuję też za ponad 700 wyświetleń. Nawet nie
wiecie jak strasznie się cieszę i to wszystko dzięki wam.
Dodałam nowe osoby do zakładki ,,Bohaterowie’’.
Koniecznie zajrzyjcie. xD
Jeśli chcecie być informowani to także
zapraszam do zakładki ,,Informowani’’.
Jeszcze raz serdecznie dziękuję!
Jeśli przeczytałeś ten taki sobie
rozdzialik POZOSTAW KOMENTARZ