Przeczytaj notkę pod rozdziałem :)
* Scarlett *
Od 19 dzieliły już tylko minuty. Z lekkim zdenerwowaniem
wpatrywałam się na drogę przez cienką szybę, dzielącą mnie od świeżego
powietrza. Zaczęło pomału kropić, co troszkę utrudniało mi to niezbyt ciekawe
zajęcia. Nie byłam w stanie zobaczyć żadnego samochodu przejeżdżającego przez
mój dom. Po chwili zaczynałam już tracić nadzieję na zjawienie się chłopaka, z
którym miałam wyjść. Kiedy zrezygnowanie odwróciłam wzrok od okna i skierowałam
się na pobliską sofę, usłyszałam dźwięk zatrzymującego się pojazdu. Zadowolona
uśmiechnęłam się sama do siebie i czekałam, aż podejdzie pod drzwi, co po
chwili się stało. Wyciągnęłam swoją dłoń licząc do trzech i szarpiąc za klamkę.
W progu stał wysoki chłopak, który miał na sobie czarne, wąskie rurki i biały
podkoszulek okryty kurtką. Włosy były lekko w nieładzie. Brak okularów
sprawiał, że nie byłam w stanie go rozpoznać.
- Gotowa? – zapytał retorycznie. Oczywiście, że byłam
gotowa! Już od jakiś piętnastu minut.
Kiwnęłam głową. Wyszliśmy z mieszkania, przekręciłam klucz w
zamku i wsadziłam je do torby upewniając się, że tam są. Nie, wyfrunęły...
Skarciłam się w myślach. Zeszliśmy z kilku schodów obitych ceglastymi płytkami
i podeszliśmy pod samochód. Marcel zwinnie otworzył mi drzwi, na co ja
wydukałam ciche ‘dziękuję’, po czym okrążył go z przodu i usiadł na miejscu
kierowcy. Zaczęłam rozglądać się, skanując wygląd środka. Krzesła obite były
czarną skórą, co dodawało elegancji, a kremowe wycieraczki świetnie się z nimi
kontrastowały. Byłam zachwycona, nie spodziewałam się takiego samochodu po nim.
- No więc na jaki film jedziemy? – powiedziałam spoglądając
przed siebie.
- A zobaczysz – uśmiechnął się przyjaźnie, nie odrywając
wzroku z jezdni. - Nie będę zdradzał ci wszystkich sekretów dotyczących
dzisiejszego wieczoru.
Zamilkłam. Może i nie lubię niespodzianek, ale czasem są
miłe i sprawiają mi dużo radości. Nie pytałam już o nic więcej, dałam ponieść
się mojej wyobraźni, układając po kolei plan wieczoru. Przyglądałam się
krajobrazowi za szybą, który nieustannie się zmieniał. Raz były wysokie korony
drzew, zaś niekiedy pojawiało się miasto. Skupiłam wzrok na małej dziewczynce,
która ciągnęła swoją mama za skrawek sukienki, prawdopodobnie, by kupiła jej dużego
misia, który stał nieopodal. Wyglądało to tak słodko, że nie zaoszczędziłam
cichego chichotu. Chwilę później kobieta
z córką znikły mi z pola widzenia, a usłyszałam głos towarzysza.
- Jesteśmy! – krzyknął, zatrzymując samochód i wyciągając
kluczyk ze stacyjki.
Moim oczom ukazał się duży budynek z kilkunastoma migającymi
światełkami w kolorze jasnej żółci. Od środka był przepełniony
kilkudziesięcioma krzyczących ludzi. Szeregi aut stały przed kinem, praktycznie
blokując wejście. Niespodziewanie Marcel chwycił mnie za rękę, a przed oczami
ukazał się moment kiedy szłam przez pustą aleję i napotkałam Harry’ego
szczerzącego mi się prosto w twarz. Ten uśmiech widniał jeszcze przez kilka
sekund kiedy ja stałam w osłupieniu. Dreszcze na ramionach stawały się coraz
większe. Dziwne uczucie, dalej nawiedzało moje ciało. Wydawało mi się, że
ponownie jestem w tej alei i znów patrzę
na jego złośliwy uśmiech. Tylko był jeden problem. Stałam koło kina, więc było
to praktycznie niemożliwe. Te wszystkie wspomnienia wróciły za pomocą jednego
dotyku. Coś ze mną nie tak. Spokojnie, to tylko twoja chora wyobraźnia.
Powtarzałam sobie w kółko w myślach, próbując zapomnieć o przykrej sytuacji,
która miała miejsce kilka minut temu.
- Wszystko dobrze? – zapytał, spoglądając na moją dłoń, na
której widniała gęsia skórka.
- Tak, tak – odpowiedziałam, lekko przeczesując włosy. – Zakręciło
mi się w głowie.
Nie chciałam go zbyt bardzo niepokoić, dlatego skłamałam.
Przecież co miałam mu powiedzieć. Miałam zwidy, że jakiś psychopata się do mnie
szczerzył i co prawda niedługo będzie próbował mnie zabić? Tylko zrobiłabym z
siebie idiotkę, nie uwierzyłby, w ogóle nikt by nie uwierzył, nie tylko on. To
wszystko nie trzymało się kupy. Gdy Erin trzymała mnie za rękę nic się nie
działo. Dlaczego akurat on. Może ma jakąś magiczną moc, dzięki której wywołuje
wspomnienia u osób, które dotknie? I tu kolejny problem, nawet jeśli to czemu
te złe, a nie na przykład, kiedy rodzice kupili mi psa na dziesiąte urodziny
albo jak pojechaliśmy do Francji na wakacje.
Chociaż... Ten moment nie był taki zły w porównaniu do
umierającego taty. Zapomniałabym. Przecież ON to zrobił, więc - tak spotkałam
się z mordercą twarzą w twarz, tak uśmiechnął się do mnie, tak czekał kiedyś
przed szkołą, co znaczy, że wie gdzie się uczę, tak zna Luke’a, którego
powinnam unikać szerokim łukiem, ale coś mnie do niego ciągnie, niczym magnes,
a co najważniejsze próbuje się zemścić. Każdy głupi by się domyślił. Kto byłby
na tyle stuknięty, żeby kogoś zabić i czekać aż go policja zabierze. Właśnie
policja! Czemu mama nie poszła na komisariat i nie doniosła na niego. Cóż.. On
jest mordercą, to chyba jest dobry powód, by to zrobić.
- Pójdę po popcorn – oznajmił, na co kiwnęłam głową.
Zaczęłam niepewnie się rozglądać, jakbym czuła na sobie
czyjś wzrok. Tak, psychopata przyszedł przyłączyć się do wspólnego oglądania.
Boże Scarlett, ogarnij się, z takim podejściem jutro wylądujesz w trumnie.
Szczerze wątpię, że planuje mnie zabić w kinie. Przecież tu jest tyle ludzi,
nie odważyłby się albo jest na tyle chory i to jednak zrobi. Dlaczego ja tak
strasznie się zamartwiałam? Nigdy wcześniej o tym nie myślałam, nawet nie
bardzo się przejmowałam, że z dnia na dzień może mnie już nie być. Obawiałam
się, że te zwidy to dopiero początek i nie przystanie tylko na nich. One coś
znaczyły, nie pojawiły się ot tak. Jest jeszcze coś czego nie wiem.
Przynajmniej tak mi się wydaje.
- Scarlett, chodź już! – krzyknął Marcel, trzymając w ręku
dużą paczkę popcornu.
Niepewnym krokiem ruszyłam, przyłączając się do chłopaka.
Staliśmy w środku olbrzymiej kolejki. Byliśmy tak ściśnięci, że nie dałoby włożyć kartki papieru. Gdzie
tak im się spieszy, to tylko film, o którym jeszcze nie miałam pojęcia.
- Co to za film? Oglądałeś zwiastun? Fajny jest? – pytania
same wypowiadały się z moich ust, powoli zamieniając się w Erin.
- Spokojnie, za chwilę się przekonasz. Chcę cię przetrzymać
w krótkiej niepewności.
- Skoro nie chcesz zdradzić mi tytułu to chociaż powiedz
gatunek, proszę? – nalegałam, niedbale
chowając kosmyk włosów za ucho.
- Horror! – powiedział, szeroko uśmiechając się, ukazując
śliczne dołeczki.
I wtedy coś mnie naszło. Nie
chodziło o gatunek filmu, bo bardzo lubiłam horrory, tylko o ten uśmiech.
Jakbym go gdzieś widziała, ale nie miała zielonego pojęcia skąd. Mama ani tata
nie mają dołeczków w policzkach, coś tu jest nie tak... Wiem już! Kuzyn Nathan.
Tak to był uśmiech Nathana. Wiedziałam, że skądś go kojarzę. To takie słodkie,
że chociaż w minimalnym stopniu mi go przypomina. Nie widziałam go już chyba od
roku. Szkoda, bo to zdecydowanie najlepszy kuzyn. Zza ciemnej kotary w kolorze
bordo, wyłonił się pracownik, który oznajmił, że wszystko jest już przygotowane
i można wchodzić. Życzył także miłego oglądania. Skoro to horror to na pewno
nie będzie mile. Gdy weszliśmy do środka, ujrzeliśmy kilkanaście szeregów
krzeseł. Kiedy Marcel wzrokiem szukał naszego rzędu, ja skanowałam małe
światełka, które leżały co stopień na schodach. Lekkie światło odbijające się
od pomieszczenia, powoli drażniły moje oczy, więc szybko przestałam na nie
patrzeć. Zauważyłam, że Marcel powoli zmierza do wolnych miejsc, więc szybko
ruszyłam za nim, by potem go nie zgubić. Po chwili siedzieliśmy już wygodnie w
swoich ‘stanowiskach’ i na ekranie zaczęły pojawiać się napisy. Jednak nie bardzo
mogłam się na nich skupić, bo ktoś kopnął mój fotel. Zażenowana chciałam się
odwrócić i zobaczyć kto to. Jednak krzesło było zbyt wysokie i jedyne co
widziałam to szorstki materiał. Na chwilę dałam sobie z tym spokój, by ponownie
móc skupić się na filmie, dopóki to się nie powtórzyło. Jakiś małolat robi
sobie żarty? Wkurzyłam się. Próbowałam stanąć na krześle tak, bym mogła
zobaczyć kto jest na tyle głupi, żeby zachowywać się jak pięciolatek. Gdy udało
mi się wychylić głowę i zobaczyć co było za mną, skręciłam głowę w stronę skąd
dochodziły kopnięcia. Co ciekawsze nikogo nie mogłam dostrzec. Oh... To są już
jakieś jaja.
- Scarlett! Co ty robisz? –
zapytał zdezorientowany, kiedy zauważał w jakiej sytuacji się znajdowałam.
- Ktoś kopał mój fotel! – krzyknęłam
przyciszonym głosem, żeby nie przeszkodzić innym w oglądaniu seansu. Też bym
chciała, ale ktoś mi to uniemożliwię, jeszcze złośliwie się chowa.
- Daj spokój, jakiś dzieciak chce
cię wnerwić. Nie zniżaj się do jego poziomu – upomniał mnie, gdy właśnie
wracałam do poprzedniej pozycji.
Może i miał rację. Nie powinnam
przejmować się takimi błahostkami, a bardziej skupić się na filmie, o którym
nie miałam w ogóle pojęcia, nawet tytułu nie znałam, bo ktoś postanowił zabawić
się w kotka i myszkę. Cóż... Chyba wygrał. Oparłam rękę o krzesło i starałam
się zapomnieć o tej przygodzie. Zaczęłam oglądać wtedy, kiedy prawdopodobnie
morderca śledził główną bohaterkę. Co zrobiłby by normalny człowiek? Biegł ile
sił w nogach, nawet by się nie odwrócił. A co ona wyprawiała? Krzyczała ‘Kim
jesteś?’ Zapytaj się jeszcze o adres i numer telefonu... Nabijałam się z tego
filmu w myślach, gdyż nie miałam innego ciekawszego zajęcia. Następny fragment
i tak był znacznie lepszy. Dziewczyna zauważyła, że ktoś chodzi po domu w środku
nocy ‘Gdzie jesteś?’ pytała schodząc po schodach. To już pobiło wszelkie
rekordy. Co miał powiedzieć psychopata, który szuka noża, by ją zadźgać ? W
kuchni, chciałem ci zrobić kanapkę? Próbowałam powstrzymać śmiech, dusząc go w
sobie. Dla mnie to nie był horror, lecz komedia. Nagle moje oczy zaczęły powoli
opadać, nawet nie wiedziałam kiedy usnęłam.
Dumnie przemierzałam zamglone
ulice, kiedy silny wiatr próbował mnie zmusić do założenia kurtki, której nie
wzięłam. Przyspieszyłam krok, kiedy usłyszałam cichy szelest dochodzący z
wysokich krzaków. Lekko zaniepokojona wyciągnęłam telefon z kieszeni, by
sprawdzić godzinę - 2.38... Kto o tej porze chodzi sam po ulicy. Oczywiście, że
ja. Wybrałam numer do mamy, by po mnie przyjechała. Wcisnęłam zieloną słuchawkę,
kiedy zza drzew wyłonił się wysoki mężczyzna w czarnym kapturze na głowie. Zmierzał
w moim kierunku, więc próbowałam zacząć biec. Jednak jakaś niewidzialna
przeszkoda mi nie pozwoliła. Próbowałam odgadnąć co to mogło być. Nic nie
widziałam, oprócz człowieka, od którego dzieliło mnie mniej niż cztery metry.
Dlaczego nie mogłam wykonać żadnego ruchu, jedyne co mi pozostało to wpatrywać
się w niego i wołać o jakąkolwiek pomoc, która i tak nie przybędzie. Nagle
przybliżył się do mnie, zakrywając mi rękę usta. Z wszystkich sił starałam się
wyrwać. Był znacznie silniejszy ode mnie, więc nie miałam z nim żadnych szans.
Poddałam się... Nie umiałam nic zrobić. Po prostu się poddałam, dając mu nade
mną całkowitą kontrolę.
- Właśnie nadszedł twój koszmar...
Natychmiast obudziłam się cała
zdyszana. Przetarłam ręką zimny pot z czoła, powtarzając w myślach, że to tylko
zły sen.
- Coś się stało? Dlaczego jesteś
taka spięta? – zauważył Marcel, spuszczając wzrok z ekranu.
- Po prostu... Przejęłam się
filmem. On... doprowadzi mnie do szału – zaśmiałam się, ciężko oddychając.
- Naprawdę? Aktualnie nic nie
działo się specjalnego, co mogło się do takiego stanu doprowadzić.
- Nie? I tak wszystko było bardzo
przerażające, jak możesz nic sobie z tego nie robić. Ten film jest taki...
straszny – uśmiechnęłam się sztucznie, dając mu znak, żeby się przymknął.
Przez kolejną część seansu
siedziałam jak na szpilkach. Nie dałam zawładnąć snu. Powtórka, byłaby czymś
nie do wytrzymania. Zamiast oglądać uciekającą bohaterkę skupiałam się na tym,
co on chciał mi przekazać. Że zostaje mi kilka dni życia, czy zostaje mi kilka
dni życia. Najpierw te zwidy, potem sen. To wszystko nie dzieje się
przypadkowo. Coś, a raczej ktoś musi za tym stać. Dlaczego mnie dzieją się
takie rzeczy?!Dlaczego los mnie tak bardzo ukarał. Nie wystarczyła mu śmierć
taty. Musi mieć coś jeszcze na deser. Przypływ dreszczy ponownie wrócił. Siedzenie z założonymi rękami nie było moją
rolą.
- Muszę iść do łazienki –
oznajmiłam, szepcząc mu do ucha.
- W najlepszym momencie? –
skrzywił się.
- Opowiesz mi później co się
działo, ja naprawdę muszę iść do łazienki – skinęłam głowę w kierunki drzwi.
Wyminęłam wszystkie osoby siedzące
z tym rzędzie, co chwilę mówiąc ‘przepraszam’,
bo przypadkiem potykałam się o ich nogi. Wreszcie udało mi się dostać do
drzwi. Pchnęłam je, po czym się otworzyły, dając mi dostęp do spokojnego
pójścia do ubikacji. Ale nim ją znalazłam, zwiedziłam połowę kina, szukając
jej. Mogliby dać ją w widocznym miejscu, a nie na końcu korytarza w ciemnym rogu.
Wzruszyłam ramionami, podchodząc do drzwi. W środku znajdowało się ogromne
lustro, które zajmowało połowę pomieszczenia. Nie chciałam skorzystać z
łazienki, pragnęłam zobaczyć się w lustrze i ocenić jak bardzo marnie
wyglądałam. Co do tego to się nie pomyliłam w ogóle. Wielkie wory pod oczami
próbowałam zakryć pudrem. Niby coś pomogła, ale i tak nie na tym mi zależało.
Kiedy znalazłam się na korytarzu,
próbowałam znaleźć drogę powrotną. Zanim to zrobiłam, spostrzegłam znajomą
blond czuprynę.
- Luke?! Co ty tu robisz?
---
Skojarzcie sobie fakty :D
Dość ciężko pisało mi się ten rozdział, który nawet nie jest długi ani zbyt ciekawy. No cóż... Postaram się,
by następny był ciut lepszy :D Mam teraz ferie, więc postaram się napisać jeszcze jeden.
Jak już wiecie zostałam nominowana
do Bloga Miesiąca na kraina-fanfiction.blogspot.com
Zauważyłam, że głosy poszły w
górę, dlatego serdecznie chciałam Wam podziękować. Nie wiem dokładnie kto
zagłosował, ale i tak jestem niesamowicie wdzięczna. Jeśli jeszcze chciałabyś
zagłosować, nie wstydź się :) Naprawdę,
zależy mi nawet na jednym głosiku. To znaczy dla mnie, że są osoby, które
czytają ten ff. Dla was to dwa kliknięcia, a mi szczenna opada kiedy widzę nowe
głosy. Także, nie musicie się oszczędzać
:*
Jak zwykle ta sama śpiewka:
Zapraszam do:
- Informowanych (szybciej dowiesz
się o nowych rozdziałach, bla bla bla)
- Obserwowanych (jeśli tego
jeszcze nie zrobiłeś xD)
- ORAZ OCZYWIŚCIE DO
KOMENTOWANIA!!
Napiszcie co sądzicie o zachowaniu Scarlett, o tajemniczym
kopaniu w fotel (xD), o ‘wizjach’ i o czym tylko chcecie :)
Przeczytałaś - Napisz opinię :)
Przeczytałaś - Napisz opinię :)
O ja to jest to jest cudne nie mogę się doczekać nowego
OdpowiedzUsuńCoś ci powiem, mianowicie: "NIENAWIDZĘ CIĘ!", o! No jak mogłaś skończyć w takim momencie, no jak?! Nóż, widelec nawet ja w takich nie kończę :<
OdpowiedzUsuńOK, ponieważ myślę prostolinijnie to:
a) Harry to Marcel i każdy się domyśli.
b) Luke kopał w fotel i każdy się domyśli, chociaż coś mi tak nie pasuje w tym punkcie.
c) Zachowanie Scar jest tak urocze, że chyba jutro pójdę do biblioteki i wypożyczę sobie jakiś thriller do poczytania.
d) Masz mnie całą, za te dołeczki, najlepsza część całego rozdziału. Wiem skąd je znam! Kuzyn Nathan! Gówno nie Nathan, bo Harry. xD Także nie mogę się doczekać następnego rozdziału i pisz szybko, no.
Love U <3
xx
Hihi, dziękuję za komentarz. Taki dłuugi. Lubię takie czytać. Musiało być troszkę zamieszania :))))
UsuńTo jest świetne ^^
OdpowiedzUsuńHejo! Jestem już ;) Nie pamiętam czy Ci mówiłam, ale to ja, dawna "Karolina" z tych oto blogów:
OdpowiedzUsuńhttp://lost-in-their-own-feelings.blogspot.com/
http://love-is-a-force.blogspot.com/
To jakbyś jeszcze nie wiedziała ;)
A teraz do rozdziału. Zacznijmy od tego, że... MAM OCHOTĘ URWAĆ CI GŁOWĘ!! Jak mogłaś skończyć to w takim momencie?! No jak mogłaś?! Tam się Luke pojawił! Jak mogłaś?! Ech, wiesz co... Ale muszę też Ci pogratulować... Jesteś jedną z naprawdę niewielu osób, którym udało się mnie przekonać, że czasem przyjaciel (płci męskie) głównej bohaterki wcale nie musi być taki zły. Bo ja osobiście w teoretycznie żadnym opowiadaniu nie polubiłam przyjaciół (mężczyzn) bohaterek. Po prostu... Nie ważne jakby ją kochali, troszczyli itp, to jak nie lubię i koniec! xD Tak.. Jestem dziwna, ale cóż poradzić.
I jeszcze do komentarza, to napisałabym go wcześniej, ale na komórce mi się nie chciało :D
I rozdział świetny... Tylko tak spytam... Jak mogłaś?! Mam teraz taki mega zamęt w głowie. Harry (Marcel) jest cud miód, ale Luke to taki "badboy" i kocham ich na równi. Będziesz miałam dylemat... Chyba, że Ty już wiesz jak to rozstrzygnąć.
I fajnie było, jak byli razem w kinie. Nie wiem kto mógł ją kopać... Może Luke?? Pojęcia nie mam... Ale towarzyszy mi takie dziwne uczucie czy przeczucie, że... Luke tam przyszedł, bo się bał, że Harry jej coś zrobi...? Ale tak jak mówiłam... To tylko przeczucie ;)
Pozdrawiam, życzę weny! :D
Hihihi, przeczucia mylą, a może jednak nie... Tak wiem jesteś kolejną osobą, która chce mi urwać głowę. E tam, nie będzie mi jej szkoda :D
UsuńHej! Jestem pierwszy raz na tym blogu, ale dołączam do "stowarzyszenia" osób, które chcą Ci urwać głowę! xD Jak mogłaś tak skończyć ten rozdział? Zwłaszcza, że baaardzo polubiłam Luke'a. Znaczy Harry'ego też lubię, ale no właśnie... Na samym początku pomyślałam sobie: "Niech ten Luke spada, ona ma być z Harrym!" A teraz to nie mam pojęcia co myśleć. Z ciężkim sercem (dobrze to napisałam?? xD) stwierdzam, że chyba jestem za... Luke'iem (tak się to odmienia?? :D)!
OdpowiedzUsuńNo to nic, zapraszam do mnie, a właściwie nas, bo bloga prowadzę z koleżanką (link w odpowiedniej zakładce ;)) i pozdrawiam!! ;)
Ach... lubię zamachy, a szczególnie, gdy wiem, że są na mnie xD
UsuńDziękuję za komentarz i z chęcią wpadnę w wolnej chwili :-* :-*
Dla mnie rozdziały są długie i ciekawe ;)
OdpowiedzUsuńW każdym coś się dzieje...
Mam nadzieje że następne też takie będą ;*
Ściskam i życzę weny
You Belong With Me
Rozdzał super <3 weny weny i reszcze raz weny życzymy
OdpowiedzUsuń~ Car and Tori~