czwartek, 5 lutego 2015

Six.

Przeczytaj notkę pod rozdziałem :)

* Scarlett *

      Od 19 dzieliły już tylko minuty. Z lekkim zdenerwowaniem wpatrywałam się na drogę przez cienką szybę, dzielącą mnie od świeżego powietrza. Zaczęło pomału kropić, co troszkę utrudniało mi to niezbyt ciekawe zajęcia. Nie byłam w stanie zobaczyć żadnego samochodu przejeżdżającego przez mój dom. Po chwili zaczynałam już tracić nadzieję na zjawienie się chłopaka, z którym miałam wyjść. Kiedy zrezygnowanie odwróciłam wzrok od okna i skierowałam się na pobliską sofę, usłyszałam dźwięk zatrzymującego się pojazdu. Zadowolona uśmiechnęłam się sama do siebie i czekałam, aż podejdzie pod drzwi, co po chwili się stało. Wyciągnęłam swoją dłoń licząc do trzech i szarpiąc za klamkę. W progu stał wysoki chłopak, który miał na sobie czarne, wąskie rurki i biały podkoszulek okryty kurtką. Włosy były lekko w nieładzie. Brak okularów sprawiał, że nie byłam w stanie go rozpoznać.

            - Gotowa? – zapytał retorycznie. Oczywiście, że byłam gotowa! Już od jakiś piętnastu minut.

      Kiwnęłam głową. Wyszliśmy z mieszkania, przekręciłam klucz w zamku i wsadziłam je do torby upewniając się, że tam są. Nie, wyfrunęły... Skarciłam się w myślach. Zeszliśmy z kilku schodów obitych ceglastymi płytkami i podeszliśmy pod samochód. Marcel zwinnie otworzył mi drzwi, na co ja wydukałam ciche ‘dziękuję’, po czym okrążył go z przodu i usiadł na miejscu kierowcy. Zaczęłam rozglądać się, skanując wygląd środka. Krzesła obite były czarną skórą, co dodawało elegancji, a kremowe wycieraczki świetnie się z nimi kontrastowały. Byłam zachwycona, nie spodziewałam się takiego samochodu po nim.

            - No więc na jaki film jedziemy? – powiedziałam spoglądając przed siebie.

            - A zobaczysz – uśmiechnął się przyjaźnie, nie odrywając wzroku z jezdni. - Nie będę zdradzał ci wszystkich sekretów dotyczących dzisiejszego wieczoru.

      Zamilkłam. Może i nie lubię niespodzianek, ale czasem są miłe i sprawiają mi dużo radości. Nie pytałam już o nic więcej, dałam ponieść się mojej wyobraźni, układając po kolei plan wieczoru. Przyglądałam się krajobrazowi za szybą, który nieustannie się zmieniał. Raz były wysokie korony drzew, zaś niekiedy pojawiało się miasto. Skupiłam wzrok na małej dziewczynce, która ciągnęła swoją mama za skrawek sukienki, prawdopodobnie, by kupiła jej dużego misia, który stał nieopodal. Wyglądało to tak słodko, że nie zaoszczędziłam cichego chichotu. Chwilę  później kobieta z córką znikły mi z pola widzenia, a usłyszałam głos towarzysza.

            - Jesteśmy! – krzyknął, zatrzymując samochód i wyciągając kluczyk ze stacyjki.

      Moim oczom ukazał się duży budynek z kilkunastoma migającymi światełkami w kolorze jasnej żółci. Od środka był przepełniony kilkudziesięcioma krzyczących ludzi. Szeregi aut stały przed kinem, praktycznie blokując wejście. Niespodziewanie Marcel chwycił mnie za rękę, a przed oczami ukazał się moment kiedy szłam przez pustą aleję i napotkałam Harry’ego szczerzącego mi się prosto w twarz. Ten uśmiech widniał jeszcze przez kilka sekund kiedy ja stałam w osłupieniu. Dreszcze na ramionach stawały się coraz większe. Dziwne uczucie, dalej nawiedzało moje ciało. Wydawało mi się, że ponownie jestem  w tej alei i znów patrzę na jego złośliwy uśmiech. Tylko był jeden problem. Stałam koło kina, więc było to praktycznie niemożliwe. Te wszystkie wspomnienia wróciły za pomocą jednego dotyku. Coś ze mną nie tak. Spokojnie, to tylko twoja chora wyobraźnia. Powtarzałam sobie w kółko w myślach, próbując zapomnieć o przykrej sytuacji, która miała miejsce kilka minut temu.

            - Wszystko dobrze? – zapytał, spoglądając na moją dłoń, na której widniała gęsia skórka.

            - Tak, tak – odpowiedziałam, lekko przeczesując włosy. – Zakręciło mi się w głowie.

      Nie chciałam go zbyt bardzo niepokoić, dlatego skłamałam. Przecież co miałam mu powiedzieć. Miałam zwidy, że jakiś psychopata się do mnie szczerzył i co prawda niedługo będzie próbował mnie zabić? Tylko zrobiłabym z siebie idiotkę, nie uwierzyłby, w ogóle nikt by nie uwierzył, nie tylko on. To wszystko nie trzymało się kupy. Gdy Erin trzymała mnie za rękę nic się nie działo. Dlaczego akurat on. Może ma jakąś magiczną moc, dzięki której wywołuje wspomnienia u osób, które dotknie? I tu kolejny problem, nawet jeśli to czemu te złe, a nie na przykład, kiedy rodzice kupili mi psa na dziesiąte urodziny albo jak pojechaliśmy do Francji na wakacje.

      Chociaż... Ten moment nie był taki zły w porównaniu do umierającego taty. Zapomniałabym. Przecież ON to zrobił, więc - tak spotkałam się z mordercą twarzą w twarz, tak uśmiechnął się do mnie, tak czekał kiedyś przed szkołą, co znaczy, że wie gdzie się uczę, tak zna Luke’a, którego powinnam unikać szerokim łukiem, ale coś mnie do niego ciągnie, niczym magnes, a co najważniejsze próbuje się zemścić. Każdy głupi by się domyślił. Kto byłby na tyle stuknięty, żeby kogoś zabić i czekać aż go policja zabierze. Właśnie policja! Czemu mama nie poszła na komisariat i nie doniosła na niego. Cóż.. On jest mordercą, to chyba jest dobry powód, by to zrobić.

            - Pójdę po popcorn – oznajmił, na co kiwnęłam głową.

      Zaczęłam niepewnie się rozglądać, jakbym czuła na sobie czyjś wzrok. Tak, psychopata przyszedł przyłączyć się do wspólnego oglądania. Boże Scarlett, ogarnij się, z takim podejściem jutro wylądujesz w trumnie. Szczerze wątpię, że planuje mnie zabić w kinie. Przecież tu jest tyle ludzi, nie odważyłby się albo jest na tyle chory i to jednak zrobi. Dlaczego ja tak strasznie się zamartwiałam? Nigdy wcześniej o tym nie myślałam, nawet nie bardzo się przejmowałam, że z dnia na dzień może mnie już nie być. Obawiałam się, że te zwidy to dopiero początek i nie przystanie tylko na nich. One coś znaczyły, nie pojawiły się ot tak. Jest jeszcze coś czego nie wiem. Przynajmniej tak mi się wydaje.

            - Scarlett, chodź już! – krzyknął Marcel, trzymając w ręku dużą paczkę popcornu.

      Niepewnym krokiem ruszyłam, przyłączając się do chłopaka. Staliśmy w środku olbrzymiej kolejki. Byliśmy tak ściśnięci,  że nie dałoby włożyć kartki papieru. Gdzie tak im się spieszy, to tylko film, o którym jeszcze nie miałam pojęcia.

            - Co to za film? Oglądałeś zwiastun? Fajny jest? – pytania same wypowiadały się z moich ust, powoli zamieniając się w Erin.

            - Spokojnie, za chwilę się przekonasz. Chcę cię przetrzymać w krótkiej niepewności.

            - Skoro nie chcesz zdradzić mi tytułu to chociaż powiedz gatunek, proszę? – nalegałam, niedbale  chowając kosmyk włosów za ucho.

            - Horror! – powiedział, szeroko uśmiechając się, ukazując śliczne dołeczki.

      I wtedy coś mnie naszło. Nie chodziło o gatunek filmu, bo bardzo lubiłam horrory, tylko o ten uśmiech. Jakbym go gdzieś widziała, ale nie miała zielonego pojęcia skąd. Mama ani tata nie mają dołeczków w policzkach, coś tu jest nie tak... Wiem już! Kuzyn Nathan. Tak to był uśmiech Nathana. Wiedziałam, że skądś go kojarzę. To takie słodkie, że chociaż w minimalnym stopniu mi go przypomina. Nie widziałam go już chyba od roku. Szkoda, bo to zdecydowanie najlepszy kuzyn. Zza ciemnej kotary w kolorze bordo, wyłonił się pracownik, który oznajmił, że wszystko jest już przygotowane i można wchodzić. Życzył także miłego oglądania. Skoro to horror to na pewno nie będzie mile. Gdy weszliśmy do środka, ujrzeliśmy kilkanaście szeregów krzeseł. Kiedy Marcel wzrokiem szukał naszego rzędu, ja skanowałam małe światełka, które leżały co stopień na schodach. Lekkie światło odbijające się od pomieszczenia, powoli drażniły moje oczy, więc szybko przestałam na nie patrzeć. Zauważyłam, że Marcel powoli zmierza do wolnych miejsc, więc szybko ruszyłam za nim, by potem go nie zgubić. Po chwili siedzieliśmy już wygodnie w swoich ‘stanowiskach’ i na ekranie zaczęły pojawiać się napisy. Jednak nie bardzo mogłam się na nich skupić, bo ktoś kopnął mój fotel. Zażenowana chciałam się odwrócić i zobaczyć kto to. Jednak krzesło było zbyt wysokie i jedyne co widziałam to szorstki materiał. Na chwilę dałam sobie z tym spokój, by ponownie móc skupić się na filmie, dopóki to się nie powtórzyło. Jakiś małolat robi sobie żarty? Wkurzyłam się. Próbowałam stanąć na krześle tak, bym mogła zobaczyć kto jest na tyle głupi, żeby zachowywać się jak pięciolatek. Gdy udało mi się wychylić głowę i zobaczyć co było za mną, skręciłam głowę w stronę skąd dochodziły kopnięcia. Co ciekawsze nikogo nie mogłam dostrzec. Oh... To są już jakieś jaja.

            - Scarlett! Co ty robisz? – zapytał zdezorientowany, kiedy zauważał w jakiej sytuacji się znajdowałam.

            - Ktoś kopał mój fotel! – krzyknęłam przyciszonym głosem, żeby nie przeszkodzić innym w oglądaniu seansu. Też bym chciała, ale ktoś mi to uniemożliwię, jeszcze złośliwie się chowa.

            - Daj spokój, jakiś dzieciak chce cię wnerwić. Nie zniżaj się do jego poziomu – upomniał mnie, gdy właśnie wracałam do poprzedniej pozycji.

      Może i miał rację. Nie powinnam przejmować się takimi błahostkami, a bardziej skupić się na filmie, o którym nie miałam w ogóle pojęcia, nawet tytułu nie znałam, bo ktoś postanowił zabawić się w kotka i myszkę. Cóż... Chyba wygrał. Oparłam rękę o krzesło i starałam się zapomnieć o tej przygodzie. Zaczęłam oglądać wtedy, kiedy prawdopodobnie morderca śledził główną bohaterkę. Co zrobiłby by normalny człowiek? Biegł ile sił w nogach, nawet by się nie odwrócił. A co ona wyprawiała? Krzyczała ‘Kim jesteś?’ Zapytaj się jeszcze o adres i numer telefonu... Nabijałam się z tego filmu w myślach, gdyż nie miałam innego ciekawszego zajęcia. Następny fragment i tak był znacznie lepszy. Dziewczyna zauważyła, że ktoś chodzi po domu w środku nocy ‘Gdzie jesteś?’ pytała schodząc po schodach. To już pobiło wszelkie rekordy. Co miał powiedzieć psychopata, który szuka noża, by ją zadźgać ? W kuchni, chciałem ci zrobić kanapkę? Próbowałam powstrzymać śmiech, dusząc go w sobie. Dla mnie to nie był horror, lecz komedia. Nagle moje oczy zaczęły powoli opadać, nawet nie wiedziałam kiedy usnęłam.

      Dumnie przemierzałam zamglone ulice, kiedy silny wiatr próbował mnie zmusić do założenia kurtki, której nie wzięłam. Przyspieszyłam krok, kiedy usłyszałam cichy szelest dochodzący z wysokich krzaków. Lekko zaniepokojona wyciągnęłam telefon z kieszeni, by sprawdzić godzinę - 2.38... Kto o tej porze chodzi sam po ulicy. Oczywiście, że ja. Wybrałam numer do mamy, by po mnie przyjechała. Wcisnęłam zieloną słuchawkę, kiedy zza drzew wyłonił się wysoki mężczyzna w czarnym kapturze na głowie. Zmierzał w moim kierunku, więc próbowałam zacząć biec. Jednak jakaś niewidzialna przeszkoda mi nie pozwoliła. Próbowałam odgadnąć co to mogło być. Nic nie widziałam, oprócz człowieka, od którego dzieliło mnie mniej niż cztery metry. Dlaczego nie mogłam wykonać żadnego ruchu, jedyne co mi pozostało to wpatrywać się w niego i wołać o jakąkolwiek pomoc, która i tak nie przybędzie. Nagle przybliżył się do mnie, zakrywając mi rękę usta. Z wszystkich sił starałam się wyrwać. Był znacznie silniejszy ode mnie, więc nie miałam z nim żadnych szans. Poddałam się... Nie umiałam nic zrobić. Po prostu się poddałam, dając mu nade mną całkowitą  kontrolę.

- Właśnie nadszedł twój koszmar...

      Natychmiast obudziłam się cała zdyszana. Przetarłam ręką zimny pot z czoła, powtarzając w myślach, że to tylko zły sen.

            - Coś się stało? Dlaczego jesteś taka spięta? – zauważył Marcel, spuszczając wzrok z ekranu.

            - Po prostu... Przejęłam się filmem. On... doprowadzi mnie do szału – zaśmiałam się, ciężko oddychając.

            - Naprawdę? Aktualnie nic nie działo się specjalnego, co mogło się do takiego stanu doprowadzić.

            - Nie? I tak wszystko było bardzo przerażające, jak możesz nic sobie z tego nie robić. Ten film jest taki... straszny – uśmiechnęłam się sztucznie, dając mu znak, żeby się przymknął.

      Przez kolejną część seansu siedziałam jak na szpilkach. Nie dałam zawładnąć snu. Powtórka, byłaby czymś nie do wytrzymania. Zamiast oglądać uciekającą bohaterkę skupiałam się na tym, co on chciał mi przekazać. Że zostaje mi kilka dni życia, czy zostaje mi kilka dni życia. Najpierw te zwidy, potem sen. To wszystko nie dzieje się przypadkowo. Coś, a raczej ktoś musi za tym stać. Dlaczego mnie dzieją się takie rzeczy?!Dlaczego los mnie tak bardzo ukarał. Nie wystarczyła mu śmierć taty. Musi mieć coś jeszcze na deser. Przypływ dreszczy ponownie wrócił.  Siedzenie z założonymi rękami nie było moją rolą.

            - Muszę iść do łazienki – oznajmiłam, szepcząc mu do ucha.

            - W najlepszym momencie? – skrzywił się.

            - Opowiesz mi później co się działo, ja naprawdę muszę iść do łazienki – skinęłam głowę w kierunki drzwi.

      Wyminęłam wszystkie osoby siedzące z tym rzędzie, co chwilę mówiąc ‘przepraszam’,  bo przypadkiem potykałam się o ich nogi. Wreszcie udało mi się dostać do drzwi. Pchnęłam je, po czym się otworzyły, dając mi dostęp do spokojnego pójścia do ubikacji. Ale nim ją znalazłam, zwiedziłam połowę kina, szukając jej. Mogliby dać ją w widocznym miejscu, a nie na końcu korytarza w ciemnym rogu. Wzruszyłam ramionami, podchodząc do drzwi. W środku znajdowało się ogromne lustro, które zajmowało połowę pomieszczenia. Nie chciałam skorzystać z łazienki, pragnęłam zobaczyć się w lustrze i ocenić jak bardzo marnie wyglądałam. Co do tego to się nie pomyliłam w ogóle. Wielkie wory pod oczami próbowałam zakryć pudrem. Niby coś pomogła, ale i tak nie na tym mi zależało.

      Kiedy znalazłam się na korytarzu, próbowałam znaleźć drogę powrotną. Zanim to zrobiłam, spostrzegłam znajomą blond czuprynę.

            - Luke?! Co ty tu robisz?
---
Skojarzcie sobie fakty :D
Dość ciężko pisało mi się ten rozdział, który nawet nie jest długi ani zbyt ciekawy. No cóż... Postaram się, by następny był ciut lepszy :D Mam teraz ferie, więc postaram się napisać jeszcze jeden.

Jak już wiecie zostałam nominowana do Bloga Miesiąca na kraina-fanfiction.blogspot.com
Zauważyłam, że głosy poszły w górę, dlatego serdecznie chciałam Wam podziękować. Nie wiem dokładnie kto zagłosował, ale i tak jestem niesamowicie wdzięczna. Jeśli jeszcze chciałabyś zagłosować, nie wstydź się :)  Naprawdę, zależy mi nawet na jednym głosiku. To znaczy dla mnie, że są osoby, które czytają ten ff. Dla was to dwa kliknięcia, a mi szczenna opada kiedy widzę nowe głosy.  Także, nie musicie się oszczędzać :*
Jak zwykle ta sama śpiewka:

Zapraszam do:
- Informowanych (szybciej dowiesz się o nowych rozdziałach, bla bla bla)
- Obserwowanych (jeśli tego jeszcze nie zrobiłeś xD)
 - ORAZ OCZYWIŚCIE DO KOMENTOWANIA!!
Napiszcie co sądzicie o zachowaniu Scarlett, o tajemniczym kopaniu w fotel (xD), o ‘wizjach’ i o czym tylko chcecie :)


Przeczytałaś - Napisz opinię :)

10 komentarzy:

  1. O ja to jest to jest cudne nie mogę się doczekać nowego

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś ci powiem, mianowicie: "NIENAWIDZĘ CIĘ!", o! No jak mogłaś skończyć w takim momencie, no jak?! Nóż, widelec nawet ja w takich nie kończę :<
    OK, ponieważ myślę prostolinijnie to:
    a) Harry to Marcel i każdy się domyśli.
    b) Luke kopał w fotel i każdy się domyśli, chociaż coś mi tak nie pasuje w tym punkcie.
    c) Zachowanie Scar jest tak urocze, że chyba jutro pójdę do biblioteki i wypożyczę sobie jakiś thriller do poczytania.
    d) Masz mnie całą, za te dołeczki, najlepsza część całego rozdziału. Wiem skąd je znam! Kuzyn Nathan! Gówno nie Nathan, bo Harry. xD Także nie mogę się doczekać następnego rozdziału i pisz szybko, no.
    Love U <3
    xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, dziękuję za komentarz. Taki dłuugi. Lubię takie czytać. Musiało być troszkę zamieszania :))))

      Usuń
  3. To jest świetne ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejo! Jestem już ;) Nie pamiętam czy Ci mówiłam, ale to ja, dawna "Karolina" z tych oto blogów:
    http://lost-in-their-own-feelings.blogspot.com/
    http://love-is-a-force.blogspot.com/
    To jakbyś jeszcze nie wiedziała ;)
    A teraz do rozdziału. Zacznijmy od tego, że... MAM OCHOTĘ URWAĆ CI GŁOWĘ!! Jak mogłaś skończyć to w takim momencie?! No jak mogłaś?! Tam się Luke pojawił! Jak mogłaś?! Ech, wiesz co... Ale muszę też Ci pogratulować... Jesteś jedną z naprawdę niewielu osób, którym udało się mnie przekonać, że czasem przyjaciel (płci męskie) głównej bohaterki wcale nie musi być taki zły. Bo ja osobiście w teoretycznie żadnym opowiadaniu nie polubiłam przyjaciół (mężczyzn) bohaterek. Po prostu... Nie ważne jakby ją kochali, troszczyli itp, to jak nie lubię i koniec! xD Tak.. Jestem dziwna, ale cóż poradzić.
    I jeszcze do komentarza, to napisałabym go wcześniej, ale na komórce mi się nie chciało :D
    I rozdział świetny... Tylko tak spytam... Jak mogłaś?! Mam teraz taki mega zamęt w głowie. Harry (Marcel) jest cud miód, ale Luke to taki "badboy" i kocham ich na równi. Będziesz miałam dylemat... Chyba, że Ty już wiesz jak to rozstrzygnąć.
    I fajnie było, jak byli razem w kinie. Nie wiem kto mógł ją kopać... Może Luke?? Pojęcia nie mam... Ale towarzyszy mi takie dziwne uczucie czy przeczucie, że... Luke tam przyszedł, bo się bał, że Harry jej coś zrobi...? Ale tak jak mówiłam... To tylko przeczucie ;)
    Pozdrawiam, życzę weny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi, przeczucia mylą, a może jednak nie... Tak wiem jesteś kolejną osobą, która chce mi urwać głowę. E tam, nie będzie mi jej szkoda :D

      Usuń
  5. Hej! Jestem pierwszy raz na tym blogu, ale dołączam do "stowarzyszenia" osób, które chcą Ci urwać głowę! xD Jak mogłaś tak skończyć ten rozdział? Zwłaszcza, że baaardzo polubiłam Luke'a. Znaczy Harry'ego też lubię, ale no właśnie... Na samym początku pomyślałam sobie: "Niech ten Luke spada, ona ma być z Harrym!" A teraz to nie mam pojęcia co myśleć. Z ciężkim sercem (dobrze to napisałam?? xD) stwierdzam, że chyba jestem za... Luke'iem (tak się to odmienia?? :D)!
    No to nic, zapraszam do mnie, a właściwie nas, bo bloga prowadzę z koleżanką (link w odpowiedniej zakładce ;)) i pozdrawiam!! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach... lubię zamachy, a szczególnie, gdy wiem, że są na mnie xD
      Dziękuję za komentarz i z chęcią wpadnę w wolnej chwili :-* :-*

      Usuń
  6. Dla mnie rozdziały są długie i ciekawe ;)
    W każdym coś się dzieje...
    Mam nadzieje że następne też takie będą ;*
    Ściskam i życzę weny
    You Belong With Me

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdzał super <3 weny weny i reszcze raz weny życzymy

    ~ Car and Tori~

    OdpowiedzUsuń